Inne spojrzenie. Recenzja "Spektrum" Martyny Raduchowskiej
Nie da się ukryć, że na początku "Spektrum" na czytelników czeka niemiłe zaskoczenie. Okazuje się bowiem, że zamiast śledzić dalsze losy porucznika Jareda Quinna i jego dawnej podwładnej – replikantki Mai, wracamy do starć w siedzibie Beyond Industries, czyli punktu wyjścia wydarzeń przedstawionych w "Łzach Mai". Jest jednak jedna istotna różnica – tym razem rozwój wypadków został przedstawiony z perspektywy Mai.
I trzeba przyznać, że ten w sumie dość prosty zabieg sprawia, że Martynie Raduchowskiej udaje się wciągnąć nas zdecydowanie głębiej do stworzonego przez siebie świata, co przynajmniej częściowo rekompensuje brak rozwikłania wielu zagadek z pierwszej części cyklu.
Oczywiście sama fabuła „Spektrum” nie jest może zbyt zaskakująca, gdyż już z lektury „Łez Mai” wiemy, że replikantka – aby uniknąć „wyłączenia” – będzie zmuszona zabić dwóch policjantów i uciec do Dark Horizon, gdzie w końcu spotka się z Quinnem. Zaletą nowej powieści Martyny Raduchowskiej jest za to przekonująco nakreślony portret psychologiczny Mai. A przecież było to dość karkołomne zadanie – wszak z jednej strony skoro android nie może odczuwać emocji, to jego psychika i dylematy nie mogą być identyczne jak u człowieka, a z drugiej strony przecież chodzi o to, żeby czytelnicy polubili główną bohaterkę. Na szczęście autorka tworząc wizerunek Mai całkiem umiejętnie balansuje między typowo ludzkimi cechami bohaterki a tymi kojarzącymi się ze sztuczną inteligencją.
Kolejnym mocnym punktem „Spektrum” są intrygujące postacie drugoplanowe, czyli mieszkańcy Dark Horizon, z którymi styka się Maya. W największym stopniu naszą uwagę przyciąga bez wątpienia replikantka Siobhan. Była ona jedną z pierwszych buntowniczek i ma na sumieniu wiele ofiar, natomiast po drugiej stronie Muru starała się na swój sposób zaopiekować Mayą. Ta ostatnia zaś zaprzyjaźnia się z Dodge’em, z którym handluje zdobycznym sprzętem, oraz jego córką Katie, która pod wpływem reinforsyny zyskała niezwykłe moce. Oczywiste się więc staje, że i replikanci potrafią przywiązać się do innych osób…Ale możemy się też przekonać, że w Dark Horizon karty rozdaje Equilibrium, które nie tylko rozprowadza tutaj wciąż nowe dostawy neuroprzekaźnika, ale kontroluje też całą pomoc humanitarną, jaka dociera zza Muru. Okazuje się również, że kierujący tą organizacją Twitch nie cofnie się przed przemocą czy szantażem, a co gorsza nie wiadomo do końca, jakie są jego rzeczywiste cele.
Dzięki lekturze „Spektrum” dowiadujemy się więc, jak wygląda życie wygnanych z miasta replikantów i ludzi, którzy razem muszą w trudnych warunkach budować od podstaw nową społeczność. Zdecydowanie najciekawsza jest jednak końcówka powieści, bo tutaj możemy wreszcie obserwować wydarzenia, których przebiegu nie znamy w ogóle z pierwszej części cyklu. I to właśnie one powodują, że z jeszcze większą niecierpliwością będziemy czekać na kolejny tom „Czarnych świateł”.
Ocena: 7/10