Część prawicowych radnych związanych z antyżydowsko nastawioną partią Sprawiedliwość i Życie, głosowało przeciw przyznaniu pierwszemu węgierskiemu laureatowi literackiej Nagrody Nobla Imre Kerteszowi - honorowego obywatelstwa Budapesztu.
W końcu pisarz odebrał dyplom z rąk burmistrza Budapesztu Gabora Demszkyego, ale resentymenty Węgrów ożywione na nowo przez noblowską nagrodę dla Kertesza uświadomiły nie tylko autorowi Losu utraconego, jak bolesny jest dla Węgrów problem rozliczenia między sobą bolesnych historii związanych z zagładą 400 tysięcy węgierskich żydów.
Oburzenie społeczeństwa węgierskiego dotyczy nie tylko tego, iż Kertesz od czasu przyznania mu nagrody praktycznie zamieszkał w Berlinie, w ojczyźnie swoich dawnych prześladowców, ale udziału Węgrów w nierozliczonej do dzisiaj planowej akcji wyniszczania narodu żydowskiego.
Imre Kertesz doskonale zdawał sobie sprawę z podziałów w węgierskim społeczeństwie i przejawów antysemityzmu. Ale mimo to chciał i nadal chce do Węgrów przemawiać. Jego wielkość polega też na tym, że mimo skazania - w swoim mniemaniu - na klęskę milczenia, konsekwentnie wytrwał przy tym, co pisał, odniósł sukces i wreszcie Węgrzy zaczęli go czytać.
Kertesz reaguje na antysemityzm, ale też uważa, że każdy ma prawo nie lubić Żydów, bo to indywidualna kwestia. Jego zdaniem antysemityzm jest niebezpieczny dopiero wtedy, gdy staje się narzędziem polityki.
Proza Kertesza pozwala Węgrom lepiej poznać samych siebie przez doprowadzenie do ich świadomości faktu, jaką wielką tragedią był Holocaust w powiązaniu ze wszystkimi nieszczęściami, które spotkały Węgrów w XX stuleciu.