Iluzjonista na scenie dziejów
Priest nieustannie podmienia karty, przekłuwa fałszywe dna, mami nas lustrami i dymem. Sztukę narracyjnej iluzji opanował tak doskonale, że czytelnik kończy lekturę do reszty skołowany - toż to żadna mechanika Historii, jeno szarlataneria i prestidigitacja!
O Boże, znowu historia alternatywna! I znowu o drugiej wojnie światowej. Ile można? Co to za obsesja dziwna? Czy tam na Zachodzie naprawdę nie piszą już ciekawych powieści o innej tematyce?
Sam się zastanawiam. Sięgając po The Seperation Christophera Priesta, kierowałem się przecież odmienną nadzieją: oto nowa książka autora Prestiżu. Lecz faktem jest, że ostatnie dwie-trzy dekady przyniosły zadziwiający zalew utworów rozmaicie wykorzystujących konwencję historii alternatywnej; brodzimy po kolana w nieziszczonych przeszłościach. Skąd ta obfitość?
Przyjmę na potrzeby tej dywagacji założenie - raczej niekontrowersyjne - iż dzieło sztuki nie jest ograniczone w swych sensach do świadomych zamierzeń twórcy. Wybór kierunków kreacji najczęściej odbywa się na zasadzie „instynktu prawdy”, „odruchu fascynacji”: z kilku możliwych tematów, stylów, wątków, postaci, te się realizują na papierze, które jeszcze jako mglista możliwość wydały się autorowi bardziej wiarygodne, mocniej poruszające, atrakcyjniejsze. Co zaś przekręca mu w głowie w tę lub tamtą stronę owe kierunkowskazy prawdy i piękna? Ano Zeitgeist.
Weźmy taką kostkę Rubika. Dwadzieścia sześć sześcianików plus piasta w środku. Nie każdy potrafi kostkę ułożyć, ale każdy może rozebrać ją na części i ujrzeć na własne oczy prostotę konstrukcji. Poznawszy tak schemat budowy, nie poznamy zarazem uniwersalnego algorytmu ułożenia kostki - ale sama możliwość wglądu do wnętrza mechanizmu bardzo nas uspokaja, oswaja zagadkę. Nie rozumiejąc, niemniej przesuwamy sobie w głowie rzecz do szufladki „zrozumiane”.
Przez sporą część XX wieku, praktycznie do końca Zimnej Wojny, w takiej szufladce w naszych skołatanych mózgownicach spoczywała Historia. Dwubiegunowa organizacja świata - USA versus Związek Radziecki, kapitalizm versus komunizm, język angielski versus język rosyjski, jednostka versus kolektyw itd. sprawiała, że gdziekolwiek się znalazłeś między tymi biegunami, kompas zawsze cię nieomylnie orientował, na Ziemi i na planie idei. Żyliśmy i myśleliśmy w układzie kartezjańskim.
Wraz z upadkiem muru berlińskiego unieważnił się ten układ, rozleciała Historia. Problem nie w tym, że nagle przestaliśmy rozumieć - jak zresztą w kwestiach tak oderwanych od inżynierskiej praktyki odróżnić zrozumienie pozorne od zrozumienia prawdziwego? - ale że już nie do wyparcia stało się to straszne podejrzenie: nie ma żadnego mechanizmu. Nie ma systemu, nie ma punktów odniesienia, nie istnieją niezawodne algorytmy, a nawet jak ktoś ułoży tę kostkę Rubika, to tylko przypadkiem, i też nie będzie potem wiedział, jak tego właściwie dokonał. Powtarzane eksperymenty dają odmienne rezultaty. Zajrzymy pod powierzchnię rzeczywistości i nie znajdziemy zegarowej konstrukcji, tylko czarną dziurę.
I teraz oto czytamy o historiach alternatywnych, które wszystkie - w jakiejkolwiek oprawie literackiej czy filmowej podane - mają tę inherentną cechę, iż zakładają istnienie konkretnego mechanizmu zmiany Historii. Zmienisz to i to - dzieje potoczą się w tę stronę. Zmienisz coś innego - w inną. Nie zmienisz - popłyną po staremu. Nie ma znaczenia, czy wewnątrztekstowym usprawiedliwieniem zmiany jest magia czy nauka; nie ma znaczenia, czy w ogóle jakiekolwiek usprawiedliwienie zostaje podane (bo może cała rzecz rozgrywa się w równoległym nurcie dziejów, bez świadomości bohaterów, że istnieją nurty inne).
Od czego zaczyna się każda historia alternatywna? Od analizy tzw. punktu rozszczepienia: coś poszło inaczej niż „powinno” było, przeskoczył tryb na zębatce, spóźniła się przekładnia, lecz machina pracuje nadal - przyczyna uderza w skutek, który jest przyczyną następnego skutku, tak bez końca - koła i łańcuchy obracają się na naszych oczach - i z punktu widzenia czytelnika zawsze da się prześledzić metodą Laplace’owego demona ów punkt zero, praprzyczynę zmiany, rozwidlenie ciągu deterministycznego.
Nie myślimy o tym; wizja jest zaklęta w samej konwencji, wręcz w jej nazwie: historia ALTERNATYWNA - i już sobie w duchu przedstawiamy widełki jak na graficznym schemacie komputerowego algorytmu. Co za ulga! Nie musimy wiedzieć, co znajduje się w środku kostki Historii - wystarczy, że obrócimy ją tak i tak, i voilà, gotowe. Historia jest zabawką w naszych rękach.
Popularność tej konwencji tłumaczyłaby się zatem jej funkcją uspokajającą i kompensacyjną po upadku starych porządków dziejów.
Ów paradygmat wyznacza jednak zarazem granicę, poza którą konwencja się nicuje i demontuje: wypełniając formalne kryteria historii alternatywnej, odmawia czytelnikowi tych satysfakcji, których on podświadomie oczekuje. Otóż taką graniczną historią alternatywną jest The Separation Christophera Priesta.
•
Po czym najpewniej rozpoznać książki Priesta? Dwie są wskazówki: motyw nieodróżnialnych bliźniaków (sam jest ojcem bliźniąt) oraz narracja posunięta w subiektywizmie aż do poziomu literackich „iluzji”, „oszustw”, „kłamstw”. Z tych składników sporządził również The Seperation.
Tytułowa separacja ma tu wiele znaczeń: rozdzieleni zostają bracia bliźniacy Sawyer, główni bohaterowie powieści; rozdzielono na dwa nurt historii; rozdzielone są „bliźniacze” narody niemiecki i angielski; rozdział przebiega również wskroś idei. Jack Sawyer walczy jako pilot bombowca, a Joe Sawyer rejestruje się jako pacyfista („conscientious objector”) i pracuje dla Czerwonego Krzyża, to kierując ambulansem w czasie nalotów Luftwaffe, to uczestnicząc jako tłumacz z ramienia tej neutralnej organizacji w rokowaniach pokojowych. Przed wojną bracia uprawiali wioślarstwo, jako dwójka bez sternika zdobyli dla Wielkiej Brytanii na Olimpiadzie w Berlinie w 1936 roku brązowy medal - przy tej okazji spotkali Rudolfa Hessa. Tam też Joe poznał swoją przyszłą żonę. Birgit jako naturalizowana Brytyjka pochodzenia niemieckiego po wybuchu wojny przeżywa na angielskiej prowincji ciężkie chwile, zwłaszcza w czasie przymusowej separacji z mężem, tj. gdy Joe pracuje w bombardowanych miastach lub na misjach Czerwonego Krzyża.
Wtedy odwiedza ją na przepustkach z bazy RAF Jack, w cywilu nieodróżnialny dla sąsiadów od brata. I kiedy Brigit zachodzi w ciążę, następuje pierwsze rozdwojenie: ojcem dziecka jest Joe lub ojcem dziecka jest Jack.
Dalsze rozdwojenia, każde generujące własną linię fabularną: Joe ginie lub nie ginie ratując rannych pod bombami; Jack ginie lub nie ginie zestrzelony w drodze powrotnej z nalotu na Hamburg; Rudolf Hess przeprowadza lub nie przeprowadza swój plan rozejmu z Wielką Brytanią; człowiek wzięty 10 maja 1941 roku w niewolę z Messerschmitta 110 rozbitego w Szkocji jest Hessem lub jest jego sobowtórem (fakt: doktorzy po przeprowadzeniu w 1987 roku sekcji zwłok ostatniego więźnia więzienia w Spandau stwierdzili brak znaków szczególnych identyfikujących Rudolfa Hessa, w tym nieusuwalnych blizn); Winston Churchill używał lub nie używał dublera (fakt: są i takie świadectwa).
Ważniejsze niż rozdwojenie Historii jest tu jednak rozdwojenie psychologiczne. Historia (alternatywa makro) odbija dwójwidzenie rzeczywistości spowodowane nakładaniem się wzajemnych podejrzeń w trójkącie brat-żona-brat (alternatywa mikro).
Widzimy, jak dojrzewa i wzbogaca się konwencja: wpierw służyła jedynie prostym zabawom politycznym i wojennym na zasadzie doraźnych hipotez „co by było, gdyby”; potem budowano na Historii także alternatywy naukowe i kulturowe; potem konwencja przeszła na usługi teologii i ideologii genderowych; a teraz służy nawet prozie psychologicznej.
Gdyby traktować The Seperation jako klasyczną historię alternatywną, punkt rozszczepienia umieścilibyśmy 10 maja 1941 roku, w dniu misji pokojowej Rudolfa Hessa. Misja się nie powodzi - Historia biegnie znanym nam torem (przeżywa Jack, ginie Joe). Misja się powodzi - Wielka Brytania na mocy Traktatu Sztokholmskiego odzyskuje swoje przedwojenne posiadłości, zachowuje kontrolę nad Kanałem Sueskim i bliskowschodnimi polami naftowymi, Niemcy uwalniają wojska dotąd związane na zachodniej i południowej flance i rzucają całość sił na wschód, gdzie spychają Rosjan aż na Ural. Tymczasem USA uderzają prewencyjnie w Azji: na Japonię i, zawarłszy sojusz z Czang Kaj-szekiem, na czerwone Chiny. Komuniści zostają zmiażdżeni w imadle mocarstw i zaczyna się III (Zimna) Wojna: USA z Niemcami. Jedyną potęgą światową pozostaje neutralne Imperium Brytyjskie. Żydów przesiedlono na Madagaskar. (Jack ginie, przeżywa Joe).
Ale, jako się rzekło, nie jest to klasyczna historia alternatywna. Dużo już w powyższym opisie pochodzi z moich interpretacji - Priest podaje wyłącznie fragmentaryczne informacje, bez żadnej spajającej je narracji „obiektywnej”. Otrzymujemy wycinki z prasy, wypisy z protokołów posiedzeń rządu, listy do i od różnych pierwszo- i drugoplanowych postaci, urywki pamiętników i dzienników, zapisy wywiadów przeprowadzonych po dziesięcioleciach przez historyka - w tej lub innej linii dziejów. I jeśli gdzieś szukać tu spoiwa, to w stanie psychicznym Joe’ego, który, raniony w bombardowaniu w głowę, zapada się w karetce w drodze do szpitala w coraz to nowe majaki: w wersje przyszłości, z których nieodmiennie wybudza się z powrotem przypięty pasami do noszy.
Ale czy sama ta linia Historii, w której Joe przeżył bombardowanie, nie jest zawieszona na jeszcze innej ułudzie? Historyk zbierający „współcześnie” relacje o Sawyerze jest lub nie jest synem Joe’ego lub nie Joe’ego. Itd., itp.
Priest nieustannie podmienia karty, przekłuwa fałszywe dna, mami nas lustrami i dymem. Sztukę narracyjnej iluzji opanował tak doskonale, że czytelnik kończy lekturę do reszty skołowany - toż to żadna mechanika Historii, jeno szarlataneria i prestidigitacja!
I rzeczywiście: zdobywając nagrody krytyków, The Separation była zarazem porażką komercyjną. Z początku w ogóle nie ukazała się w hardcoverze; na wydanie amerykańskie trzeba było czekać 3 lata; wydania pocketbookowego do tej pory nie ma żadnego.
Christopher Priest napisał historię alternatywną podważającą niepisane zasady gry w Historię, stąd odrzucenie. Iluzjonista perfekcyjny nie doczeka się owacji: oszukał widzów tak skutecznie, że zwątpili w same zasady gry, w reguły konwencji.
Zwyciężył - więc poniósł klęskę.