Żyjemy w takich czasach, że prowadzenie bloga zamiast pamiętnika, tworzenie wydarzeń na Facebooku zamiast spotkań ze znajomymi i utrzymywanie kontaktów mailowych jest swoistą koniecznością. No, może nie koniecznością, ale łatwiej wysłać maila niż krótką wiadomość tekstową czy się spotkać. Aż strach pomyśleć, że jeszcze kilka lat temu...
Ale nie o elektronicznej komunikacji miało być. Chociaż w przypadku tej książki wszystko jest możliwe. Tym razem cała historia zaczyna się wyjątkowo klasycznie – ona rozstaje się ze swoim narzeczonym, który kolejny raz, na kilka dni przed ślubem mówi, że nie da rady. Ona się wyprowadza. Ona zaczyna w jakimś sensie nowe życie, bo bez niego, a przynajmniej takie jest założenie. Bo to on ma być zazdrosny i do niej wrócić. Wszystko się nieco komplikuje, jak to w takich historiach bywa. Pojawi się przyjaciel, który będzie jej wsparciem. I nie tylko.
Oszczędzę wszystkim streszczania kilku stron historii w tym trójkącie, który w jakimś momencie jest czworokątem, bo jej były ma już nową narzeczoną. Fakt najważniejszy – ona, czyli Vivienne Summers, traci nie tylko przyjaciela, ale miłość swojego życia i postanawia go odzyskać. A w jaki sposób najłatwiej kogoś odnaleźć współcześnie? Oczywiście przez Fb.
Jak wygląda ta utracona miłość można sobie przeczytać na okładce z tyłu. Jeśli dla kogoś będzie to wystarczający powód, żeby zajrzeć do środka, to OK. Reszta chętnie przebrnie przez londyńskie ulice, po których przemierzają parady w sobotnie przedpołudnia, a czas pracy przeplata się z lunchem w pobliskim pubie lub zupą miso opisaną tak, że aż się niedobrze robi, choć sama zupa jest całkiem smaczna. Będzie oryginalna współpracownica, dwie jeszcze dziwniejsze szefowe i cała gama różnych postaci, które sprawiają, że porzucona dziewczyna wygląda jak wzór cnót wszelakich, a daleko jej do takiego stanu.
Londyn, porzucona narzeczona (był chyba taki film), blog, Fb, praca, zdziwienie, że nawet babcia może poszukiwać miłości, i tak dalej. Grunt, że każdy rozdział rozpoczyna zestawienie czynności, których absolutnie nie należy wykonywać w określonych sytuacjach, ale jak to bywa w książkach takie informacje pojawiają się, bo ktoś z pewnością tak postąpi. Najczęściej będzie to Vivienne.
Wielbiciele kontaktów wirtualnych powinni być zadowoleni, chociaż większość życia toczy się tutaj w realu, a głównym motywem będzie... oczywiście miłość. I żyli długo i szczęśliwie albo i nie, bo to w końcu świat wirtualny.