Czy wiecie kim są wasi dziadkowie? A pradziadkowie? Już trudniej? Jednak czy potraficie sięgnąć myślą jeszcze dalej? W przestworza czasu i przeszłości, która przecież aż tętni teraźniejszością? Większość z nas z trudnością wymienia imiona i nazwiska wszystkich członków rodziny oraz wiążące ich linie pokrewieństwa. A przecież jest coś co nas łączy. To geny. Geny przechodzące po mieczu i po kądzieli. Silniejsze, dominujące i te zanikające, niewpływające na nasz wygląd, czy tok myślenia. Dziwnie uśpione, ale przecież istniejące. „... specyficzny aromat dziadków – mieszanina naftaliny i haszyszu.” Jak pachną moi dziadkowie? Babcia kremem, zawsze tym samym choć nie zidentyfikowanym, a dziadek... reszta? Nie znałam ich. To smutne, czuję się jakby mi czegoś brakowało. Jakby w układance mojego życia zabrakło kilku kawałków. Ważnych. Zbyt ważnych, by naprawdę sprawnie bez nich funkcjonować. Ale na to nic nie mogłam poradzić.
Milton i Tessie Stephanides tak naprawdę też nie znają dziadków, ale na razie pragną dziewczynki. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyż jako małżeństwo i ludzie w pełni do tego zdolni, takie marzenie są w stanie spełnić. I mimo wyznaczeń złotej łyżeczki Desdemony, wierzyli, że to na pewno będzie Calliope. A wszystko zaczęło się naukowo. Najpierw okazało się, że męskie plemniki są szybsze, potem że Tessie jednak używa termometru, mimo że to dopiero 1959 rok. Aż w końcu... poczęcie przemówi, by narodzić się, a co najważniejsze, by otworzyć oczy. I to nie tylko sobie - wprowadzić przerażenie wśród dziadków, których przepowiednie i wizje, dziwnie zawiodły. Tylko czy na pewno? Stara magia zawiodła? A wszystko, tak naprawdę zaczyna się jeszcze wcześniej, w Azji Mniejszej. W Bithynios, pośród kokonów jedwabników, gdzie Grecy upiększają Turcję. Tam Lefty i Desdemona Stephanides... żyją i pożądają.
„Czy to była miłość czy rozmnażanie?”
Właściwie przez cały czas o to właśnie chodzi. O miłość, pożądanie, o różnice i elementy wspólne, które w końcu są istotą człowieczeństwa czy też... „zezwierzęcenia”? Cal, mieszkający w Niemczech, czasem jeszcze staje się wymarzoną przez rodziców Calliope. I tak już jest. Poprzez pomyłkę lekarzy, zwykłe niedopatrzenie, psikusa natury... Ta ogromna historia, i w wymiarze czasowym i papierowym, to rodzinna saga oraz wszelkie za i przeciw określonej płciowości. Opowieść o ludziach i ich zagmatwanych pragnieniach. Fascynująca, wciągająca, oplatająca pytaniami... Powieść biologiczna i psychologiczna. Rzecz o konflikcie, któremu nie można stawić czoła, bo to nasze ciało toczy wojnę. I rzecz o tym, jak do tego doszło...
„Jest coś, co powinniście zrozumieć – wcale nie mam cech obojnaczych. Syndrom niedoboru 5 – alfareduktazy pozwala na normalną biosyntezę i obwodowe działanie testosteronu...” Tylko nie łysieję. „...nie jestem dziewczyną, tylko kimś pośrednim”, a takie życie może być naprawdę fascynujące. Zresztą, czy to źle być kimś innym?