No tak, przeprowadzka na ulicę Rozkoszną okazała się być bardzo emocjonująca. Ale sam dom przebił wszystko. Tego rodzina Korzonków się nie spodziewała. Cudownej willi, wyposażonej w całą, współczesną magię, wolności finansowej, piękna i... cóż, no smoka. Co prawda trudno było do tego przywyknąć, ale w końcu się udało. Tym samym dom oraz całe Maślanki wzbogaciły się nie tylko o byłego smoka Pływalca, który stał się najbardziej wyczekiwanym w tym miejscu bocianem, oraz oczywiście Wiltora. Smoka ponadczasowego i wielowymiarowego. Smoka, który właśnie zaczyna swoje codzienne życie. Pełne kanapek, radosnych zabaw z trójką młodszych przyjaciół, oraz... paparazzi. Cóż, plotka rozchodzi się szybko. Tak, dla Korzonków naprawdę rozpoczęły się ciężkie dni. Jakby mieli spłacić wszystko to, co otrzymali, tracąc prywatność i spokój. Na początku rodzice Amora, szaleni naukowcy, nie do końca pojmują to, co się dzieje, ale już wkrótce prawda boleśnie da im o sobie znać. Smok musi wychodzić na zewnątrz, pracować i choć
dzieci mają wiele pomysłów, to jednak wszystko kończy się na tym, że porwany zostaje bardzo ważny członek rodziny, a na kark ulicy Rozkosznej w Maślankach zwalają się tłumy żądnych tajemnicy. Nie przebierających w środkach dziennikarzy i innych łowców sensacji, tudzież fanatyków. Co zrobi Amor wraz z dwójką przyjaciół? Czy poradzi sobie z problemami smoczego przyjaciela, ale przede wszystkim ze sobą samym? Czy w końcu zrozumie gdzie jest jego miejsce i czy będzie potrafił utopić zazdrość „zielonookiego potwora”, który pojawi się tak nagle?
Tym razem świat Amora Korzonka odarty zostaje z magiczności. Nie ma jej ani odrobiny. Wprost przeciwnie, wszystko jest aż nazbyt realne. Chyba dlatego książka tak na początku zaskakuje. Po na wskroś magicznym Amorze z ulicy Rozkosznej, nagle otrzymujemy codzienność smoczo – ludzką. Trzeba coś zrobić ze smokiem, znaleźć mu zajęcie, na dodatek biedny zwierzak bardzo cierpi i w ogóle... Dodatkowo, jak jakaś koszmarnie paląco-kwaśna przyprawa, pojawiają się na ich drodze dziwni ludzie. Pałający nienawiścią do nieznanego, do tajemnicy, którą Korzonkowie kryją w domu. I nie są to najnowsze osiągnięcia naukowe Mamy czy Taty. Za to, jakby w zamian, pojawia się fascynująca osoba, kwintesencja dobroci, która dość wydatnie przyczyni się do rozwiązania wielu problemów, czyli... Babcia. Wspaniale oddana postać, błyszcząca w zderzeniu z pomieszanym umysłem Amora, który nagle w obliczu osiągnięć przyjaciół czuje się nijaki i niepotrzebny, problemami rodzinnymi Kuny i dylematami Jacka.
Ale tym, którzy myślą, że magia umknęła gdzieś autorce, naprawdę polecam wytrwanie do końca. Otrzymujecie co prawda bardziej kryminalną, trochę pogmatwaną historię, ale zakończenie bije na łeb wszystko. Bo okazuje się, że świat bajek znajduje się właśnie w... Maślankach! Tylko nie zwalajcie się tamtejszym mieszkańcom teraz na głowę. Lepiej zajrzyjcie do swoich łazienek, może trzeba co nieco wyczyścić? I może uda się znaleźć choć małego smoka?