Atlas chmur nie jest nową propozycją wydawniczą. Książka ukazała się już w dwóch nakładach na polskim rynku. Pretekstem od kolejnego wydania stał się film, który od listopada zagościł w kinach. Przy tej informacji podkreśla się rozmach podjętego przedsięwzięcia. Istotnie, przenieść fabułę Atlasu chmur do kina to nie lada wyzwanie, ponieważ powieść ma znaczny rozmach narracyjny.
David Mitchell jest swoistym „pisarzem powrotów”. Owe powroty odbywają się na kilku płaszczyznach jego twórczości. Autor lubi korzystać z wypróbowanej formy i struktury powieściowej, jak również powraca do wątków i postaci. W Atlasie chmur przede wszystkim zwraca na siebie uwagę konstrukcja powieści, różne plany fabularne, czasowe i bogactwo gatunków literackich. Nie jest to pierwsza książka, którą Mitchell konstruuje w taki sposób. Widmopis , powieść z 2003 roku, prezentuje tę samą strukturę i zabiegi fabularne, narracyjne. Wielu narratorów, prawdziwa mieszanka gatunkowa, wielowątkowość, krzyżowanie się fabuł, to zasadnicze cechy dystynktywne twórczości tego autora. Mitchell potrafi tworzyć powieści o „skomplikowanej strukturze”, i „szerokim rejestrze językowym” – jak sam mówił w jednym z wywiadów. Można podziwiać dyscyplinę literacką i ścisłość, która pozwala autorowi panować nad tak szerokimi literackimi światami, galerią postaci i
bogactwem języka.
Fabuła Atlasu chmur rozpina się na sinusoidzie czasu. Zaczynamy około 1850 roku, przechodzimy przez czas międzywojnia, lata 60-te, współczesność, przyszłość daleką i bardzo daleką… i potem znowu w dół, przyszłość daleka, współczesność, lata 60-te, międzywojnie i wracamy do 1850 roku. Poszczególne opowieści parują się – pierwsza z ostatnią, druga z przedostatnią… kolejne na tej samej zasadzie. Fabuła się urywa, aby znowu powrócić w następnych rozdziałach. Każda kolejna opowieść dorzuca cegiełkę do tej, która za nami, i do tej, która przed nami. Historie mają jedna w drugiej swoje reminiscencje.
Książka Mitchella jest kosmopolityczna. Znaczny kawałek świata został przez autora pokazany w różnych odcinkach czasowych. Zapewne życiowe doświadczenie znacząco wpłynęło na rozpiętość geograficzną fabuły. Autor osiem lat przebywał w Japonii, rok na Sycylii, teraz zamieszkuje w Irlandii.
Imponujące jest również „zaangażowanie” gatunków literackich i stylizacje językowe w tej powieści. Diarystyka, epistolografia, opowieść obyczajowa, science-fiction, fantastyka postapokaliptyczna – wszystko to w jednym tomie powieściowym. Autor pokazuje ponadto ewolucję przekazu, który płynie przez wieki. Od ręcznych zapisów dziennikowych i listownych, przechodzimy do maszyn piszących powieści, rejestracji filmowej, nagrań obrazu i dźwięku, aby sięgając szczytu cywilizacyjnego wrócić do opowieści ustnej, snutej przed wsłuchaną publiką.
Autor zadał sobie wiele trudu, aby „skomponować” – podobnie jak jeden z jego bohaterów – utwór, który mówi o ludzkiej kondycji, w sposób niekonwencjonalny. Angażując szerokie spektrum środków literackich i językowych form, daje do rąk czytelnika dobrze przemyślaną, konsekwentnie realizowaną opowieść. Uważność lektury pozwala wydobyć ukryte wątki, metafory i dodatkowe sugestie interpretacyjne. Całe mnóstwo literackich gier i niuansów można wydobyć z owej prozy. Bohaterowie również pomagają czytelnikowi dotrzeć do głębszych pokładów powieści i sami poniekąd objaśniają konstrukcję narracyjną utworu lub naprowadzają na ciągi fabularne. Barwna paleta postaci o różnych profesjach: notariusz, kompozytor, dziennikarka, wydawca, klon-fabrykant i prosty pasterz, opowiadają zróżnicowanym językiem historie, które u swoich podstaw mają te same przesłanie.
Świat Atlasu chmur jest zanurzony w dążeniu do cywilizacyjnego postępu, który eliminuje wszelki pierwiastek szeroko pojmowanego humanizmu. Materializm, cynizm, brak właściwych proporcji, wyzysk i manipulacja prowadzą ostatecznie do katastrofy. Czy książka jest prognozą naszej przyszłości? Nieodparcie owa powieść pozostawia takie wrażenie.
Trud translatorski Justyny Gardzińskiej nie może pozostać niezauważony. Stylizacje językowe, neologizmy, wielowątkowość, barwność i bogactwo świata powieści wymagało ogromu pracy i wyobraźni. Czytając Atlas chmur narasta podziw dla tłumaczki. Mitchell to trudny translatorski orzech do zgryzienia. Polska tłumaczka „napisała” Atlas chmur tworząc znakomite językowe rozwiązania.
Atlas chmur zostawia w wyobraźni wiele ciekawych obrazów i ważnych pytań. Czy nasze życie jest gdzieś rozpisane i nieprzypadkowo toczy się od jednego zdarzenia do drugiego? Krzyżuje się, nachodzi na inne egzystencje? Zręczną metaforę uwił autor zamykając nas w atlasie chmur. Jedna z jego postaci mówi: „Dusze przemierzają wieki, jak chmury przemierzają niebo i choć ani kształt chmury ani barwa, ani wielkość nigdy takie same nie zostają, ciągle jest chmurą i tak samo duszą jest. Kto rzec może, skąd chmura przywiała, albo kto tą duszą będzie jutro? Tylko Sonmi, wschód i zachód, i kompas i atlas, tak, tylko atlas chmur”.