Celina Krętak „lubiła być osobą dobrze poinformowaną”, a jej prywatny szpieg, czyli nasza bohaterka, Miśka Michałkowska, wykonywała swoją robotę wyraźnie dobrze. Przestraszyła się na dobre dopiero wtedy, gdy zakopała się w tuzin afer gangsterskich. Naiwna, wyraźnie myślała, że władze wyższe ułatwią jej wyplątanie się z tego kłębka, ale niestety... Tylko bardziej się zdenerwowała. „Po drugie, i znacznie bardziej przykre, stała się ofiarą umoralniających kazań pewnego pedagogicznie nastawionego funkcjonariusza państwowego”. Na szczęście mimo wcześniejszego „olania sprawy”, dawna pracodawczyni sypnęła kasą i pomogła. Telefoniczny Przyjaciel doradził co trzeba i aktualnie, dla poprawy nastroju, humoru i w sprawie ogólnej ucieczki, Miśka przybyła na Ranczo Felicja. A tu już czekają na nią przyjaciółki, czyli Dziunia, Celina i Wikta. A zatem rajdowe jazdy, szalone pomysły, matczyne ramiona, tango i wino.
Pod ciężkim słońcem Hiszpanii powinna w końcu wypocząć, jednocześnie nie narzekając na nudę... „Witaj święty spokoju, dostatku materialny i dobra pogodo! Niech was uściskam – już zawsze będziemy razem!” Zaraz, zaraz, ale może by się tak w końcu ponudzić po stresujących przeżyciach? Ale chyba naprawdę nic z tego nie wyjdzie.* Bo jak się kogoś trzymają kłopoty, to po prostu nie puszczają.* W szczególności, że ktoś dybie na jej życie, a na Ranczo ujawnia się bardzo dobry, wprost ukochany przyjaciel Wikty, o dość niepokojących kształtach. A ona sama? Cóż... ona sama nie chce się podzielić z przyjaciółkami tajemnicą tak wielką, że aż wyciekającą z niej bezwolnie. Opowieścią o obiadkach z owcami... „ - Daj z tym teraz spokój! To bydlę trzeba zlikwidować! – Mówisz o Wikcie? – ” Problem tylko w tym, że to właśnie z przyjaciółkami często najtrudniej żyć. Ale przecież w kraju nic na nią nie czeka, poza jeszcze większymi problemami.
Książka zbudowana jest szalenie porządnie. Podzielona na rozdziały, z których każdy poprzedzony jest krótkim przypomnieniem, a zarazem pewnym zebraniem myśli. Kapitalne do czytania dzień po dniu... Autorka książki, Katarzyna Pisarzewska, jest laureatką głównej nagrody Klubu Świat Książki i miesięcznika „Elle”, na powieść współczesną dla kobiet, którą otrzymała za swoją poprzednią książkę _ Halo, Wikta!. Ta, którą trzymacie przed sobą, jest jej kontynuacją. Jak zresztą łatwo można się przekonać, spoglądając i na okładkę, i na tytuł. Jest też pozycją dowcipną, nie pozwalającą się nudzić, ani czasem nawet oderwać. Książką szaloną, fantastyczną i humorystyczną. Pomieszaniem komedii, sensacji i pełnej słownej oraz myślowej rozpusty. Chciałoby się zaśpiewać, że wyobraźnia hyca sobie tutaj „od Sasa do lasa”. Czyżby rodziła nam się nowa Joanna Chmielewska? Chociaż tak w głębi duszy nie wierzę, by ktokolwiek inny mógł wypowiedzieć jej _Całe zdanie nieboszczyka.