Owoc żywota twego to opowieść o kobiecie, której nie rozpieszczało życie. Nie wiedziała nawet, kiedy się urodziła, żyła na uboczu , z daleka od wsi, chowała się przed ludźmi. Jej matka , Głupia Książeczka, była nikim innym, jak nikim może być wiejska prostytutka. „Kurwa" - tak wołali za nią we wsi. A Katarzyna musiała kryć się w domu oddalonym od wsi i co jakiś czas pomagać matce kopać dół i grzebać kolejne martwe dziecko w ogrodzie, pod gruszą. Aż pewnego dnia matka zmarła przy kolejnym porodzie i dziewczyna została sama. Ludzie, choć pluli na Kazieczkę - rozgrabili jej majątek, chałupę spalili, a Katarzyną zajął się Kowal, „przyjaciel jej matki”. Wolno mu było trzymać ją u siebie, gdyż był najbogatszy we wsi, najsilniejszy i niechby tylko ktoś spróbował coś powiedzieć. Dziewczyna całymi dniami pracowała ponad siły w gospodarstwie, a nocami zaspakajała żądze Kowala, znosiła obelgi, pluto jej w twarz, bito, a jednak nie uciekała, nie miała dokąd. Aż pewnego wieczora, gdy w domu Kowala był gość, kazano
jej wejść, rozebrać się, pijaczek obejrzał towar i kupił, tak jak kupuje się rzecz. Na rozpadającym się wozie zawiózł ją do swego domu we wsi...
„A, co tam! Ożenię się z tobą. Pewno dobrze nie wytrzeźwiał, plecie, więc skrobała dalej. I może będę żył jak człowiek?” - powiedział Małomówny. Powiedział? Czy zapytał? A może zdumiał się, że to możliwe? „A chleb potrafisz upiec?” - zapytał. Nie przerywając skrobania odpowiedziała: „Potrafię”. „A mydło umiesz ugotować?”, „A samogonu napędzić?”, „No to ożenię się z tobą, jak Boga kocham.” I wtedy stał się cud. Pajęczyny zmieniły się we frędzle, podłoga pokryła się nowymi deskami... na płycie zaskwierczała jajecznica na kiełbasie... Mężczyzna, który powiedział: „Ożenię się z tobą”, stał się piękny. I dobry. Najlepszy. Jedyny... I otworzyło się niebo. I zobaczyła anioły święte o białych skrzydłach... Gdyby umiała śmiać się, roześmiałaby się. Lecz ona nie umiała ani śpiewać, ani śmiać się. Znała dotąd wyłącznie smak łez, zawsze gorzkich i zawsze słonych, a teraz jej łzy były słodkie. To krótkie „Ożenię się z tobą” otworzyło jej drogę do spełnienia marzeń, do bycia normalną kobietą... Nieprędko ludzie zostawili
ją w spokoju, wypominali, nigdy nie zapomnieli, gdy była im potrzebna, gdy mieli do niej jakiś interes - wtedy była dobra, lecz gdy tylko coś szło nie po ich myśli , na powrót stawała się „kurwą”. Nigdy nie zapomnieli i ona też nigdy im tego nie zapomniała.
Ewa Ostrowska pokazała w tej książce prawdziwy obraz wsi początków XX wieku, mściwej, bezlitosnej, nienawidzącej. Wsi, która gotowa była zatruć życie każdemu „innemu”, różniącemu się i to nie tylko zatruć, czasami nawet zabić go. Pamiętam historię opowiadaną mi przez babcię, jak to niegdyś w jej rodzinnej wsi mieszkał młynarz, który pracował w niedzielę, ludzie, dobrzy sąsiedzi, chrześcijanie, spalili dorobek jego życia. Niedawno słyszałam jeszcze inną opowieść, tym razem o dziecku-wcześniaku, które urodziło się „w futerku”, miało małe , ciemne włoski na rączkach, nóżkach, brzuszku. Babka tego niemowlęcia próbowała pozbyć się diabła , wsypując mu trutkę na szczury do małej buźki. I jest to opowieść jak najbardziej autentyczna, a dziecko, dzięki Bogu, wciąż ma się dobrze.
Taka była mentalność ludzi tamtych czasów, to smutne, ale prawdziwe. Diabłem był każdy, kto tylko odstawał od reszty społeczności, może urodził się zanadto owłosiony albo miał nie po kolei w głowie, może pracował w niedzielę, gdy wszyscy powinni się modlić i odpoczywać, może był rudy i przez to zepchnięty na margines życia. Dzięki Bogu, że żyjemy w czasach, w których nawet na wsi pełno jest już farbowanych rudych i nikt nie woła za nimi - rude wredne. Na koszącego trawę w niedzielę wciąż patrzą spode łba, ale nikt nie myśli o tym, by spalić mu za to dom, zniszczyć ogród, czy choćby rzucić w okno kamieniem. Dodam Amen, tak kończy się ta wspaniała, a jednak bardzo przerażająca, prawdziwa po części historia.