Czasem wydaje nam się, że mamy okropnie nudne życie. Nasi rodzice w ogóle nie byli młodzi i od razu powstali dorośli. Dodatkowo wszystko było bezbarwne i nie tak „cool” jak dzisiaj. Właśnie tak myślała Izydora, córka Alicji Sieciech, do dnia, gdy znalazła w szufladzie list sprzed dziewiętnastu lat. List, który zmusił jej matkę do cudownej opowieści. Wszystko zaczęło się... cóż, tak naprawdę przed potopem, ale dla samej Alicji, teraz już matki trójki dzieci, w dniu, gdy otrzymała telegram:
„Alicjo umieram za trzy dni STOP Przyjedź STOP Teodor Sieciech STOP”.
Od tego dnia jej życie komplikuje się szalenie. Dokładnie nie komplikuje, ale nagle ubogaca. Przybywa jej rodziny, a prośba, a dokładniej ostatnia wola stryja, przerzuca ją do Egiptu. Mimo zakazów matki, mimo rozsądnych podpowiedzi... mimo wszystko. Dziewczyna wyjeżdża do kraju, który porywa ją i w osobie zabytków i mężczyzn. Ale przede wszystkim pozwala jej poznać własne korzenie. Szalone i dziwnie fantastyczne, takie, o których nawet by nie pomyślała. Odbywa pielgrzymkę, ale tak naprawdę nie panuje nad jej szlakiem. Wszystko, cały nowy świat, malują jej inni. Jakby poustawiani na jej drodze, by tylko ją poprowadzić. Wyciągając ręce, serca, a przede wszystkim plotąc nici historii, które zawsze są istotne.
Pielgrzymka do Ziemi Świętej Egiptu Tomasz Mirkowicza, to Opowieści z 100 i jednej nocy czasów wojny i okresu powojennego. Opowieści krwawe, bajeczne, nie przystające do ponurej rzeczywistości, ale które każdy z napotykanych bohaterów chce przedstawić. Wszystko składa się, poprzez swój zamęt i szaleństwo, na doskonałą powieść sensacyjną i zarazem historyczną, gdyż przynoszącą nam wiadomości z okresu II wojny światowej oraz czasów Egiptu, w którym buduje się wielką tamę.
Autor nakazuje bohaterce poznać wszystko szybko, jakby sam bał się, że tropy, którymi ruszy zaleje woda. Jak ziemie, gdzie stało Abu Simbel. Tak jak tę świątynię, Alicja składa od nowa swoje życie. Przenosi ją w nowe, bezpieczne miejsce, dodając ciągle nowe bloki, by w końcu zagubić się między fantazją, a rzeczywistością. Bo jak uwierzyć w żyjącą głowę zmarłego ojca, bomby, których twórcami są jej wujkowie i miłość, która nie do końca nią jest, a spada na nią nagle, wraz z żarem z nieba. Jak uwierzyć, że pradawni bogowie mają wpływ na nas nadal... Jak uwierzyć? Może po prostu pozwolić sobie na szaleństwo, i zrozumieć, że i nasi rodzice kiedyś byli młodzi, że pragnęli i spełniali swoje marzenia...