Diabelskie rządy pastora. Jakże malowniczo spojrzeć by było na świat z góry. Przepędzić te kilka obłoków i spojrzeć na krzątające się mrówki – ludzi. Być istotą wyższą, na poły boską, czystą... móc spoglądać i pomagać. A w szczególności spojrzeć na tą zatokę, gdzie władają potężne bałwany, woda wdziera się w lad, walcząc o każdy okruszek ziemi... gdzie rządy sprawuje nie król, nie książę, ani nie szeryf, tylko pastor. Osoba świątobliwa, prostoduszna i pragnąca pokoju. Ślubująca życie w ubóstwie, wiedząca jak żyć powinni mieszkańcy jego wiosek. I to jego w całym tego słowa znaczeniu. Ponieważ pastor Demurral jest rzeczywistym właścicielem ziemi, oraz ludzi, którzy na niej mieszkają. Może nie wszyscy o tym wiedząc, a raczej nie dopuszczają tego do głowy, że pastor jest najzwyczajniejszą w świecie... ŚWINIĄ I PASOŻYTEM. Na dodatek ma dość okropne władcze zapędy. Pragnienie władzy staje się jego obsesją, przechodząc w pragnienie boskości, najwyższe...
„Czy Bóg nie zdaje sobie sprawy, że jest skończony?” Bóg nie zdaje sobie z tego sprawy, ale na pewno widzi z góry co się dzieje. I dlatego wysyła kogoś, by nad tym zapanował. Będzie nim Rafah, syn Abrahama, uzdrowiciel i strażnik Keravima, czciciel i wyznawca Riathamusa. To on przybędzie w te ziemne kraje, by odzyskać zdobytego przez pastora Keravima. Złoty posążek, który pozwoli „duchownej osobie” przywołać demony z innego świata, otworzyć im wrota Wielkiej Niewoli i dać we władanie ziemię. Młody, ciemnoskóry Rafah znajdzie dwójkę sprzymierzeńców w osobie Thomasa i Kate. Zjadacza grzechów i córki celnika, którego poczynania nie są w pełni czyste. Obydwoje są tak naprawdę jeszcze dziećmi, ale życie w bólu i samotności, zmusiło ich do szybkiej dojrzałości. Thomas, któremu pastor odebrał wszystko, a ostatnią ukochaną osobę, matkę, zamknął w infirmerii, nie od razu zawierzy Rafahowi, ale nie będzie stał z boku. Podobnie Kate. Niestety kilkudniowa przygoda z przyjacielem z zamorskich krajów obfitować będzie
nie tylko w przygody prosto z koszmarnych opowieści, ale i w szybki, nagły kurs dojrzewania. Dojrzewania już nie do dorosłości, ale do bólu i strachu. Doświadczenia, mającego im powiedzieć ile tak naprawdę są w stanie wytrzymać.
„Oto nowi bogowie, a ja trzymam klucze do królestwa.” Demurral pragnie nowego Panteonu, w którego tworzeniu będzie sam uczestniczył, i w którym zarezerwował dla siebie poczesne miejsce. Świętego Piotra. I w tym ma mu przeszkodzić cała trójka, przy dość nieoczekiwanej pomocy, dotychczasowych przeciwników. Ale jak tu nie pomóc, jeżeli władza Demurrala tak naprawdę może się okazać zagładą dla ziemi? O czym najlepiej pisać? O tym, o czym po prostu ma się pojęcie. Co się zna, wśród czego się żyje, co wypełnia nas co dzień.
Dlatego też autor tej książki, były policjant, a obecnie od kilku lat szczęśliwy pastor, obmyślił kazanie. W nim, pod przykryciem symboli religijnych i biblijnych oraz błędów człowieczeństwa, ukrył przesłania. Ukazał jak daleko można się zapędzić w dzisiejszej pogoni za pieniądzem. Co można stracić, czego po prostu nie zauważamy, o czym zapominamy, choć jest tak rzeczywiste, że nieomal święte? Czy jest w tym propaganda? Może i w istocie, ale nie da się książce odmówić jakiegoś uroku. Niestety w dużej mierze zawartego w momentach przytłoczonych, ukrytych. Brak rozwinięcia tematu zwodników, jakże barwnego i ciekawego, samych przesadów i dawnego świata... Przytłoczona przesłaniem, książka wciąga, ale nie straszy. Ciekawi, ale tylko przez chwilę. Pozwala za szybko o sobie zapomnieć, a to dla książki jest najgorsze. Zabrakło też tutaj nakreślenia postaci samego pastora, jego dzieciństwa. Tego, co go ukształtowało. Dodatkowo literówki dość psują mroczny nastrój, zmieniając na przykład miecz Varrigala w miecz
Narrigala. Gubimy się, ale jednocześnie odnajdujemy znajome elementy w oczyszczającym chrzcie z deszczowych kropli, czy postaci samego mesjasza.
Ponieważ to w końcu o niego chodzi, by zstąpił i oczyścił ziemię z jej grzechów, zakłamania, obłudy i nienawiści. By pozwolił pracować i żyć w spokoju. A tych którzy mają spełniać boską posługę, nauczyć posłuszeństwa i miłości. Co pragnął przede wszystkim pastor przekazać swoim owieczkom? Może: „Bóg w nas jest znacznie większy, niż bóg w niebie. (...) Taka jest prawda tego stulecia.” I tutaj się naprawdę nie mylił. Niestety. Dlatego warto choć rzucić okiem na tą niezbyt grubą książkę, można tam znaleźć coś, co pozwoli nam się zastanowić nad swoim życiem. Obyśmy z tego zastanawiania nie wyszli „bez twarzy”.