Do Mariana Hemara mam niejaką słabość od dzieciństwa. Kiedy jako pięciolatka zobaczyłam na ekranie telewizora Mieczysława Fogga, rozpoczęła się moja mania śpiewania „Kiedy znów zakwitną białe gzy...”. Babcia załamywała ręce i próbowała wytłumaczyć, że giez a bez, to nie to samo i że ten miły starszy pan śpiewa o tym drugim. Ja z uporem maniaka nuciłam o gzach, miast o bzach. Dziadek zaś zaśmiewał się do łez i tłumaczył z kolei babci, żeby dała mi szansę na te moje gzy, bo to całkiem zabawne. Z czasem przechrzciłam gzy na bzy, bo okazały się pięknymi kwiatami rozsiewającymi niezwykle miłą woń, podczas gdy gzy... no wiadomo co, najczęściej w co i kogo.
Wraz z mijającymi latami nawiedziła mnie również chęć zbadania, kto jest autorem tej przesympatycznej, słodkawej piosenki. Tak trafiłam po raz pierwszy na nazwisko Mariana Hemara vel dr Ptaszka alias Miętusia Pociotka lub jak tam kto chce, bo Hemarek do wyboru do koloru pseudonimów sobie przyłatał. Z babskiej ciekawości przerzuciłam karty zapisane przez Grońskiego i Grodzieńską, by wyśledzić co ciekawego o autorze bzów (w swoim czasie gzów) uda mi się wyczytać. Zbierając wrażenia i zdanka skleciłam sobie niejaki obrazek Hemarka i doszłam do wniosku, że nie tylko „Marta jest grzechu warta”. Nawiedziła mnie, krótko i zwięźle mówiąc, Hemaro- i kabaretomania.
Tym bardziej ucieszyła mnie książka Anny Mieszkowskiej, Ja, kabareciarz. Marian Hemar od Lwowa do Londynu. Jakbym miała namiary do autorki, to pewnie w swojej euforii pospieszyłabym z „cajje rączki” pani za te słów całkiem sporo o Hemarku. Głupio by to niewątpliwie wyglądało, bo gdzie baba babie rączki całowała, ale co tam, niniejszym, w ramach podziękowania za tę biografię: „cajje rączki” pani Anno. A biografia całkiem słuszna, tomiszcze spore i z dokładnością napisane. Poczynając od narodzin, poprzez kolejne lata życia i twórczości, aż do śmierci Hemara. Każdy rok bądź kilkuletni okres ma swój osobny podtytulik, w zależności od tego, co było najbardziej ważkim zdarzeniem w danym okresie życia pisarza. Co więcej, w każdym rozdziale dochodzą do czytelnika głosy z przeszłości. Autorka nie dość, że przytacza sporą ilość ówczesnych wypowiedzi: recenzentów, aktorów, przyjaciół, znajomych Pociotka, to jeszcze, co wprowadziło mnie w nieukrywany zachwyt, achy i ochy, oddała głos samemu mistrzowi w
recenzjach, fragmentach felietonów i przede wszystkim listach wyszłych spod jego pióra.
Harryman wypada tu wielorako i barwnie. A to jako autor kabaretowych piosenek skacze do kawiarni z Fryderykiem Járosym, co zrozumiałe jest, wszak Polak, Węgier dwa bratanki. A to trafia go strzała Amora, a trafia nie raz nie dwa, i daje pole do napisania kolejnej piosenki – kto był muzą do stworzenia utworów „Oczy czarne”, „Nikt tylko ty” i „Mnie się żadna nie podoba, jak ty”, zachowam w tajemnicy. A to wrzeszczy gromko na aktorów swojego teatru na emigracji w Londynie, bo coś nie tak skrojone, nie taka mina, zawieszenie głosu nie to. No, nie wspominając już o złośliwych frazach jednego z listów kierowanych do pierwszej żony, Marii Modzelewskiej, furii i obrazie stanu na wieść, że Tuwim zaczął nagle „witać się lewą rączką”. Ale też ogromnym sercu dla siostrzeńca Stefana, sympatii do generała Andersa i ciętych sporach z recenzentami Hemarowych sztuk, felietonów, kabaretów czy wierszy.
Czyta się to z zapartym tchem. Przykuwają uwagę wypowiedzi znajomych i przyjaciół autora „Kiedy znów zakwitną białe bzy”, zmienność nastroju samego dr Ptaszka – poczynając od hemaryckiego śmiechu, poprzez sentymenta i smutki, wreszcie kaprysy i egotyzm. Wszystkiemu towarzyszą przepiękne, sepiowe zdjęcia. Te, wraz z charakterystyczną polszczyzną tamtych lat, dają posmak i wrażenie jakbyśmy faktycznie przenosili się w czasy Hemara, siedzieli z nim przy jednym stoliku kawiarnianym, obserwowali jego pracę i żywiołowy temperament. Hemar bawi, wzrusza, denerwuje, zachwyca dzięki licznym wypowiedziom znajomych, fotografiom oraz autografom własnych tekstów. Gdyby autorka nie pokusiła się w tej biografii o kolaż form, mogłoby powiać zbytnią nudą i skrupulatnością, tym samym ujmując sylwetce pisarza blasków i cieni jakimi epatował odbiorców.