Trwa ładowanie...
recenzja
26-04-2010 16:01

Gdy umiera jedenastoletnia dziewczynka

Gdy umiera jedenastoletnia dziewczynkaŹródło: Inne
dbm7ug4
dbm7ug4

Dziecko a śmierć... Samo zestawienie tych słów wydaje się niewłaściwe i niepojęte – a jednak nie ma chyba człowieka, który by twierdził, że jest ono niemożliwe. W kręgu cywilizacji europejskiej przyjęło się ten temat omijać dużym łukiem, ukrywając przed dziećmi – nawet w obliczu nieuchronnie śmiertelnej choroby – prawdę o ostateczności człowieczego losu. Sporo lat temu spróbowała się zmierzyć z tym problemem Astrid Lindgren, teraz wyzwanie podjął kolejny autor skandynawski. O ile jednak Bracia Lwie Serce, pomimo baśniowej aranżacji, tchną smutkiem, o tyle opowieść Gaardera, choć osadzona w jak najbardziej dosłownych realiach, wydaje się mieć w sobie nieporównanie więcej pogody.

Umierająca (najpewniej na białaczkę, co można wywnioskować z „klinicznych” szczegółów) jedenastoletnia Cecylia nie ma w swoim otoczeniu osoby, która odważyłaby się powiedzieć jej prawdę o tym, co stanie się jej udziałem za kilka tygodni. Dorośli członkowie rodziny desperacko walczą z rozpaczą, gubią się w kłamstwach mających wyjaśnić powód permanentnie załzawionych oczu i uśpić niepokój dziecka, z niecierpliwością oczekującego na obiecane wyzdrowienie. Nie ma też pod ręką duchownego, psychologa czy lekarza, który umiałby Cecylii, a wraz z nią całej rodzinie, zrozumieć otrzymany od losu wyrok.

Rolę tę przejmuje ukazujący się dziewczynce anioł – nieprzypadkowo obdarzony aparycją dziecka po chemioterapii. Jego perłowobiała, nieskazitelnie gładka i pozbawiona jednego włosa skóra jest wyróżnikiem z jednej strony pozwalającym Cecylii na odczucie jego pozaziemskiego pochodzenia, z drugiej – niejako oswajającym ją z myślą, że to, przez co przeszła do tej pory, stanowi swego rodzaju „przepustkę do anielskości”. Dialogi Ariela i Cecylii dotykają zagadnień niełatwych do interpretacji nawet dla biegłych teologów i miejscami ocierają się być może o herezję – jak we fragmencie, w którym mowa o Bogu zamartwiającym się, że jakiś kawałek stworzonego przezeń świata nie wyszedł mu tak, jak tego chciał – pozwalając jednak tym samym na pełniejszą akceptację przepaści istniejącej między doczesnością a bytem wiecznym.

Dzięki anielskiej magii dziewczynka (nieważne, czy naprawdę, czy w wyobraźni) spełnia swoje ostatnie ziemskie marzenie, po czym bez bólu i strachu przekracza granicę między światami odbijającymi się w sobie jak „w zwierciadle, niejasno”. Piękne to i głębokie, przy tym napisane językiem przyswajalnym już dla 9-10-letniego cokolwiek oczytanego dziecka. Nie umiem autorytatywnie stwierdzić, czy lektura tej książki jest w stanie całkowicie oswoić dziecko z problematyką śmierci – bo przecież patrzę z pozycji osoby, która dawno już zarzuciła dziecięcy sposób rozumowania– ale z pewnością może spełnić to zadanie lepiej, niż odwracanie oczu, wybiegi i kłamstwa. To wiem na pewno – mam bowiem za sobą pewien okres pracy z dziećmi takimi jak Cecylia; pamiętam ogromną bezradność, przepełniającą rodziców naszych pacjentów i cały personel, kiedy nie potrafiliśmy powiedzieć niczego, co ułatwiłoby jednym przejście na drugą stronę bariery, a tym, co zostawali – zrozumienie, że ich towarzysze niedoli nie pogrążyli się w
nicości, lecz zostali powołani do innego życia.

Nie wiedzieliśmy wtedy nawet, że tak można, że tak trzeba...
Wybaczcie, drodzy czytelnicy, tę ilość subiektywizmu. Czasem trafia się na lekturę, która mimo woli porusza w człowieku jakąś głęboko ukrytą strunę, wydobywa z mroku wspomnienia. Tak właśnie stało się ze mną i książką Gaardera.

dbm7ug4
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dbm7ug4