Podobno życie każdego człowieka to materiał na książkę. Wypada zadać pytanie - czy książka o każdym z nas musi zostać napisana? W dzisiejszych czasach odpowiedź jest prosta – jeśli się jest: kobietą około trzydziestki, z mężem lub potencjalnym kandydatem na niego, z nadwagą i przesadną troską o swój nieco obwisły biust – to taka książka po prostu musi powstać. I powstaje, a raczej – powstają – jak grzyby po deszczu mniej lub bardziej udane klony osławionej już Bridget Jones. W przypadku Macochy podobieństwo kończy się na pamiętnikowej formie uwieczniania swoich codziennych przeżyć. I dobrze, bo całość wypada zdecydowanie na korzyść naszej, swojskiej Bridget – Romy.
Na plus tej książki zdecydowanie trzeba zaliczyć różnorodność tematyki – każdy znajdzie tu coś dla siebie – i nastolatka - problemy z rodzicami, i sfrustrowany rodzic – kłopoty z dorastającym, buntującym się dzieckiem, mamy też wątek kochanka, niechcianej ciąży, pierwszej miłości, pierwszych zmarszczek, drugich mężów, wścibskich sąsiadek, wielkich indywidualności i równie wielkich indywiduów, którzy są klientami biura matrymonialnego prowadzonego przez tytułową macochę i jej przyjaciółkę. Można by wymieniać dosyć długo, bo fabuła obfituje w przeróżne, przeważnie komiczne, zdarzenia, barwne postaci i nieoczekiwane zwroty akcji. Mamy tu do czynienia z dosyć przewrotnie pokazaną historią o Kopciuszku – bo macocha, choć udaje złą i ziejącą nienawiścią w rzeczywistości próbuje się jakoś odnaleźć w zaistniałej sytuacji, a Kopciuszek ze swoimi zwariowanymi pomysłami okresu młodzieńczego buntu bardziej przypomina wstrętną, przyrodnią siostrę. Ale kto powiedział, że bajkowy porządek został określony raz na zawsze
i nie da się go zmienić?
Forma – lekka, dowcipna, nieco ironiczna, uwagi celne, kąśliwe, momentami makabryczne (obsesja na punkcie uśmiercenia pasierbicy), a wszystko razem jest niezłą propozycją na zimowy wieczór. Jeden, albowiem książkę czyta się niezwykle szybko. Minus jest tylko jeden – przypuszczam, że w tak krótkim czasie nie uda się nikomu zżyć z bohaterami, co sprawi, że w przeciągu tygodnia uda się zapomnieć nie tylko o ich perypetie, ale i imiona. W końcu rolą takiego rodzaju książek nie jest prowokowanie do głębokich przemyśleń, ale dostarczać rozrywki, co tutaj udaje się autorce w stu procentach.