Trwa ładowanie...
recenzja
25-06-2013 18:42

Gdy barbarzyńcy chcą do cywilizacji

Gdy barbarzyńcy chcą do cywilizacjiŹródło: "__wlasne
d22mug7
d22mug7

Leocharesowi życie dało ostro w kość. Bohater powieści * Kiedy Atena odwraca wzrok* dostał w niej potężny łomot podczas wykonywania detektywistyczno-szpiegowskich zadań dla Peryklesa. Jakby tych nieszczęść było mało, niemal zabiła go szalejąca podówczas zaraza. Solidna lekcja, którą dostał od życia oraz stanowcza postawa małżonki (i, co nie jest bez znaczenia, teścia) doprowadziły do przeprowadzki. W Grecji właściwej szalała wojna – cały helleński świat podzielił się na stronników Sparty i Aten, więc Leochares postanowił rozpocząć nowe życie na skraju ówczesnego świata: zamieszkał w niewielkiej miejscowości Pantikapajon na Krymie. Pantikapajon to grecka kolonia, założona kilkaset lat wcześniej przez bliskich Ateńczykom Jonów z Miletu, której władcy bardzo energicznie i bezwzględnie starali się zjednoczyć miasta, by bronić się przed stepowymi napastnikami. Koniec V wieku to dopiero początek procesu
państwowotwórczego, który doprowadzi do powstania Królestwa Bosporańskiego, Leochares nie wie więc, że wpada z deszczu pod rynnę. Jego marzenie o spokoju, prowadzeniu złotniczego warsztatu, rodzinnej sielanki z energiczną żoną Lamią i małym synkiem Teodorosem kończy się dość szybko. Po pierwsze - władca miasta, Satyros, Grek raczej z (braku) kultury niż pochodzenia, rządzący twardą ręką i snujący ambitne plany polityczne, dowiaduje się o prawdziwej profesji swojego nowego obywatela. Po drugie – zamordowany został poseł z sąsiedniego miasta, Teodozji, i to pod dachem Satyrosa. I po trzecie wreszcie – mimo że choć Leocheres został zmuszony do podjęcia śledztwa, tak naprawdę lubił to o wiele bardziej niż mozolną robotę w swoim małym warsztacie.

Morze Niegościnne jest kryminałem, a może powieścią szpiegowską, swobodną kontynuacją Kiedy Atena odwraca wzrok, różniącą się kilkoma istotnymi cechami. Przeprowadzka Leocharesa z centrum świata na jego peryferie to wolniejsze tempo życia, ale też akcji. Szamałek prowadzi ją sensowniej i staranniej, niż w części pierwszej, gdzie przemieszczaliśmy się z punktu A do B, aby dowiedzieć się, że trzeba odwiedzić jeszcze C. Intryga jest dość skomplikowana, zaś rozwiązanie zaskakujące, zwłaszcza, że trzeba je rozpatrywać w szerszym kontekście geopolitycznym – okazuje się bowiem, że powiedzenie „nasza chata z kraja” nie było prawdziwe w ówczesnym świecie. Szamałek dostrzegł też potencjał w postaci Lamii, która stała się równorzędną bohaterką, choć małżonkowie w zasadzie działają osobno. Postaci drugiego planu o wiele bardziej wyraziste, choć dość stereotypowe, jednak postęp widoczny gołym okiem w stosunku do debiutu. Morze Niegościnne to przyzwoita pozycja dla miłośników kryminałów, w zamierzeniu autora również
oswojenie czytelnika z antykiem, co nie do końca się powiodło, o czym poniżej. Pomimo widocznych ciągot autora do edukowania i popularyzacji wiedzy, powieść jest nade wszystko rozrywką, realizującą schemat popkulturowej powtarzalności i bezpieczeństwa ogranych wątków.

Zatem – co nie gra? Język, zmian nie zanotowano, wciąż irytuje. Ale przenosiny na północne wybrzeża Morza Gościnnego (dziś Czarnego) przyniosły konsekwencje innego typu. O początkach Królestwa Bosporańskiego wiemy bardzo niewiele, greccy pisarzy niemal nie interesują się tym regionem, ledwie jesteśmy w stanie poznać kolejność władców i mniej więcej umiejscowić ich w chronologii. Wielu informacji dostarcza archeologia, pewne wnioski można wyciągać na podstawie późniejszych, nieco lepiej udokumentowanych wydarzeń. Szamałek słusznie zauważa we wstępie, że Grecy wytworzyli tam odmianę kultury helleńskiej, różniącą się mocno od naszych klasycznych wyobrażeń. Dość powszechnie przyjmuje się, że tamte regiony jako pierwsze poddały się procesowi hellenizacji, co doskonale widać po postaciach dwóch władców: półtrackiego Satyrosa i jego gościa Hekatajosa. Tylko że owa akulturacja, potencjalnie mogąca wiele wnieść do powieści, jest przedstawiona powierzchownie. Rozchwiane tożsamości, zderzenie kultury scytyjskiej z
grecką, wpływy perskie, miasto składające się prawie z samych emigrantów, którzy w usiłują zaadaptować macierzystą kulturę do nowych warunków niby tu jest, ale nie tworzy zwartego tła. Można odnieść wrażenie, że każdy Grek wychodzący poza granicę swojego polis zostanie zamordowany przez barbarzyńców, ostatecznie porwany. Jak to się ma do fenomenu doskonale rozwiniętego rolnictwa i jakże istotnego wątku o dostawach zboża do Aten, nie dowiemy się. Zatem ponowię mój zarzut, w Kiedy Atena odwraca wzrok klimat klasycznej Attyki psuł język. W Morzu Niegościnnym zaś trywializowanie egzotycznego i niemal nieznanego polskiemu czytelnikowi tła społeczno-kulturowego, które wytworzyło unikatową cywilizację. Kulturowy kontekst, w którym poruszać się powinny postacie, został zbyt uwspółcześniony, co czytelnikowi ułatwia zrozumienie motywów działania bohaterów, ale jednocześnie odkleja go od realnego tła historycznego w
sposób rażący (np. Grecy Szamałka nie są w ogóle religijni, a wiemy, że właśnie rytuały ku czci różnych bogów wyznaczały rytm życia niemal tak silnie, jak pory roku).

Pozostaje za to przyzwoita rozrywka, któremu takiemu czytelnikowi jak ja, nie wystarcza, gdy obieca mu się kawałek starożytnej Grecji.

d22mug7
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d22mug7