Kim naprawdę jest homo frajer, dowie się cierpliwy czytelnik, doczytawszy książkę Michała Rauszera do końca, bo tam właśnie ukrył autor rozwiązanie zagadki intrygującego tytułu.
Tytułu, który, jak sądzę, zachęca do zapoznania się z pracą Rauszera także takich jak ja profanów, którzy z dziedziny etnografii i antropologii kulturowej czytywali dotąd, ze smakiem, „Sklep potrzeb kulturalnych” Antoniego Kroha albo, pod batutą Leszka Kolankiewicza, próbowali tańczyć „Sambę z bogami”. Notka biograficzna i blurb profesora Wojciecha Burszty pozwalały sądzić, że trafi w moje ręce „Smutek supermarketów”, „Życie seksualne nerdów” albo „Chryzantema, miecz i manga”.
Książka Michała Rauszera skierowana jest jednak do innego czytelnika: do tego, który próbuje średnio skutecznie wznieść się na wyżyny ponowoczesnej humanistyki, w której o psychoanalizie mówi się językiem topologii matematycznej, przerzuca mosty od antropologii kulturowej do semiotyki, a wszystko razem ujmuje w klamrę filozofii. Albo jakoś tak.
Autor wyciąga zatem pomocną rękę do wszystkich tych, co kiedyś płakali z bezsilności nad rokokową prozą Lacana, łamali ołówki nad Žižkiem, a nad ranem, w pełnych znaczeń snach jawił im się Derrida.
Dzieło zmarłego przed ponad trzydziestu laty francuskiego psychoanalityka Jacques Lacana dopiero od niedawna znane jest szerzej w Polsce, a i to raczej za sprawą syntetycznych opracowań, pióra Elizabeth Roudinesco i filozofa Slavoja Žižka. To nie przypadek, że omówienia dorobku psychoanalityka podjął się filozof, gdyż psychoanaliza, według Lacana, wymaga instrumentarium zaczerpniętego z szeroko pojętej humanistyki, od semiotyki i antropologii strukturalnej po filozofię. Autor „Homo frajera” uznał słusznie, że takie myślenie interdyscyplinarne wymaga u czytelnika rozmontowania wielu schematów myślowych, a że nie każdy z nas jest utalentowanym majsterkowiczem umysłu, zdolnym poskładać to wszystko z powrotem, postanowił zatem pomóc, budując coś na kształt „rusztowania do Lacana” z użyciem oswojonych elementów, zaczerpniętych z otaczającego świata i popkultury.
Bibliografia/filmografia z Nabokovem i „Terminatorem” obok Hegla i Gramsciego jest słodką wisienką na torcie, ale „Homo frajer” to zdecydowanie proza dla zaawansowanych.
Ponieważ jednak nie jest jest to książka popularnonaukowa, a stricte naukowa, powstrzymam się od przyznawania punktów, pozostawiając ocenę jej wartości profesjonalistom.