Fura, skóra i oscypki
Zakopane jest malowniczym, pełnym uroku miejscem zachwycającym pięknym krajobrazem i niepowtarzalnym mariażem kultury ludowej i nowoczesności. W sezonie to jednak przede wszystkim atrakcja turystyczna i mekka szpanerów: Krupówki mienią się wszystkimi kolorami tęczy, wszak im bardziej rzucający się w oczy kostium narciarski tym lepiej, zaś do rangi codziennego rytuału urasta paradowanie bez przerwy po głównej ulicy z najdroższymi nartami na ramieniu. To nic, że w przeciągu całego pobytu w górach nie ujrzy się stoku narciarskiego, ważne, że ludzie zobaczą najbardziej „wypasiony” sprzęt. W mieście tym podczas podczas sezonu rozbrzmiewa ryk silników tandetnych, ozdobionych jak choinka, pseudoterenowych aut, nafaszerowanych żywymi reklamami najnowszych trendów na rynku sterydów. Jest też trzecie oblicze Zakopanego, którego nigdy nie ujrzą wielkomiejscy sezonowi szpanerzy czy ludzie czerpiący przyjemność z tego, że z mozołem wdrapują się na górę, robią sobie na szczycie zdjęcie, po czym równie mozolnie z niej
schodzą. Tam właśnie urlopy często spędzają ludzie dość dyskusyjnego autoramentu, dla niektórych z nich jest to ostatnie miejsce wypoczynku – vide słynny „Pershing”. To miasto, w którym finalizowane są bardzo szemrane transakcje, rozgrywają się mafijne porachunki, a przekręty budowlane są na porządku dziennym. Bezwzględne rekiny rynku mają tam istny raj na ziemi, gdyż Zakopane jest gminą, w której zarejestrowanych jest najwięcej firm przypadających na jednego mieszkańca.
Owe ostatnie oblicze Zakopanego opisał Jacek Rębacz w książce Zakopane: sezon na samobójców. Autor, z wykształcenia prawnik, obecnie zajmujący się wyzyskiem turystów wizytujących tytułowe miasto leżące u stóp Tatr, bohaterem swojej powieści uczynił detektywa o dość oryginalnym nazwisku. Oto poznajemy niejakiego Piotra Kluchę, który właśnie otrzymał zadanie rozwikłania sprawy samobójczej śmierci krakowskiego studenta. To jednak dopiero początek spirali dziwnych wydarzeń, z którymi będzie musiał sobie poradzić ów dzielny wywiadowca. Spotka on na swojej drodze ludzi zgoła odmiennych od poczciwej pani sprzedającej „oryginalne” drewniane sztućce wyrabiane na Mazowszu czy nieszkodliwego osobnika w kierpcach handlującego góralskimi pamiątkami made in China. Prowadząc jednocześnie dochodzenie przeciw pewnemu zakopiańskiemu przedsiębiorcy budowlanemu pozna świat mafii, wielkiej polityki i jeszcze większych malwersacji oraz – co najgorsze – narazi się gromadce wiekowych niewiast we włochatych nakryciach głowy
pikietujących przed kioskiem.
Nie wiem, czy mieszkający w Lublinie autor był w Zakopanem po ukazaniu się swojej książki, ale na jego miejscu wykazałbym tam szczególną ostrożność, być może bowiem jakiś porywczy góral nie uzna owego kryminału li tylko za fikcję literacką. Rębacz opisał dość odstręczające miejsce pełne pazernych tubylców obijających deskami własne domostwa, by tylko wyglądały na bardziej „góralskie”, miasto rządzone przez skorumpowanych radnych i czuwającego nad wszystkim księdza-dyrektora, którego taca jest równie przepastna jak koneksje. Mimo że Sezon na samobójców jest fikcją, nietrudno zapewne rozpoznać pierwowzory niektórych bohaterów. Jacek Rębacz przez rok prowadził pensjonat w Zakopanem i zdążył doskonale poznać blaski i cienie tej Polski w pigułce. Książka zrodziła się z impulsu, podczas lektury gorliwie reklamowanego na kartach powieści „Tygodnika Podhalańskiego” autor przeczytał artykuł o nielegalnej sprzedaży działki i postanowił napisać kryminał. Skończył zaledwie po dwóch miesiącach, co, niestety,
momentami jest aż nadto widoczne. Czasem szwankuje narracja, dialogi również mogłyby być bardziej dopracowane, nie można jednak powiedzieć, że Sezon na samobójców jest książką złą. Aczkolwiek Klusze daleko jest do detektywa Marlowe'a, zaś autor zapewne nie ma aspiracji do bycia drugim Chandlerem, jego książka jest nieźle napisanym, choć dość przewidywalnym czytadłem na jeden wieczór, ot, niewymagającą lekturą pozwalającą oderwać się od trosk dnia powszedniego. Jeśli przy okazji czytelnik pozna nieznane mu dotąd mroczne oblicze Zakopanego i będzie miał okazję odnieść tamtejsze polityczne bagienko do sytuacji w całym kraju, można potraktować to za dodatkowy atut tej wciągającej, nie pozbawionej specyficznego humoru powieści.