Trwa ładowanie...
recenzja
11-03-2011 13:33

Freakonomiści podwajają stawkę

Freakonomiści podwajają stawkęŹródło: Inne
d4ekrev
d4ekrev

Jak freakonomiści zareagowali na sukces, którego ponoć się nie spodziewali? Czy rozmienili się na drobne, udzielając dobrych rad i wcielając się w rolę ekspertów od niemalże wszystkiego? Czy rozcieńczyli treść swoich wywodów, publikując kolejną książkę dla tak zwanego opornego czytelnika? Na szczęście tak się nie stało. Napisanie Superfreakomanizajęło zgranemu duetowi Levitt/Dubner cztery lata. Czas wystarczająco długi, aby zebrać ciekawe materiały, zadać intrygujące pytania, czyli zmierzyć się z własnym sukcesem, jakim okazało się wydanie bestsellerowej * Freakonomii*.

Jaka jest bowiem różnica między * Freakonomią, a *Superfreakonomią? Najzwięźlej rzecz ujmując, ulepszoną kontynuacją od artykułów składających się na freakonomię.Być może przedrostek „super" dany jest nieco na wyrost, ale z pewnością lepiej brzmi niż na przykład Freakonomia II. Cóż, nie trzeba być Willliamem Blakem , aby twierdzić, że nigdy nie wiesz, ile możesz, dopóki nie przesadzisz, tłumacząc między innymi, że bezpieczniej prowadzić pod wpływem alkoholu, niż wybrać się w stanie wskazującym na spożycie na spacer, czy też udowadniając, że prawdopodobniej przeciętny Amerykanin popełni samobójstwo niż da się zabić w wyniku zamachu terrorystycznego.

Można górnolotnie oznajmić, że superfrekonomia, to freakonomia, która zyskała samowiedzę, a mówiąc bardziej po ludzku – myśl przewodnia została cudownie odnaleziona.Brzmi ona zaskakująco banalnie: „Ludzie reagują na bodźce". W związku z czym, dowiemy się, dlaczego terroryści powinni ubezpieczyć się na życie (nie z tych samych powodów dla których piloci kamikadze zakładali kaski), dlaczego montowane w samochodach foteliki dla dzieci są zbyteczne, a także poznamy zadziwiające pomysły na walkę z globalnym ociepleniem. Ciekawskich świata książka z pewnością się spodoba, a rozważania zamieszczone w niniejszej publikacji sprawiają wrażenie zwięźlejszych, przypominając o istnieniu starej dziennikarskiej zasady, że nie ma tak dobrego tekstu, którego nie dałoby się skrócić.

Dlatego kończąc, pozwolę sobie na nie do końca wybredne spostrzeżenie. Superfreakonomię rozpoczyna tekst o prostytucji w Chicago (dzięki któremu dowiedziałem, że tamtejsi alfonsi są uczciwsi od agentów nieruchomości), a kończy efektowna coda na temat prostytuującej się kapucynki – chodzi rzecz jasna o małpę, a nie o zakonnicę. Czyżby autorzy kolejnego bestsellera sugerowali, że nie do końca dali się sprzedać, uprawiając etyczny biznes, a nie niemoralnie odcinali kupony od poprzedniego sukcesu. Być może. W końcu istnieje również subtelna różnica pomiędzy prostytucją a dawaniem ciała.

d4ekrev
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4ekrev