Wydawałoby się, że Małgorzata i Krzysztof to para idealna. Stabilne pozycje zawodowe, dwójka odchowanych synów, stateczne, wygodne, życie. Ale to tylko pozory. Ona, elegancka, idealna, niczym żona ze Stepford, swoje chore ambicje przelewa na męża, on, z urokiem George’a Clooneya, nie do końca radzi sobie w narzucanych rolach. Żyją razem, ale jednak obok siebie, niby zakochani, a jednak zakłamani. Bo nie żyją sami… Do czego może doprowadzić tłumiona frustracja, nieszczerość i fatalne zauroczenie…?
Sam tytuł powieści – „Lady M.” – mówi wprost, że główną rolę otrzyma kobieta. Małgorzata, współczesna Lady Makbet, jest pełną uroku i charyzmy kobietą, która nie przebiera w środkach, by osiągnąć swój cel. Inteligentna i przenikliwa, doskonale wie, jak manipulować otoczeniem, robi to niepostrzeżenie, z wdziękiem i klasą. Choć sama nie pozostaje bierna zawodowo, wciąż wywiera presję na mężu, mając nadzieję, że rozwinie swoją karierę naukową w kierunku, który mu narzuci i zapewni jejżycie, jakie sobie wymarzyła. Kocha, ale nie bezwarunkowo, pomaga, ale nie bez celu, stara się, wspiera, dopinguje, ale niczego nie robi bezinteresownie. Jest pełna sprzeczności, czuła, a zarazem wyrachowana, ciepła, ale niewzruszona jak góra lodowa. To niezwykle silna, charakterna postać, którą Ałbnena Grabowska stworzyła z dbałością o każdy szczegół, bohaterka, którą nie sposób polubić, ale której też trudno się oprzeć. W przeciwieństwie do Krzysztofa – mężczyzny w typie Piotrusia Pana, spolegliwego, pogodzonego z losem, a
zarazem po cichu buntującego się. Choć jego postać jest równie silnie nakreślona i dopowiedziana, nie ma co się łudzić – to Małgorzata, Lady M., odpowiada za całą historię. Choć nie wygrała z Lady Di…
Precyzyjnie skonstruowana, wciągająca powieść królowej literatury kobiecej jest prawdziwą ucztą dla amatorów dobrej książki. Silne charaktery, fabuła o fatalistycznym charakterze, miłość, zbrodnia, kara i… życie. Ponadczasowa problematyka powieści sprawia, że czyta się ją z jednej strony jak historię obyczajową, ot, o nie do końca szczęśliwym małżeństwie, a z drugiej jako swego rodzaju przypowieść i przestrogę. Lekturze towarzyszy aura niepokoju, goryczy, a zarazem współczucia dla każdej ze stron, bo tak naprawdę wszyscy bohaterowie są słabi, są więźniami własnych wizji doskonałych planów, ambicji, (nie)spełnionych uczuć, konsekwentnie dążą do samozniszczenia i destabilizacji tego, co stworzyli, popełniając szereg błędów, za które przyjdzie im słono zapłacić. Komu najwięcej…?
„Lady M.” to powieść o destrukcyjnej sile kobiecego uroku i o uroku w ogóle, o sile i bezsilności oraz o tym, jak łatwo się zgubić nawet na swojej drodze… Godna polecenia, przeczytania, refleksji.