Trwa ładowanie...
recenzja
09-02-2015 13:57

Erotyczny komiks w kanonie

Erotyczny komiks w kanonieŹródło: Inne
dbyulev
dbyulev

W ubiegłym roku Egmont postanowił uruchomić cykl, składającą się 12 kanonicznych komiksów, które każdy powinien znać. „Kanon Komiksu” nie posiada jednolitej szaty graficznej, a przynależność można rozpoznać poprzez logotyp umieszczony na IV stronie okładki. W lwiej większości (z jednym wyjątkiem) są to wznowienia wcześniej wydanych albumów. Założenie cyklu miało charakter stricte marketingowy, jak mówił w wywiadzie z Łukaszem Chmielewskim Tomasz Kołodziejczak (redaktor prowadzący) projekt skierowany jest „do osób dotąd komiksem mało zainteresowanych i nie znających się na nim”. I w kontekście tej wypowiedzi warto zastanowić się nad wspólnym dziełem dwóch wielkich artystów europejskiego komiksu: Hugo Pratta (scenariusz) i Milo Manary (rysunki).

Indiańskie lato” w warstwie fabularnej ma sporo wspólnego z powieścią „Szkarłatna litera” Nathaniela Hawthorne’a. Akcja obu książek dzieje się mniej więcej w tym samym czasie i miejscu: XVII wiek, Nowa Anglia, bohaterami są z jednej strony angielscy osadnicy (purytanie), a z drugiej rdzenni mieszkańcy - Indianie. W obu tekstach kultury mamy okazję zapoznać się z relacjami łączącymi wspomniane powyżej grupy, ale także podejrzeć życie codzienne purytańskiej społeczności w Salem i forcie New Canaan.

Dla Pratta punktem wyjścia są dramatyczne wydarzenia pewnego letniego dnia, rozgrywające się na plaży: dwaj Indianie z plemienia wodza Squanda rzucają się na samotnie spacerującą dziewczynę, dochodzi do gwałtu, świadkiem wydarzenia jest Abner Lewis, który niewiele się zastanawiając, sięga po muszkiet i zabija oprawców. Epizod przedstawiony w prologu doprowadza do zerwania sojuszu, dochodzi do krwawych starć między mieszkańcami fortu a Indianami. Pratt poprzez rodzinę Lewisów wprowadza czytelnika do zdegenerowanej i niemoralnej społeczności New Canaan, ukazując mu podwójną moralność i hipokryzję mieszkańców (polecam zwrócić szczególną uwagę na demonicznego pastora Blacka). Z planszy na planszę konflikt narasta, zatacza coraz szersze kręgi. Scenarzysta niespiesznie, wręcz leniwie, stopniuje napięcie, aż do punktu przesilenia, gdy nagle przedstawione wydarzenia przyspieszają, akcja zacieśnia się niczym oblężenie indiańskich wojowników wokół fortu - jest w tej konstrukcji wielka sprawność.

Milo Manara znany jest ze swego upodobania: nie może się powstrzymać przed rysowaniem nagich kobiet, scen seksu i masturbacji. I, przyznam szczerze, fakt, że „Indiańskie lato” zostało napisane dla tego artysty jest największym problemem albumu. Scenarzysta wprowadza do narracji sceny, które pozwalają Manarze narysować kolejne „momenty”. Oczywiście nie można odmówić, że całość prezentuje się ładnie, jednakże dla samej akcji są one zbędne, a z bohaterów robią perwersyjnych dewiantów.

dbyulev

Autor „Dwóch podróży z Fellinim” posługuje się czystą kreską, każda nakreślona linia jest celowa, obraz nie zostaje zaciemniony poprzez „ciężkie” nałożenie tuszu. Włoski rysownik używa szerokiego kadru, „kamera” sunie leniwie, okazując sceny w rozległej perspektywie. Panele są duże i większość z nich jest naprawdę ładna. Mistrzowski jest prolog, który rozgrywa się na plaży, a wydarzenia opowiedziano bez użycia słów - szkoda, że gdzieś z biegiem akcji, wytracona zostaje energia początkowych scen. Album pierwotnie ukazał się we Włoszech ponad 30 lat temu. Ta informacja ma niejakie znaczenie, gdy patrzymy na subtelnie nałożone kolory.

„Indiańskie lato”, ze względu na mnogość scen erotycznych i miejscami pornograficznych, jest albumem dla dorosłego czytelnika. Umieszczenie go w cyklu „Kanon Komiksu” jest sygnałem dla „osób (…) komiksem mało zainteresowanych”, że medium graficzne może także snuć opowieści á la „Pięćdziesiąt twarzy Greya”. Osobiście byłbym za tym, aby miast omawianego albumu wydawca zaprezentował autorski komiks Hugo Pratta, choćby jakąś przygodę Corto Maltese.

dbyulev
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dbyulev

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj