Eichmann przyznał się do winy. Ujawnione taśmy rzucają nowe światło na "architekta Holokaustu"
Adolf Eichmann, główny architekt Holokaustu, przyznaje się do winy. Taśmy z jego wypowiedziami zostały ujawnione po 60 latach. Prezentują ludobójcę świadomego swych czynów, a nie zwykłego urzędnika.
Adolf Eichmann był głównym architektem Holokaustu jako funkcjonariusz wysokiego szczebla w Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa III Rzeszy. Jego zadanie: zorganizować transport Żydów z całej Europy do obozów zagłady, w tym Auschwitz.
Po wojnie, dzięki pomocy Kościoła katolickiego, w tym głównie urzędującego w Watykanie austriackiego biskupa Aloisa Hudala, Eiechmann uciekł do Argentyny. Schronienia udzielił mu, jak wielu innym nazistom, prezydent Peron.
W maju 1960 r. grupa agentów izraelskiego Mosadu pojmała Eichmanna w Argentynie i uprowadziła go do Izraela bez zgody Argentyny na ekstradycję. Proces w Jerozolimie trwał od kwietnia do czerwca 1961 r.. Relacjonowały go radio i telewizja, co było nowością, jeśli chodzi o wpływ wymiaru sprawiedliwości na opinię publiczną.
Prokurator przedstawił Adolfa Eichmanna jako głównego sprawcę Zagłady, na równi z Heinrichem Himmlerem i Reinhardem Heydrichem. Zarzucono mu organizowanie deportacji Żydów do obozów śmierci.
Urzędnik III Rzeszy bronił się, twierdząc, że był tylko niewiele znaczącym trybikiem w wielkiej machinie państwowej; wykonawcą rozkazów, który nie mógł się przeciwstawić obowiązującemu prawu i poleceniom zwierzchników. Twierdził, że nie wiedział, co się działo w obozach.
Nazista został skazany przez sąd na śmierć przez powieszenie. Powieszono go w nocy z 31 maja na 1 czerwca 1962 r., ciało spalono, a prochy wrzucono do morza poza wodami terytorialnymi Izraela. Proces opisała Hanna Arendt w znanej książce "Eichmann w Jerozolimie. Rzecz o banalności zła".
Spowiedź diabła
60 lat po tamtym procesie na jaw wyszły nowe fakty, a to dzięki izraelskiemu filmowi dokumentalnemu "The Devil’s Confession: The Lost Eichmann Tapes" – czyli "Spowiedź diabła – zaginione taśmy Eichmanna".
Otóż twórcom filmu udało się dotrzeć do taśm magnetofonowych, na których zapisano słowa Eichmanna. Słychać na nich jak sam nazista przyznaje się do winy. W czasie procesu w latach 60. taśmy te były niedostępne dla izraelskiej prokuratury. Sąd dysponował jedynie spisaną transkrypcją, która zdaniem Eichmanna była błędna. Sąd dopuścił tylko te strony transkrypcji, na których były ręczne dopiski/poprawki Eichmanna.
W czasie procesu oskarżony bał się, że taśmy ujrzą światło dzienne i jednak trafią do sądu. Nie stało się tak.
Jak powstało nagranie? Otóż w 1957 r. mieszkający w Buenos Aires Eichmann udzielił wywiadu rzeki byłemu holenderskiemu esesmanowi o nazwisku Willem Sassen, w którym mówił otwarcie o swojej roli, nie ukrywając nienawiści do Żydów i żalu, że nie udało mu się dokończyć planu eksterminacji. Holender nagrywał, bo miał zamiar napisać książkę, która miała być wydana po śmierci Eichmanna. Nazista liczył, że pieniądze ze sprzedaży książki trafią do jego żony i dzieci po jego odejściu.
Na taśmach Eichmann mówi m.in.: - Gdyby udało nam się zabić 10,3 mln Żydów [czyli wszystkich Żydów w Europie – red.], powiedziałbym z satysfakcją: ‘Dobrze, pokonaliśmy wroga’. Udałoby nam się wypełnić naszą misję. Ale, niestety, nie udało się.
Eichmann mówi też, że nie obchodziło go, czy Żydzi wysłani przez niego do Auschwitz przeżyją czy nie. – Wiedziałem, co się działo z Żydami. Ci, którzy nie nadawali się do pracy, musieli być wysłani na ostateczne rozwiązanie i tyle. Niczego nie żałuję. Nie mam zamiaru mówić, że zrobiliśmy coś złego – mówi.
Na nagraniu słuchać, że kiedy do pokoju wlatuje mucha, Eichmann zabija ją i mówi: - Ta mucha miała żydowski charakter.
Z taśm jasno wynika, że Eichmann kłamał, gdy mówił w czasie procesu, że nie miał pojęcia co się działo się z Żydami wysyłanymi przez niego do obozów zagłady.
Taśmy (w sumie ocalało 15 godzin z 70 nagranych w 1957 r.) były dotąd zamknięte w niemieckim archiwum federalnym w Koblencji i teraz po raz pierwszy zostały ujawnione izraelskim producentom filmowym.
Film został pokazany na festiwalu filmowym w Izraelu oraz w tamtejszej telewizji, ale ma trafić wkrótce do światowej dystrybucji.
Nie był trybem w maszynie
Prasa w Izraelu pisze o przełomie. Zdaniem producenta filmu, Kobi Sitta, który wypowiada się w "The Jerusalem Post", fałszywa jest teza o tym, że Eichmann był tylko przeciętnym, banalnym biurokratą zza biurka.
Sitt: - Eichmann zdołał przekonać świat, że tylko wykonywał rozkazy i był tylko trybikiem w machinie państwa. Jednak z taśm wynika jasno, że nie miał wyrzutów sumienia i nie żałował tego, co zrobił. Był stuprocentowym nazistą i nie miał dla nikogo litości.
The Devil's Confession: The Lost Eichmann Tapes - Trailer
Zapytałem dra Michała Trębacza, kierownika Działu Naukowego Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN w Warszawie, czy jego zdaniem ujawnione taśmy rzucają nowe światło na Eichmanna.
Trębacz uważa, że nagrania bezsprzecznie ukazują Eichmanna jako zdeklarowanego nazistę, silnie oddanego swoim przekonaniom: - Na udostępnionych taśmach rozmówca nie wykazuje śladu wyrzutów sumienia ani poczucia winy z powodu roli, jaką odegrał w Zagładzie. Eichmann obnaża swoją radykalnie złą postać wiernego działacza III Rzeszy, żyjącego w zwodniczo normalnej skorupie podległego urzędnika. Eichmann nie był bynajmniej "bezmyślnym podwładnym". Był zdeterminowanym wyznawcą i wykonawcą planu ludobójstwa, dokonywanego w imieniu partii nazistowskiej.
Czy oznacza to, że fałszywa jest słynna teza Hannah Arendt o banalności zła? Przypomnijmy, że amerykańsko-niemiecka filozofka, pisarka i reporterka, nie widziała w Eichmannie zażartego antysemity, ale raczej zwykłego, przeciętnego, acz bezdusznego biurokratę.
Michał Trębacz: - Teza Arendt o banalności zła, którą przedstawiła w książce poświęconej procesowi Adolfa Eichmanna była krytykowana i podważana już w momencie publikacji w 1963 r. Zarzucano jej przedkładanie tego, kim był Adolf Eichmann, ponad nadrzędny fakt – czego się dopuścił. Polemikę z Arendt prowadzili historycy i filozofowie, tacy jak Gershom Scholem. W późniejszym okresie ustalenia i oceny Arendt podważane były m.in. przez Deborę Lipstadt, która w swojej pracy o Eichmannie przedstawiła go jako nazistowskiego zbrodniarza – osobę popierającą i wspierającą ideę czystości rasowej.
- Odkrycie taśm z nagraniami rozmów z Eichmannem wskazuje, iż duże znaczenie w jego działaniach miała ideologia - dodaje Trębacz. - Niezbicie dowodzi, że nie był, jak deklarował podczas procesu, jedynie "trybem w maszynie", a aktywnie przyczynił się do wymordowania milionów ludzi.
Sebastian Łupak, dziennikarz Wirtualnej Polski