Trwa ładowanie...
recenzja
26-07-2013 12:26

Dwóch starych głupców na wielbłądzie

Dwóch starych głupców na wielbłądzieŹródło: "__wlasne
d2j2ejp
d2j2ejp

Właśnie taki tytuł w oryginalne ma książka Victorii Twead, emerytowanej nauczycielki angielskiego, która wraz z mężem postanowiła wyjechać do Bahrajnu, by podreperować nieco swój domowy budżet. Jego „nie do końca zgodne” polskie tłumaczenie jest równie intrygujące – zwiastuje przygodę z egzotyką, nutkę tajemnicy, poznanie zupełnie innego świata w fascynującej historii. I nie mija się z prawdą.

Maleńki Bahrajn przyjął Vicky i Joego z otwartymi ramionami. Małżeństwo, już nie pierwszej młodości, świadome trudu, jaki bierze na swoje barki, z optymizmem spoglądało w przyszłość, która miała otworzyć przed nimi nowe perspektywy i wiele szans. Chcąc nieść kaganek oświaty, szybko uświadomili sobie, że ów trud jest nieco większy i… zupełnie zbędny, bo niereformowalna bahrańska młodzież ani śniła o nauce angielskiego czy fizyki. Ale cóż, przetrwać w szkole trzeba było, a już na pewno było warto – dla przyjaźni, dla wielu fascynujących doświadczeń, dla poznania smaku innego, orientalnego świata.

A skoro o smaku mowa, Nasz rok w Oriencie, poza zabawną, szczerze interesującą historią głównych bohaterów, oferuje nie tylko intelektualną przyjemność. Kilkanaście przepisów kuchni Dalekiego Wschodu stanowi oryginalną dokładkę do powieści, ale z pewnością nie jest jego główną częścią, dlatego może dziwić patronat kulinarnych wortali - powieści Twead daleko bowiem do osobliwych przewodników kulinarnych w stylu Świata od kuchni Anthony’ego Bourdaina , choć trzeba przyznać, że ma smaczek.

Szczerość, prostota i otwartość, z jaką autorka opisuje przygody swoje i swojego męża, ma w sobie głęboko wyczuwalną naturalność, samą w sobie nieco egzotyczną, w dobie książek pełnych patosu, tworzonych na wyrost. Nasz rok w Oriencie jest powieścią bardzo przejrzystą, płynną i lekką, a zarazem pełną kolorów, z niemalże wyczuwalną gorącą temperaturą i silnie naładowaną emocjami, które codziennie wzbogacały zmagania Tweadów z rzeczywistością. Na rok opuścili Hiszpanię, swoją idylliczną wioskę i gospodarstwo, by zmierzyć się z zupełnie innym światem, tajemniczym, niemalże nieodkrytym, tak dalekim od ich dotychczasowego życia. Czy był taki, jak sobie wyobrażali…? Wkroczyli w niego odważnie, z zapałem i optymizmem, który – choć miewał chwile załamania – nie opuszczał ich nawet w niebezpiecznych momentach politycznych przewrotów w państwie. Doskonale odnaleźli się w nowej rzeczywistości, dostosowali się do niej, znosili wszelkie nowinki, na które nie zawsze byli przygotowani. Zaskakiwało ich wszystko, od
sposobu jazdy, po zasady panujące w szkole. Ich niewymuszona determinacja jest godna podziwu, a barwność, z jaką autorka wspomina przygody w Bahrajnie, są doskonałym świadectwem pewności siebie i swojego miejsca w świecie. Nie ma tu miejsca na zbytnią nostalgię (choć wizja powrotu do kraju bywała naprawdę kusząca…), na załamywanie rąk nad uciążliwym dla Brytyjczyków zamieszkałych w Hiszpanii, Ramadanem czy ubolewanie nad niesfornością podopiecznych. Jest za to przegląd wyjątkowo zróżnicowanych charakterów, zobrazowanych bardzo wyraziście, mnóstwo ciekawostek związanych z krajem i jego obyczajami, a przede wszystkim potężna dawka humoru, dystansu bohaterów do samych siebie i swoistej walki kultury wschodniej z zachodnią. Co może z niej wyniknie…?

d2j2ejp

Nasz rok w Oriencie to także bardzo prosta, ale jakże prawdziwa lekcja o tym, że nigdy nie jest za późno, by podejmować wyzwania. Potok rozczarowań i radości, feeria barw, smaków, osobowości, ciekawość nieznanego – Victoria i Joe doznali wszystkiego, ale niczemu nigdy się nie poddali. Ich historia to też spełnienie starego, dobrego powiedzenia, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Mimo poznania wielu fantastycznych ludzi, dzięki którym czas spędzony w Bahrajnie był tak niezwykły, z przyjemnością wrócili do własnego domu. I choć swój rok w Oriencie wspominają ciepło i z sentymentem, zdecydowanie bardziej wolą być „dwójką starych głupców” z kurami niż na wielbłądzie.

Pyszny kawał lekkiego, wprawnego pióra, spora dawka humoru i inteligencji, prawdziwy relaks – powieść jest inspirująca, zabierze w podróż gdzieś na koniec świata, wrzuci w wir zwyczajno-niezwyczajnych wydarzeń i zdecydowanie zachęci do poznawania dalszych lub wcześniejszych perypetii Victorii i Joego. Warto, naprawdę warto!

d2j2ejp
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2j2ejp