Świat oszalał na punkcie Harry’ego Pottera. Swoista obsesja ogarnęła zarówno dzieci, które połknęły bakcyla i zapałały miłością do magii i czarów oraz dorosłych, zaskoczonych chyba faktem, że można opowiedzieć bajkę zupełnie inaczej.
Amor z ulicy Rozkosznej to nie jest polska wersja książki o małym magiku. Zresztą to nawet dobrze, bo jeden Harry w zupełności wystarczy. Jeśli ma się 10 lat, mieszka w Polsce, ma rodziców naukowców oderwanych od rzeczywistości, a na imię Amor, Korzonek po ojcu, to jakie nas czeka życie? Co najmniej dziwne, bo nietypowe imię i nazwisko to zwykle przekleństwo dla dziecka.
Państwo Korzonkowie kupują w Maślankach bardzo okazyjnie dom – świetnie urządzoną willę – której poprzedni właściciel, Adam Wiśniewski, nie był nikomu bliżej znany. Dom się znajduje przy ulicy Rozkosznej. Tuż po przeprowadzce Amor orientuje się, że mieszka z nim duch smoka Wiltora, który jest nieustannie gnębiony przez Pływalca. Amor Korzonek został wybrany na smoczego wybawiciela, bo jeśli Wiltor zginie – zginie wraz z nim świat bajek.
W świecie realnym w ferworze przeprowadzkowym zostaje skradziony fortepian Korzonków, rodzinna pamiątka, jak się okaże – bardzo ważna dla misji chłopca. Do poszukiwań zguby dołącza się policja, która jednocześnie poszukuje tajnego współpracownika policji, a jest nim… Adam Wiśniewski.
Do rozwiązania wszystkich zagadek przyczynia się Amor wraz ze swoją nową przyjaciółką – Kunegundą Brzuchach.
Napisanie książki dla dzieci w dobie taniej masowej rozrywki, jakiej dostarcza telewizja i Internet, to wielka sztuka. Młodzi czytelnicy właściwie nie czytają, tak więc chylę czoła przed talentem Liliany Fabisińskiej. Udało się jej dokonać rzeczy naprawdę istotnej – przywróciła mi wiarę w pisarzy, którzy tworzą książki o dzieciach i dla dzieci. Książki nietypowe, bo uczące przełamywania stereotypów i krzewiące szkolne przyjaźnie, rozpadające się z powodu wielkich sekretów, ale ponownie rozkwitające.
Pojawia się tutaj także rzecz bardzo nam współczesna: niejednokrotnie dzieci są zdecydowanie bardziej dojrzałe od swoich rodziców, a co za tym idzie – także bardziej odpowiedzialne.
Amora z ulicy Rozkosznej polecam bardzo gorąco, zwłaszcza młodym czytelnikom, ponieważ jest to coś więcej niż piękna otoczka z magii. Znajdziemy tutaj prawdziwy świat z problemami dziecka, wkraczającego w swój nastoletni świat dorastania. Natomiast sama autorka daje nadzieję, że świat książek dla dzieci i młodzieży znalazł w niej godnego następcę Hanny Ożogowskiej, Małgorzaty Musierowicz czy Edmunda Niziurskiego czy Zbigniewa Nienackiego (tego od Pana Samochodzika).