W to, że – jak głosiła popularna w latach mojego dzieciństwa szkolna piosenka – „z książki płynie odwaga, książka w życiu pomaga”, wierzę niepodważalnie od czasów, gdy nauczyłam się czytać i niemal w każdej, nieraz pozornie banalnej książeczce odnajdywałam jakąś uwagę, napomnienie, przykład, wskazujące pośrednio lub bezpośrednio, jak należy (albo nie należy) się zachować w danej sytuacji, jak zrozumieć nie zawsze czytelne zachowanie drugiego człowieka. Trudno się więc dziwić, że skusiła mnie pozycja o tak wymownym tytule, wspartym jeszcze równie wymowną treścią noty wydawniczej: „(...) to owoc bogatego i niezwykle świadomego doświadczenia czytelniczego, traktowanego jako swego rodzaju droga życia. To także pretekst do mówienia o sprawach i problemach egzystencjalnie ważnych – najważniejszych. To zaproszenie do czytania – książek skłaniających do przemyśleń i przynoszących pociechę, wszystkich, które w taki lub inny sposób zasługują na uwagę lub przypomnienie.”
Po takiej zapowiedzi, któż nie zechciałby sprawdzić, co kryje się wewnątrz ponadczterystustronicowego tomu? Nim jednak potencjalny czytelnik zabierze się do lektury, winien wpierw zapoznać się z przedmową, z której dowie się, być może, że treść zbioru całkowicie lub w części rozmija się z jego oczekiwaniami. Jeśli bowiem spodziewał się odbyć pasjonującą podróż po krainie książek najróżniejszego autoramentu, ale połączonych wspólnym mianownikiem dostarczania wiedzy o człowieku i jego zachowaniach, czy też będących źródłem życiowego optymizmu – nie tędy droga; podobnych tytułów wskaże mu autorka ledwie kilka, i to przeważnie wspomnianych ledwie zdawkowo, w posłowiu. Jeśli zaś wcześniej sięgnie po przedmowę, dowie się, że zbiór zawiera głównie recenzje „pozycji o charakterze religijno-duchowym”, publikowane wcześniej na łamach prasy katolickiej lub w dziale religijnym lokalnej gazety i gdyby nie pewne obiektywne przeszkody, zostałby zatytułowany zupełnie inaczej, mianowicie „Z lektur pobożnych” (co znacznie
uprościłoby sprawę, wskazując wyraźniej na tematykę książki). Powiedzmy szczerze: wyznawca religii niechrześcijańskiej czy też człowiek całkowicie bezwyznaniowy (co przecież nie wyklucza poszukiwania przez niego recepty na dobre życie) znajdzie tu dla siebie niewiele albo zgoła nic; chrześcijanin wyznania innego niż katolickie wybierze w najlepszym razie kilkanaście spośród ponad stu omawianych przez autorkę pozycji, ale nawet wierzącemu i praktykującemu katolikowi przyjdzie się dobrze pomęczyć, jeśli nie spełnia pewnych warunków... A są nimi: wykształcenie co najmniej średnie (ze wskazaniem na wyższe humanistyczne) i posiadanie solidnej wiedzy z zakresu historii Kościoła, podstaw teologii i filozofii, pożyteczne też byłoby systematyczne czytywanie prasy katolickiej względnie uczestnictwo w którejś z formacji grupujących aktywnych intelektualnie członków Kościoła.
Zwykły Boży prostaczek, choćby wierzył jak najgoręcej i miał niezłomną wolę zbliżenia się do Boga poprzez lekturę, zawaha się niechybnie przed sięgnięciem po książkę, o której dowie się od autorki, że „zmierza w kierunku (...) zbudowania teoretycznego modelu postępowania metodologicznego teologii literatury” lub zawiera treści „o orientacji personalistycznej (...), mitograficzno-antropologicznej (...) i hermeneutycznej”. Jeśli się będzie co krok natykał na „apoftegmaty”, „zamysły parenetyczne”, „transcendowanie zastanego”, „mistagogię” i „sytuację egzystencjalno-eschatologiczną”, gotów doświadczyć raczej utrudnienia życia, niż pomocy... Gwoli sprawiedliwości przyznać trzeba, że wśród zebranych w książce recenzji jest sporo takich, których lektura nie wymaga dogłębnej znajomości słownika wyrazów obcych i encyklopedii filozoficznej, a i sama tematyka prezentowanych tytułów stanowczo bliższa jest przeciętnemu człowiekowi, dotycząc np. rozwiązywania problemów w małżeństwie chrześcijańskim (Jak kochać i być
kochanym J.Powella) czy postępowania w obliczu nieuchronnego końca (Zanim uderzy dzwon ks. M. Malińskiego). Ta dwoistość repertuaru lektur i użytego do ich przedstawiania języka staje się zupełnie oczywista, gdy wiemy, że autorka – profesor literaturoznawstwa – publikowała swoje recenzje w mediach adresowanych do dwóch, tylko w minimalnym stopniu się nakładających, kręgów odbiorców. Jednak i w grupie łatwiejszych tekstów można natrafić na twardy orzech do zgryzienia, bowiem znajduje się w niej kilkanaście omówień tytułów poświęconych roli medytacji i modlitwy kontemplacyjnej w życiu duchowym katolika. Chcąc znaleźć odpowiedni dla siebie, warto by znać różnicę między duchowością karmelitańską a ignacjańską i wiedzieć co nieco o Ojcach Pustyni – a więc znowu orientować się w sprawach wykraczających poza zwyczajowy zakres edukacji religijnej, odebranej podczas szkolnych katechez…
Zatem dla pewnej, dość wąskiej, grupy czytelników, zbiór tekstów Zarębianki może okazać się niezwykle cennym przewodnikiem po krainie literatury religijnej, u pozostałych wytwarzając poczucie niedosytu, wynikającego – paradoksalnie – z nadmiaru fachowości. Szkoda, że sama autorka czy też wydawca nie pomyśleli o podzieleniu go na dwa osobne tomiki: jeden skierowany do ludzi na co dzień obcujących z ambitną i wyrafinowaną literaturą teologiczno-filozoficzną, drugi – do tych, którzy poszukują książek rozumnych i inspirujących, lecz niekoniecznie wymagających wysokiego stopnia wtajemniczenia. Czytelników zadowolonych z rekomendacji lektur byłoby wówczas zapewne dwa razy więcej...