Chris Szczypiorski i Lenka Nemeckova. Założyciele dobrze zapowiadającego się niewielkiego funduszu powierniczego. Szukający lokalizacji kolejnego biura rozwijającego się od dwóch lat interesu. Tym razem w środku nowej Europy, w Pradze, „naturalnym” środowisku Lenki. W otoczeniu charakterystycznych piwnych knajp, historii zaklętej w kamiennych budowlach. W podmuchach wietrzyku obiecujących zmian i nowych perspektyw. Spacer starymi uliczkami do Złotego Niedźwiedzia w poszukiwaniu czegoś na ząb i czegoś do poprawy nastroju. Przerwany jednym szybkim pociągnięciem noża po gardle dziewczyny. Punkt wyjścia. A potem... historia walki o fundusz przeplatana historią kariery Chrisa i jego przyjaciół. Poszukiwania prawdy o śmierci Lenki i o tym co się zdarzyło kilka lat temu.
Książki nie potrafię ocenić jednoznacznie. Ani bardzo dobra, ani bardzo zła. Powieść obyczajowa z wątkami kryminalnymi. Przejrzyste, zrozumiałe zdania. Opisy niezbyt rozbudowane, z ledwie rzucającą się w oczy delikatną nutką poezji. Rozsądne proporcje opisów i dialogów. W pierwszej chwili, gdy wziąłem książkę do ręki i przeczytałem opis z tyłu okładki, ogarnęły mnie wątpliwości. Przed oczami przewinęli mi się bankierzy, dealerzy, akcje, obligacje. Niezbyt fascynujący mnie świat pieniędzy, bezwzględnej walki, sprytu i gry pozorów. Świat w którym człowiek jako taki się nie liczy o ile nie jest autorem kolejnych zer na milionowych czekach. Powieść, na szczęście, pod tym względem okazała się miłym zaskoczeniem.
Świat bankowy jest obecny, bo w tym otoczeniu toczy się akcja, ale nie specjalnie męczy. Można mieć zastrzeżenia do psychologicznego rysunku postaci. Postacie wypadają dość blado. Chociaż biorąc pod uwagę, że narratorem jest akurat dość zamknięty w sobie Chris, ten sposób widzenia świata i ludzi jest wiarygodny. Tak jak ograniczone okazywanie emocji. Wydaje mi się jednak, że bardziej to wynika z faktu, że Ridpath nie potrafi dobrze oddać silnych uczuć. Fragmenty ukazujące emocje targające ludźmi to najsłabsze miejsca w książce.
Dużo lepiej autor wypada jako bystry obserwator świata i ludzi. Zasad rządzących dżunglą wielkiego biznesu bankowego. Drobiazgów wpływających na codzienne kontakty międzyludzkie. Wygląda na to, że Ridpath lubi krótkie, zdecydowane opisy ludzi i ich myśli, a nie głębokie dywagacje i analizy. W dużym stopniu odpowiada to dynamice akcji. Powieść robi wrażenie sterylnej: brak bogactwa świata, natłoku myśli, ferii barw dźwięków. Dla niektórych może to właśnie być jej zaletą. Napięcie jest dobrze stopniowane i to do samego końca. Autor nie męczy specjalistycznymi informacjami, a to co podaje jest samo w sobie ciekawe i zrozumiałe nawet dla laika.
W książce pojawia się szereg pytań: czy można robić wielkie interesy i zachować ludzkie uczucia? Czy można obracać milionami i być uczciwym, porządnym człowiekiem dla którego liczą się słowa, przyjaźń, zasady? Czy można być sobą i jednocześnie służyć firmie, która żąda od ciebie coraz więcej i to prawie w każdym aspekcie życia? A jak podwinie ci się noga, to żegna cię bez bólu i żalu w ramach... reorganizacji. No cóż, im świat większych pieniędzy, władzy i zależności tym prostsze pytania i trudniejsze na nie odpowiedzi.