Powieść Catherine Banner ma w sobie coś z klasyki, elegancji, powieści, które zostają w świadomości na długo, długo. Świetnie skonstruowana fabuła, lekki, nie przesadzony język, wyraziste postaci i klimat, który urzeka z każdą stroną. „Dom na Skraju Nocy” jest jak dobry film, nastrojowy, przyjemny, z paletą różnorodnych emocji, do którego chętnie się wraca.
Amadeo Esposito, lekarz, przyjeżdża na małą wyspę Castellamare, by znaleźć pracę. Okazuje się, że to urokliwe miejsce może mu zaoferować niemal wszystko. Znajduje na niej nie tylko pracę, ale również miłość i swoje miejsce na ziemi. Wyspa staje się jego domem, a tajemniczy Dom na Skraju Nocy, w którym otwiera bar, świadkiem pokoleniowych przemian i zawiłości historii. Miłość, rodzina, zdrada, tajemnice i coroczne obchody święta patronki wyspy, świętej Agaty, powoli, nieśpiesznie odmierzają czas. A wśród narodzin i śmierci, głośnych roześmianych turystów i skrywanych łez, wśród przyjaźni i sekretów stale i niezmiennie stoi Dom na Skraju Nocy, cichy, ale jakże znaczący świadek każdego oddechu rodziny Esposito i innych mieszkańców wyspy.
Powieść to rodzinna saga, przepełniona emocjami, wielowymiarowa. Na małej wyspie życie toczy się w swoim własnym, jakby zwolnionym tempie. Wszyscy się znają, plotki roznoszą się szybciej niż wieje wiatr, a szczęście jednostki to powód do świętowania ogółu. Dom na Skraju Nocy jest jak centrum wszechświata, domem dla rodziny Espisitów, ale i dla każdego, kto go potrzebuje. Przeklęte przez mieszkańców miejsce staje się prawdziwym sercem wyspy, tętniącym życiem, gotowym, by pomieścić każdą zbłąkaną duszę, każdą łzę, radość, problem i szczęście.
Dziejowe burze, wojna, ciągłe przemiany na wyspie nie zmieniają jej klimatu. To trochę tak, jak z powrotem do domu po ciężkim dniu. On zawsze jest tak samo ciepły, przyjazny, bezpieczny, jest „swój”. I taki klimat tworzy powieść Banner – mimo wartkiej, pełnej niespodzianek i zawirowań fabuły, jest w niej coś stałego, lekkiego, niespiesznego, pozwalającego na chwilę lenistwa, ale nie na nudę, bo na nią w Domu na Skraju Nocy nie ma miejsca. Zbyt dużo w nim ludzi, zbyt dużo emocji i energii. I może dlatego tak dobrze do niego wracać. Wracać do Domu.
Banner stworzyła magnetyczną, pełną pasji historię, którą czyta się z przyjemnością i satysfakcją z dobrze zagospodarowanego czasu. I refleksją, ponadczasowym pytaniem o dom, o TO miejsce na ziemi, któremu można oddać się bez reszty i które nie pozostaje dłużne. Czy każdy ma swoją wyspę, swój środek wszechświata i dom, który stanowi constans wszystkiego, co określa życie…? „Dom na Skraju Nocy” z pewnością warto odwiedzić.