Trwa ładowanie...
recenzja
19-10-2015 12:27

Do piekła i z powrotem

Do piekła i z powrotemŹródło: Inne
d466c9w
d466c9w

*Święty Mikołaj postanowił przyjść nieco wcześniej. Rok po amerykańskiej premierze nakładem Mucha Comics ukazało się właśnie zbiorcze wydanie znakomitej „Świetlistej brygady”– niezwykłej historii z pogranicza wczesnej twórczości Petera Jacksona, dramatu wojennego oraz biblijnej przypowieści o nawróceniu, zemście i odkupieniu. *

„Świetlista brygada” zaczyna się dość niewinnie, wręcz niczym kolejna banalna historia z frontu II wojny światowej. Grudzień 1944 roku. Amerykański oddział utknął gdzieś na skutej lodem belgijskiej prowincji, w okolicach rzeki Sure. Stacjonujący na starym cmentarzu jankesi zabijają czas ćmiąc kolejne skręty, polując i grając w szachy. Jednym z nich jest Chris Stavros, który niedawno dowiedział się, że w wypadku samochodowym stracił żonę, a jego kilkuletni syn ledwo uszedł życiem. Tragedia umacnia go w religijnym zwątpieniu, choć ateizm szeregowca niedługo zostaje wystawiony na próbę i to w możliwie najbardziej ekstremalny sposób. Bo co dobitniej potwierdza istnienie Stwórcy niż anioły, armia żywych trupów i niemogący zaznać spokoju ostatni świadek agonii Chrystusa?

W wywiadzie dla serwisu newsrama.com scenarzysta Peter Tomasi pytany o inspiracje wskazał poemat Johna Miltona oraz „Szeregowca Ryana”. I choć nie da się ukryć, że istotną rolę odgrywa tu znany z kart „Raju utraconego” motyw anielskiego buntu, to właśnie kino odcisnęło najbardziej widoczne piętno na niemal każdym aspekcie komiksu. Tomasi perfekcyjnie łączył na pierwszy rzut oka zupełnie nieprzystające do siebie estetyki. Jako punkt wyjścia wykorzystał wyświechtany motyw guys on mission, szczególnie eksploatowany przez produkcje wojenne pokroju „Tylko dla orłów” czy wspomnianego widowiska Stevena Spielberga, aby po chwili płynnie przemieścić się w rejony zarezerwowane dla filmów klasy B. Choć chrześcijańska symbolika zderzona z grozą przywodzi na myśl komiksowego „Hellboya” czy „B.P.R.D.”, to fanatycy gatunku z pewnością wychwycą aluzje do obskurnych filmów o żywych trupach – m.in. „Shock Waves” (Ken Wiederhorn, 1977) - oraz kultowych klasyków gore w rodzaju „Martwicy mózgu” (Peter Jackson, 1992) czy
„Premutos - Der gefallene Engel” (Olaf Ittenbach, 1997), gdzie punkt kulminacyjny stanowią wprawiające w osłupienie makabryczną pomysłowością scenarzystów, zbiorowe sceny kaźni. Warto podkreślić, że wykorzystanie wątku „nazistowskich zombie” nie jest ślepym podążaniem za modnym w ostatnich latach trendem, bowiem „Brygada”, w formie miniserii, ukazała się po raz pierwszy w 2004 roku, a więc na długo przed premierę „Dead Snow” czy „War of the Dead”.

W sukurs perfekcyjnie napisanej historii spieszą pierwszorzędne rysunki Petera Snejbjerga, artysty znanego polskiemu czytelnikowi dzięki, wydanym także nakładem Muchy, komiksom „Byłem bogiem” i „Drogi Billy”. Snejbjerg znakomicie czuje się zarówno w bardziej refleksyjnych, wręcz intymnych momentach, których wbrew pozorom jest tu całkiem sporo, jak i dynamicznych, często operujących makabrycznym szczegółem sekwencjach walki, wypełniających niemal każdy kadr ostatniego rozdziału 216-stronnicowego tomu.

„Świetlista brygada” to ekscytująca rozrywka, ale przede wszystkim wzorowy przykład jak w inteligentny, niepozbawiony refleksji i humoru sposób oddać popkulturze należny hołd. Zdecydowanie rzecz obowiązkowa na półce każdego fana filmowej makabry i niebanalnych historii, w której bez wątpienia można się zakochać.

d466c9w
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d466c9w