Określenie „pokolenie kolumbów” przylgnęło do tych, którym przyszło dojrzewać podczas ciężkich lat okupacji. Ów kwiat młodzieży wychowywany był wśród wybuchu bomb, w cieniu okrucieństw Pawiaka, Majdanka, alei Szucha, wśród ulicznych rzezi ludności. Kiedy Niemcy uznali, że podbitemu narodowi w zupełności wystarczy umiejętność czytania, pisania i liczenia nabywana w siedmioklasowych szkołach powszechnych, zaczęły powstawać tajne, komplety. Polacy nie ugięli się pod hitlerowskim jarzmem: czarny rynek kwitł w najlepsze, na murach pojawiały się coraz bardziej butne napisy, tworzono kolejne konspiracyjne organizacje – od najmłodszych Zawiszaków, po Grupy Szturmowe. Fantazji w „umilaniu” życia okupantowi można było im pozazdrościć, a akcje bojowe mające na celu eliminację hitlerowskich oprawców zwykle precyzyjnie i perfekcyjnie przeprowadzano. Przyszedł jednak słoneczny wtorek 1 sierpnia 1944 roku i charakter działań zmienił się diametralnie, a dorastanie weszło w kolejny, o wiele bardziej krwawy etap. Zwykli
ludzie, usiłujący zachować godność w niszczonym przez okupanta kraju chwycili za broń (której było zbyt mało), by razem przejść przez kolejne kręgi piekieł, o jakich Dantemu nawet się nie śniło: Wolę, Starówkę, Czerniaków, Mokotów...
Właśnie o tym przyspieszonym dojrzewaniu traktuje książka Zbigniewa Damskiego Najmłodsi od Parasola. Autor skupił się na dziejach młodzieży z oddziału do zadań specjalnych, który najpierw przyjął kryptonim Agat (Anty-Gestapo), by poprzez Pegaz (Przeciw-Gestapo) stać się na przełomie lipca i sierpnia 1944 roku słynnym Parasolem, mającym pełnić funkcję oddziału powietrzno-desantowy. Nigdy jednak nie walczył on u boku 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej gen. Sosabowskiego – historia przydzieliła mu zgoła inne zadanie. Losy najmłodszych z Parasola poznajemy od ich działalności w Szarych Szeregach, aż po dramat Powstania Warszawskiego i próbę odnalezienia szczęścia w pełnej goryczy nowej rzeczywistości, kiedy to „wolna”, „niepodległa” Polska, za którą przelewali krew powitała ich komunistycznymi katowniami i represjami. Dość wyraźnie widać, że autor opierał się praktycznie wyłącznie na dwóch pamiętnikach: Przemoczone pod plecakiem osiemnaście lat Ryszarda Góreckiego oraz Zaczęło się pod Arsenałem
Stanisława Jastrzębskiego (niestety nie zawsze do końca uważnie – wystarczy przypomnieć fragment dotyczący śmierci jednego z najbliższych przyjaciół Góreckiego). Odniosłem wrażenie, że czytam streszczenie kolejnych rozdziałów wspomnień „Majtka” i „Kopcia”, dlatego obawiam się, że czytelnik mający za sobą ich lekturę może czuć pewien niedosyt. Warto jednak było dotrwać do końca, gdyż w epilogu pan Damski opisał wspomniane powojenne losy żołnierzy Parasola dostarczając wielu cennych informacji o ich dziejach i próbach ocalenia pamięci o poległych przyjaciołach.
„Parasol” doczekał się już kilku monografii – wystarczy wymienić choćby monumentalne dzieło kronikarza batalionu Piotra Stachiewicza, „Dziewczęta z Parasola” Anny Kaczyńskiej czy nie do końca udaną próbę ukazania losów baonu w formie beletrystycznej p.t. „Byli żołnierzami Parasola” tejże autorki. Niemniej uważam, że „Najmłodsi od Parasola” są pozycją potrzebną, napisaną by spłacić dług – żyjących wobec poległych. Ostatnie wydania wspomnianych przeze mnie pamiętników „Majtka” i „Kopcia” ukazały się bodaj 20 lat temu, a nie możemy dopuścić do tego, by zarówno ich dzieje, jak i losy pozostałych powstańców zostały zapomniane. Cieszy mnie zatem, że pan Damski postanowił je przypomnieć, wszak – jak to mawiał Józef Piłsudski – „Kto nie szanuje i ceni swojej przeszłości, ten nie jest godzien szacunku teraźniejszości, ani nie ma prawa do przyszłości”. Dlatego wbrew temu, co usiłują nam wmówić niektórzy politycy, pamiętajmy o przeszłości, historii i o ludziach walczących o wolną Polskę. Oby jak najwięcej książek,
które o owej historii zapomnieć nie pozwalają.