"Iniemamocni" to fantastyczny film, ale w pamięci utknęła mi scena ostatnia, gdy pojawia się nowy arcyzłoczyńca, Człowiek-Szpadel. Trzeci tom "Batman Detective Comics" całkowicie niechcący wywołał we mnie ten sam napad wesołości, gdy zastępca Oswalda Cobblepota pod jego nieobecność obwieszcza się "Pingwinem Cesarskim". I uparcie jest tak nazywany przez cały tom. Nie martwcie się jednak, poza tą jedną, przypadkowo śmieszną sceną w "Imperium Pingwina" jest wszystko to, czego możecie spodziewać się po Batmanie: mrok, złoczyńcy i tona wymuszonych zeznań pod groźbą przemocy fizycznej.
Trzeci tom Detective Comics przynosi wyczekiwaną zmianę w ekipie przygotowującej komiks. Odchodzi Tony S. Daniel, którego nasycone krwią i przemocą pozbawione klimatu opowieści po prostu bolały podczas czytania. Tomasz Pstrągowski słusznie zauważył w swoim tekście na temat zrestartowanego w ramach "Nowej 52" Detective Comics, że Daniel zmuszał do "wątpliwej przyjemnością oglądania wanien pełnych krwi, twarzy zszytych z kilku kawałków skóry czy odciętych głów". W rezultacie czytelnik zamiast podziwiać Mrocznego Rycerza zastanawiał się, jak ten powstrzymuje wymioty, natykając się wciąż na porozgniatane trupy i rozkawałkowane ciała. W "Imperium Pingwina" Batman wraca do swojego stylu detektywowania, polegającego na posiadaniu każdego możliwego gadżetu i byciu w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie.
Przede wszystkim cieszy, że scenarzysta John Layman wraca do głównego wątku Jokera, traktowanego po macoszemu przez ostatnie dwa tomy. W końcu widzimy, jaki wpływ ma największy (oprócz Wayne'a) szaleniec Gotham na pomniejszych szaleńców, szukających inspiracji w swoich nędznych żywotach. Obserwujemy zmagania bohatera z coraz liczniejszymi gangami naśladującymi Jokera w ten czy inny sposób. Pojawia się nawet na chwilę wątek prewencyjnej inwigilacji obywateli, ale niestety scenarzysta nawet nie próbuje eksplorować tak ciekawego elementu. Jak to zazwyczaj z Batmanem bywa, jego zasady są dużo ważniejsze od podstaw funkcjonowania społeczeństwa. Szkoda, odrobinka utraty wiary we własne metody mogłyby wprowadzić powiew świeżości do skostniałej formuły bohatera.
W tomie pojawiają się jeszcze dwa przeplatające się wątki, ekoterroryzmu Poison Ivy oraz walki o władzę w tytułowym półświatku sterowanym dotąd przez Pingwina. Historia Poison Ivy jest krótka i przyjemna, ot, typowy odcinek przygód Nietoperza i bandy jego ulubionych złoczyńców. Nieco gorzej wypada wątek pingwinowych zbójcerzy. Ciężko jest przejąć się losami Cobblebota tracącego swoje wpływy, gdy nie oglądamy realnych, odczuwalnych przez Gotham City skutków tych wydarzeń. Ot, jeden przestępca próbuje zastąpić drugiego przestępcę, co przecież i tak skończyć się musi powrotem do status quo.
Trzeci tom Detective Comics to skręt w zdecydowanie dobrym kierunku, choć i tak brakuje mu spójności i ciekawie, unikatowo rozwiniętych wątków. Złoczyńcy pojawiają się i znikają, Batman batmanuje. Przeciągający się wątek Jokera zaczyna powoli nużyć, mimo interesującego pomysłu z gangami naśladowców. Miejmy nadzieję, że kolejny tom będzie jeszcze lepszy, bo kolejne "Techniki zastraszania" mogą tę serię tylko pogrążyć.
[1] http://komiks.wp.pl/title,Porazka-Batmana,tpl,3,wid,16242828,wiadomosc.html