Trwa ładowanie...
recenzja
12-06-2013 13:56

Demonów spis powszechny

Demonów spis powszechnyŹródło: "__wlasne
d2nviau
d2nviau

Biblijnie, apokaliptycznie i groteskowo czyta się Wiele demonów Pilcha. Bo też – po prawdzie – zapowiedzianego w tytule demonizmu autor nam nie szczędzi. Pojawia się w fabule książki demon rozpusty, głodu, szaleństwa i zbrodni. Dyszy w kark czytelnika demoniczny listonosz-jasnowidz. Straszą demonicznie pobożni luteranie i tacyż papiści, a w tle lawirują widma samobójców – potencjalnych, niedoszłych lub świeżo upieczonych. Słowem: jest w czym wybierać i jest nad czym myśleć. Pilch tworzy bowiem opowieść mroczną i ponurą, której natrętny patos równoważy całkowicie niepatetyczny czarny humor. Efekt końcowy – co najmniej osobliwy.

W jednym z książkowych dialogów pojawia się wzmianka o parodystycznej powieści luterańsko-kryminalnej. Być może to jeden z interpetacyjnych tropów, pozwalających odczytać po części baśniową i egzaltowaną, a po części makabrycznie komiczną fabułę Wielu demonów. Segment „luterański” odpowiadałby tu ogólnej scenerii utworu – rzecz dzieje się bowiem w połowie minionego wieku w miejscowości Sigła, zamieszkiwanej przez bogobojnych, lecz mimo to nader grzesznych luteran. Mityczna wioska – osadzona jednak w raczej konkretnym plenerze ukochanego przez Pilcha Śląska Cieszyńskiego – staje się areną rozgrywek sił nieczystych, skrytych pod płaszczem ludzkich występków wszelakiego sortu. I tu wkracza segment quasi-kryminalny: motyw zaginięcia młodszej córki miejscowego pastora. Że mamy do czynienia z kryminałem zdeformowanym, świadczą chociażby groteskowe wątki poboczne. Wśród nich: trumna z nieboszczykiem, która nie mieści się w drzwiach i uniemożliwia dotarcie na cmentarz, natchniony traktat o zakazie stosowania
przez samobójców-wisielców uprzednio odciętego sznura, granicząca z fizyczną destrukcją seksualna orgia miejscowych kochanków, a wreszcie – wszystkowiedzący główny bohater. Postać listonosza Fryca Moitschka – bo o nim mowa – oscyluje między kreacją wiejskiego proroka, demonicznego cudotwórcy i szatańskiego pomiotu. Wprowadza tym samym niepokojącą, wręcz złowieszczą aurę obcowania z niezbadanym. W tej kwestii Pilch umiaru nie zna – cała opowieść przesycona jest bowiem miejscami karykaturalnym mistycyzmem i biblijną symboliką. Autor skutecznie dezorientuje czytelnika, żonglując niewybrednym humorem i dosadnym erotyzmem na przemian z natchnioną frazą luterskiego kaznodziei.

Wewnętrznie sprzeczne i przerysowane są także powieściowe postaci – archetypiczne i komiczne zarazem (jak starzyk Schkryfani), skrajnie stereotypowe (jak wiejska plotkara Odstertschilka) lub perwersyjnie intrygujące (jak siostry Mrakówny). Wśród nich przebija charakterystyczne dla Pilcha „ja” autorskie – niknie jednak w gąszczu siglańskich osobliwości z piekła rodem. Natłok cudów, złowrogich przesądów i diabelskich knowań zaciera w książce granicę między jawą a snem. Duża w tym zasługa typowej dla autora fragmentarycznej i onirycznej narracji. Brak chronologicznej ciągłości, dygresyjność, urwane wątki czy monstrualnie długie partie dialogowe towarzyszą jednak w książce dodatkowemu zabiegowi. Cała opowieść pisana jest bowiem naprzemiennie normalną czcionką i kursywą, odsyłającą do wątku tajemnych zapisków jasnowidza-Fryca. Śledząc perypetie siglan – pastora Mraka, zimnolubnej Madame Wzmożek czy starki Zuzanny – nie mamy więc pewności, gdzie kończy się powieściowa historia, a zaczyna proroczy skoroszyt.
Lektury nie ułatwia także firmowa sygnatura Jerzego Pilcha, tj. rozbuchany do granic patetyczny słowotok. Konsekwentnie nadużywana stylizacja biblijna jest tu celowo nachalna i przesadzona, dzięki czemu współgra z całościową wizją luterskiej makabreski. Wypracowana przez autora rozwlekła fraza drażni i jednocześnie bawi, wzmagając dynamizm lektury i obecne w niej akcenty humorystyczne. A tych – podanych w mocno zironizowanej formie – znajdziemy tutaj sporo. Absurdalny, bo sprowadzony do rangi świętej wojny antagonizm luteran i katolików, karykaturalny portret bezlitosnych oficerów bezpieki czy wyolbrzymiona wizja luterskiej ascezy silnie kontrastują z „uduchowioną” treścią książki.

Wiele demonów nie jest jednak ani rozrywkowym pokazem językowej ekwilibrystyki, ani zwykłym pastiszem religijnych wizerunków grzechu i końca świata. Za dużo w tej historii rzeczywistej śmierci i duchowego rozkładu, w wydaniu dalekim od przyjętych literackich standardów. Apokaliptyczna aura otaczająca powieściową Sigłę miejscami wykracza poza pisarską kreację, wywołując autentyczny klimat grozy i zwątpienia. Pilch w najnowszej książce bywa – jakkolwiek to brzmi – prawdziwie nieobliczalny i prawdziwie złowrogi. Jego siglański spis demonów – tych jawnych i tych ukrytych – wart jest zatem uważnej lektury.

d2nviau
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2nviau