Czego nowego o pańskim życiu dowie się z Autobiografii ktoś, kto zna już pańskie losy i oglądał film „Herbatka z Mussolinim”?
Franco Zeffirelli: Ta książka jest introspekcją, próbą zrozumienia, ile jest we mnie człowieczeństwa, a ile zamętu i próżności.
Dziennikarze zawsze pytali pana o spotkania z gwiazdami. Maria Callas, Lisa Minelli...
Wszyscy są częścią mojego życia. Ale pobierałem lekcje nie tylko u mistrzów. Najwięcej wyniosłem z kontaktów ze zwykłymi skromnymi ludźmi, którzy nauczyli mnie kochać bliźniego. Moje życie nie było wyłącznie pasmem sukcesów. Doznałem też wielu porażek i strat. Ale nic nie działo się przypadkiem, we wszystkim dało się odczuć palec boży.
Czy jako gorliwy katolik wierzy pan w opatrzność?
Oczywiście. Ale nie wydaje mi się, abym miał jakąś wyjątkową łączność z siłą wyższą.
Chciałbym zapytać o tematykę biblijną w kinematografii. Nakręcił pan „Jezusa z Nazaretu”, a co sądzi pan o współczesnych filmach takich jak „Pasja” Mela Gibsona?
To straszne bluźnierstwo. Gibson jest spekulantem, który dla pieniędzy nie zawahał się wykorzystać przemocy, sadyzmu i tortur. Przecież śmierć Jezusa na krzyżu to ofiara sakralna, którą on sam wybrał. Ale Gibson ten aspekt pominął. Wolał, aby z ekranu lała się krew. Tak zresztą jak we wszystkich jego filmach.
Rozm. Jewgienij Biełżełarski
Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu „Forum”.