Czytadło na miarę księdza?
Katowickie wydawnictwo „Książnica” przyzwyczaiło mnie już do popularnych czytadeł. Tym razem sięgnęłam po współczesną powieść napisaną (o dziwo!) przez księdza Andrewa M. Greeleya. O dziwo, bo książka nie ma żadnego moralnego przesłania, odniesień do wiary (poza opisem środowiska kapłanów).
Akcja książki rozstrzyga się na ostatnich pięćdziesięciu stronicach: gwałt, morderstwa, wyjaśnienie tajemnicy, rozwód - to trochę zbyt duże spiętrzenie faktów i wydarzeń, jak na zakończenie powieści. To przesądza o jej słabości. Całość przyjemnie się czyta, ale trudno uwierzyć, że autor jest księdzem - opowiada dość naiwną, sensacyjną historyjkę i zastrzega sobie zarówno w przedmowie jak i posłowiu, że bohaterowie i historia zawarta w książce Pan tańca są fikcyjne i nie wiążą się z doświadczeniami autora.
Z perspektywy analizy literatury, autor ma częściową rację; nie jest to powieść autobiograficzna, ale część swoich własnych marzeń, ambicji, pragnień i doświadczeń „pisarz w sutannie” przelał na papier i poddał weryfikacji czytelników. Ani zapewnienia, ani zastrzeżenia nie pomogą, żeby temu zaprzeczyć. Swoista galeria postaci: charakterystyki są bogate, pełne, różnorodne, rażąco autentyczne. Historia bogatej, mającej swoje sekrety, wpływowej, powiązanej z mafią rodziny Farrellów jest intrygująca i ciekawie opisana. Najmłodsza latorośl - Noele drąży historię i tajemnice swoich przodków. Ma to pozytywne i destrukcyjne skutki: odnalezienie wuja, szczęśliwie wracającego po osiemnastu latach z więzienia w Chinach, a który okazuje się być ojcem grzebiącej w przeszłości, upartej nastolatki, gwałt, z którego musi się otrząsnąć główna bohaterka. Okazuje się, że błędy i grzechy przodków dotykają i niszczą kolejne pokolenia: morderstwa, gwałt, przemoc, poczucie winy – to problemy, z którymi muszą sobie poradzić.
Autor z powodzeniem mógłby napisać dalszą część sagi rodziny Farrellów, jest mistrzem w wikłaniu i wyjaśnianiu wątków i fabuły, niestety nie ma to przełożenia na jakość odbioru powieści.