Myślę, że Andrzej Czyżewski miał utrudnione zadanie. Paradoksalnie, bo to już trzecie wydanie biografii jego brata ciotecznego, kolejne - uaktualnione o nowe dokumenty, także pochodzące z przepastnych archiwów IPN. W tym przypadku trudność polega na tym, że kolejny raz musi się dobijać o pokazanie prawdy o Marku Hłasce, którego on znał, lepiej niż ktokolwiek inny, ale znał inaczej, z innej perspektywy - jako wrażliwego chłopaka, który miał niewiele wspólnego z alkoholikiem i kobieciarzem, jak niektórzy go pokazywali.
A jednak legenda jest właśnie taka. Biografia Czyżewskiego pokazuje, jak preparowane dokumenty mają się nijak do rzeczywistości. Krok po kroku można poznać losy przyszłej legendy polskiej literatury, od miejsca urodzin, poprzez kilkukrotne przeprowadzki, zarówno w czasie wojny, jak i po niej. Najczęściej będzie się przewijać Warszawa i Wrocław, bo nawet gdy mieszkał przez chwilę we Wrocławiu, to w swojej twórczości Hłasko wracał do Warszawy, miejsc, które poznał – np. pracowników z Marymontu, z którymi dzielił długie godziny.
Będzie także próba wyjaśnienia skomplikowanego związku z Sonją Ziemann, pojawi wielka miłość do konkretnej kobiety w Izraelu, ale i do Izraela jako takiego. Autor także, na podstawie zachowanych listów, odtwarza, co się właściwie stało feralnej nocy, gdy Hłasko wracał z Krzysztofem Komedą. Podaje także najbardziej prawdopodobną (o ile nie jedyną prawdziwą) wersję śmierci, której powodem mógł być tylko przypadek. Przypadek, bowiem Hłasko był hipochondrykiem i bał się popadnięcia na niektóre choroby. Do tego dochodzi jeszcze fakt, że cierpiał na bezsenność albo bał się bezsenności, więc testował kolejne leki, które mu pozwalały spać. Do tego jeszcze należy doliczyć imprezę pożegnalną, na której na pewno był alkohol, bo następnego dnia Hłasko miał opuścić Niemcy na rzecz… Wynikiem tej wyliczanki stała się śmierć literata.
Co odróżnia tę biografię od innych? Dbałość o dokumentację i dowody, faktów jest mnóstwo, natomiast nie ma taniej sensacji, bo to jednak historia kogoś bliskiego, kogoś, z kim spędziło się kilka lat w dzieciństwie. Czyżewski także, po śmierci matki Hłaski, został jedynym spadkobiercą i dostał w spadku wszystkie dokumenty, które pozostały po wielkim polskim literacie, co skrupulatnie wykorzystał.
Wyjazd Hłaski z Polski to nie był przypadek, a władza ludowa na pewno była, w jakimś stopniu, zaangażowana w to, aby pomóc mu w wyjeździe. Tyle tylko, że władza liczyła, że Hłasko będzie chciał wrócić, a jego dyskusje z niektórymi publikacjami w kraju spowodowały, że owszem, dostawał zgodę na przedłużenie ważności paszportu, co dawało możliwość przedłużenia pobytu poza Polską, ale z drugiej strony żaden polski konsulat nie chciał mu ułatwić powrotu do kraju. „I tak zakończył się Marka Hłaski romans z ojczyzną.” Został na obczyźnie nie dlatego, że chciał, chociaż inne kraje bardzo mu się podobały (mniej może Niemcy ze względu na to, że ciągle miał w pamięci lata wojny i nie mógł pozbyć się swoistej niechęci do niedawnego okupanta). Lubił Izrael, podobała mu się amerykańska pragmatyka, zresztą to właśnie w Stanach Zjednoczonych zrobił uprawnienia pilota, na których mu bardzo zależało, bo to było urzeczywistnienie jego marzeń.
Należy jedynie pamiętać o drobiazgu: w twórczości Hłaski pojawiają się elementy autobiograficzne, ale trudno wymagać, aby każdy element w biografii jego bohaterów był zgodny z prawdą. Mógł być, ale w większości są to opisane biografie innych ludzi, z którymi pisarz się stykał. Bo Hłasko jednak nie był każdym ze swoim bohaterów.