Czy wolno mieć w sobie blask?

Obraz
Źródło zdjęć: © Inne

Jakże małą kontrolę mamy nad swoim życiem! – zdaje się brzmieć przekaz historii opowiedzianej w najnowszej powieści Margaret Mazzantini. – Jak bardzo na nasze decyzje wpływają oczekiwania innych ludzi – co ciekawe, nie zawsze tych, na których aprobacie rzeczywiście nam zależy, lecz często tych składających się na bliżej nieokreśloną zbiorowość, źródło opinii publicznej, która orzeka, co jest właściwe, a co niewłaściwe, co powinno być jawne, a co należy trzymać w ukryciu! W jak ogromnym stopniu nasze poczynania są zdeterminowane miejscem, w którym przychodzimy na świat, czasami, w których dorastamy, osobowością ludzi, którzy nas wychowują! A skoro tak, co właściwie zależy od nas samych?

Na to ostatnie pytanie próbuje sobie odpowiedzieć – nie wprost, lecz analizując wszystko, co się wydarzyło w ciągu paru dekad jego życia – Guido, narrator „Blasku”. Guido należy do ludzi, którzy mają z założenia łatwiejszy start; jego matka, urodzona w Belgii „w biednej rodzinie włoskich emigrantów”, postarała się, by już nigdy w życiu nie zaznać ubóstwa: zdobyła wykształcenie, wyszła za lekarza, którego dochody starczają na mieszkanie w eleganckiej kamienicy, na to, żeby ona sama mogła pracować raczej dla idei, niż dla pieniędzy i by nie musiała zajmować się domem i dzieckiem. Chłopiec wychowuje się pod okiem najemnych, często zmieniających się kobiet. Ma wszystko, co powinno mieć dziecko w tym wieku. Prawie wszystko. Brakuje mu tylko tego, co – jako jedyną przewagę – przydzielił los synowi dozorcy, mieszkającemu w suterenie tej samej kamienicy. Costantino nie może się pochwalić ani błyskotliwym intelektem, ani wiedzą, nie ma go kto nauczyć stylu i obycia, ale za to jego brzydcy i źle ubrani rodzice, gotowi
podzielić się z obcym chłopcem skromnym domowym posiłkiem, roztaczają w ciasnej i ciemnej stróżówce przyjazną, ciepłą atmosferę. A syn doktora i aktywistki kulturalnej daremnie czeka na najskromniejszą manifestację uczucia ze strony rodziców, zbyt zajętych pracą, by zrozumieć, że dziecko ich potrzebuje; ich samych, nie tego, co mu kupują…

Guido i Costantino w zasadzie nie mają szans, by się zaprzyjaźnić; dzieli ich zbyt wiele, także wtedy, kiedy niespodziewanie dla siebie spotykają się w tym samym liceum. Jednego interesuje sztuka, literatura, języki obce, drugiego sport. Wspólnie pobierane wykształcenie nie zmniejszy przepaści między nimi; Guido nadal będzie zaliczał Costantina do „ubogiej części ludzkości, która obarcza ziemię swoim ciężarem i zmienia w miejsce smutne, przytułek dla nędzników”. Ale nagle, niespodziewanie dla obu chłopców, coś się między nimi wydarzy. Coś, co ich zarazem zbliży i oddali. Te zbliżenia i oddalenia będą powracały, ze zmienną regularnością i zmienną mocą, przez całe ich życie. Wbrew wszystkiemu, czego ich nauczono, wszystkiemu, czego się po nich spodziewa świat i ludzie, wszystkiemu, co już sami zrobili, żeby nie myśleć o tym, co w nich tkwi. Wbrew naturze… a może właśnie zgodnie z naturą – bo „czym jest natura, ten zbiór drzew i gwiazd, ziemskich drgnień, przejrzystych wód, ten dżinn, który mieszka w tobie i
nakłania do walki gołymi rękami z twoimi własnymi rękami i ze wszystkimi mocami świata”? Będą już dojrzałymi mężczyznami, kiedy wreszcie każdy z nich postanowi być sobą, kiedy zechcą sobie powiedzieć: „oto cały nasz blask”. Tylko, że dojdzie do tego w niewłaściwym miejscu, niewłaściwym czasie. Blask zgaśnie. A żyć bez niego – owszem, można, lecz jakie to trudne!

Tą opowieścią Mazzantini zaskakuje każdego, kto nastawia się na napotkanie w literaturze rzeczy (przynajmniej z pozoru) oczywistych. Bo o ile przyzwyczailiśmy się już, że przedmiotem jej analiz są trudne relacje między ludźmi, mimo woli spodziewaliśmy się raczej, że relacje te będą zachodziły na płaszczyźnie mężczyzna: kobieta albo rodzice: dzieci. Bo przecież autorzy utworów obracających się wokół tematyki LGBT najczęściej sami się z tego kręgu wywodzą; oczywiście, są wyjątki, ale powiedzmy sobie prawdę: czy spodziewalibyśmy się, że akurat matka czwórki dzieci potrafi się wczuć w psychikę homoseksualnego mężczyzny? Dopiero kiedy odpowiemy przecząco na to pytanie, zreflektujemy się, że przecież taka umiejętność przekraczania granic nie od dziś istnieje i, co więcej, charakteryzuje pióra wybitne; dwie najbardziej poruszające historie młodych mężatek, jakie zna światowa literatura, stworzyli: stary kawaler i ojciec pięciorga małych dzieci, żonaty z kobietą, która stanowić by mogła ikonę wierności… A pióro
wybitne nie da się zaszufladkować; żadna z książek Mazzantini nie jest tylko dla kobiet ani tylko dla mężczyzn, i tak jak np. „Powtórnie narodzony” jest czymś więcej niż romansem z wojną w tle, tak i „Blask” jest czymś więcej, niż powieścią gejowską. Jest opowieścią o ograniczeniach, jakie na człowieka nakłada obyczajowość, i o ich pokonywaniu; o tym, jak trudno poznać samego siebie i jak łatwo skrzywdzić kogoś, usiłując go wcisnąć w stereotyp; o tym wreszcie, że – jakkolwiek niewiarygodne by się to nam zdawało – istnieją takie uczucia, które się zjawiają wbrew wszelkiemu rozsądkowi i trwają, nie mając właściwie żadnych szans na przetrwanie. Nie da się ukryć, że uczucie Guida i Costantina nie jest platoniczne; fałszem byłoby pominięcie tego aspektu ich relacji. I tu autorce udało się zachować doskonały kompromis między wiarygodnością i taktem; nawet tam, gdzie zdobywa się na dosłowność, nie ma mowy o wulgarności, o ocieraniu się o pornografię, grzechach tak często popełnianych przez autorów, w których
twórczości erotyka odgrywa ważną rolę. To z jednej strony kwestia intuicji, z drugiej – subtelności języka, będącej jedną ze składowych doskonałego warsztatu włoskiej pisarki (tylko jedną, bo jest jeszcze i rzadka umiejętność lawirowania między czasami i osobami narracji bez wprowadzania zamętu, i zdolność płynnego przechodzenia od scen statycznych do dynamicznych, i ogromna wyrazistość przedstawianych obrazów, sprawiająca, że czytelnik w mgnieniu oka układa je sobie w barwny film. Spójrzmy tylko na te trzy zdania: „Parter miał kształt elipsy wyłożonej romboidalnymi płytami z zielonego i czarnego marmuru, z brązową balustradą i elegancką, przeszkloną kabiną windy z drewna czereśniowego, sunącą w spirali schodów. Czarne naoliwione liny i koła zębate pracowały cicho. Goście podczas jazdy majestatyczną, przez woń wosku i wątłe światło przypominającą raczej konfesjonał kabiną, która wynosiła ich ponad świat i na kilka chwil skazywała na siebie samych, przeglądali się w lustrze, poprawiali kołnierz i wyraz
twarzy”. Widzimy to, prawda?).

Nawet, jeśli w warstwie fabularnej tej prozy dostrzeżemy coś, co wyda nam się mniej spójne czy mniej prawdopodobne, trudno będzie koło niej przejść obojętnie.

Wybrane dla Ciebie
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]