Chwila, przebłysk czyjejś myśli, nagle wszystko wdziera się w naszą głowę, a my? My nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy. Spoglądamy na świat, który oddziałuje na nas często bez naszej zgody. Na kolory, kształty, które przemykają przed naszymi oczami, pozostawiając po sobie szalone strzępki. Na zlepek maleńkich kropeczek, które wiecznie migając, obiecują nam wszystko. Spoglądamy w szklany ekran, starając się przewiercić go na wylot, podświadomie wierząc, że to wszystko dzieje się naprawdę. Oddziaływanie podświadome poprzez media, nazywa się reklamą podprogową. I istnieje. Ale czy może nas zmusić do czegoś więcej, niż tylko chęć zakupu pewnego produktu? Może... Takie pytanie zawarł w swojej kolejnej książce mistrz grozy i przerażająco prawdziwych przejawów ludzkiej osobowości. Dean R. Koontz.
Wszystko dzieje się w jednym z, tak ulubionych przez autora, małych miasteczek. Miasteczek specyficznych, gdzie wszyscy się znają. Zamkniętych enklaw, z właściwymi tylko sobie prawami. Światami wewnątrz światów, tak odmiennymi od otaczającej ich rzeczywistości. Zatrważającymi w swoich własnych granicach. Dokładnie wytyczonymi, pamiętającymi wszystko i wszystkich.
„... Black River nie było Shangri-La, nie dajmy ponieść się fantazji. Istniało naprawdę i utrzymywało swą popularność, wynosząc czterysta dusz, jedynie dzięki tartakowi”.
To właśnie miasteczko zostaje poddane nawałowi reklamy subliminalnej. Reklamy, splotu słów, które mogą sprawić, że nieświadomie zrobisz to, czego od ciebie pragną. Zabijesz, zgwałcisz, ukradniesz, staniesz się tylko powłoką, którą napełniają cudze pragnienia. Staniesz się robotem, mimo, że nie posiadasz metalowych płytek. Ktoś będzie kierował twoimi ruchami, pragnieniami. Wykorzystując seks i śmierć, mając w ręku KLUCZ, możesz po prostu zrobić wszystko. A to wszystko zacznie się, gdy nocą nawiedzą cię „dreszcze”. Wszystko to można też wykorzystać przeciwko tobie... dokładnie. Niekoniecznie staniesz się maszyną do zabijania, ale też materiałem, który może ukorzyć się przed tym, z kogo wcześniej się wyśmiewał. Klucz otworzy ciebie przed tym, kto pragnie zemsty. Przed tym, kto go zna.
Książka przeraża realizmem. Nagle inaczej spoglądamy na świat, otaczające nas reklamy, spoty, zwracamy baczną uwagę na słowa, które przemykają nam przed oczyma. Zaczynamy się bać, budzimy się w środku nocy zlani zimnym potem. Czujemy dreszcze... Koontz jak w większości swoich powieści wykorzystał w Nocnych dreszczach jedne z nowszych badań.
Zafascynowany ludzkim umysłem zastanawia się, czy można nad nim zapanować. Mimo że książka napisana została w 1976 roku, nie zauważamy jej zestarzenia się. Nasycona tym, co najbardziej na człowieka działa, czyli śmiercią, bólem i seksem, przeraża. Bo czy możemy być naprawdę pewni, że należymy tylko i wyłącznie do siebie. Działamy tak jak pragniemy, tak jak chcemy żyjemy, to mówimy, co myślimy... Czy naprawdę nie jesteśmy tylko czyimś eksperymentem?