Żyjąc sobie spokojnie, człowiek często nie zdaje sobie z tego sprawy, że gdy jego ciało, które jest teraz dla niego tak ważne, bo nosi tą małą czy większą świątynie jestestwa, rozsypie się w proch, pozostanie nic. Nie myśli nawet, że może tak naprawdę nie pozostawi po sobie niczego. Żadnego owocu, żadnego tworu, żadnej pamiątki, znaku bytności.
Katarzyna Małomówna, początkowo nie myślała, że w ogóle będzie jej dane, by żyć. Gdy zmarła jej matka, wioskowa kurwa, nie będą w stanie wydać na świat kolejnego martwego dziecka, po prostu schowała się w grobie, który dla niej kopała. Jak wcześniej kopała dla braci i sióstr. „Tak raz raz”. Jak jej matka rozsuwała uda dla kolejnych mężczyzn. Katarzyna początkowo miała być taka sama, gdy już przeżyła, a jednak los okazał się okrutny dla tych, którzy życzyli jej jak najgorzej.
Przyznaję, że Chłopi byli jedną z bardziej zachwycających lektur, ale wcale nie z powodu Jagusi. Przerazili mnie na tyle, że postanowiłam nigdy nie mieszkać na wsi, przestraszyli uzewnętrznianiem myśli, których mnie nauczono ukrywać. Tak samo przeraża Owoc mojego żywota. Nie jest to typowa opowieść, ale raczej zlepek myśli, wspomnień, a przede wszystkim emocji, które stworzyły autobiografię Katarzyny Małomównej. Dziwki, która stała się królową. Która zapragnęła, by owoc jej żywota stał się ideałem. Bogiem. To dla niego tak naprawdę zaczęła żyć i wszystko robić. Dla niego też nigdy nie zmieniła do końca swojego życia. Nie uwolniła miłości i pragnienia, ale uwolniła się spod władzy mężczyzn.
Ta książka to również etnograficzny zapis nienawiści, która targa tymi, którzy mają mniej. Którzy nie potrafią sobie poradzić w zmieniającym się jednak świecie. Zmieniającym się minimalnie, bo wioska zagubiona wśród pól nie zaznała wojny, nie spotkała gwałtownych zmian, dopiero pewne niewielkie przekształcenia zdołały do niej dotrzeć. Do wioski, która jest naznaczona taką „wiejskością”, jaką znamy. Tą, która nosi kłonicę, i która uwalnia wszelkie emocje. Emocje współmierne ludzkim żywotom, a jednak poprzez wiarę, w jakiś sposób ukryte. A przecież oni wierzą. Po każdym razie oczekują przebaczenia i wiedzą, że go dostąpią, bo przecież są ludźmi. To też świat, w którym jedno nie opacznie rzucone słowo, może sprawić, że polecą kamienie. A jak poleci jeden, to polecą i kolejne. Bo ludzie tutaj są grupą. I podobnie nienawidzą i kochają, razem...
Owoc twojego żywota poraża, fascynuje, wtapia w inny świat. Pozwala zrozumieć, że emocje nie są czymś szkodliwym. Że są częścią człowieczeństwa. Pozwalają zrozumieć, ale czy uwolnić? W domowych, miejskich pieleszach? Chyba nie. Bo dla wolności, potrzebujemy przestrzeni, a tej nam brakuje, gdyż sami ją okrajamy. Zbyt nieludzcy?