Zajrzał do mnie nocą pewien przystojniak. Czarne włosy, czarne oczy, cera jak u Indianina. Tak naprawdę każda kobieta postrzegałaby go inaczej, wiedziałam o tym. On zwyczajnie miał być idealny, ale też i lekko niepokojący. Zbytek idealizmu bywa często nazbyt mdły. Ale w nim było coś jeszcze, coś psuło ten idealny, wyśniony wizerunek... były to kopyta, które wyglądały spod mankietów zaprasowanych na kant spodni, i na dodatek z dziurawych skarpetek.
To co wydarzyło się potem, gdy nastał niszczący go, wydawałoby się ranek, było tylko następstwem tego widziadła. Coś poprowadziło mnie, a potem moją rękę w kierunku tej akurat półki. Czort jakiś, czy inna siła pętana, szarpnęła mną, i zmusiła... Ręka sama sięgnęła. Ale zawsze mam wymówkę... chodziło w końcu o diabła. A on zawsze wygrywa, nawet gdy wydaje nam się, żeśmy go przegonili. To nic, on poczeka...
W końcu postrzeganie diabła, jako takiego, zmieniało się przez lata. Tak naprawdę był obecny zawsze, niegdyś łatwiejszy do spostrzeżenia, „wymacania”, ot wymówka cnotliwych panien, w dzisiejszych czasach może raczej przeżytek z kopytkami, ogonem i rogami. Czy nadal w niego wierzymy? Czy tak naprawdę diabeł wciąż istnieje?
W swojej książce Alfonso M. di Nola, autorytet w dziedzinie historii religii oraz antropologii kultury, opowiada nam: „O formach, historii i kolejach losu Szatana, a także o jego powszechnej a złowrogiej obecności wśród wszystkich ludów, od czasów starożytnych aż po teraźniejszość.” I rzeczywiście, prowadząc nas przez kolejne epoki, krainy geograficzne, di Nola, opowiada w rzeczywistości nie tyle o diable, ale raczej o ludziach i ich przekonaniach. O ich wierze i strachu, który spętał wszystkich tych, których dotknęła wiara. Ale nie tylko. Jak się okazuje zabobonni bywają i ateiści.
Autor, począwszy od metryki stwora, poprzez kultury archaiczne (ludy pierwotne, kultury mezoamerykańskie), przechodzi do demonologii irańskiej, diabła Greków, Rzymian oraz Etrusków, Germanów oraz Celtów, nie zapominając o jakże barwnej postaci demona w tradycji Indii oraz Tybetu, Dalekiego i Bliskiego Wschodu. W końcu wkracza w tradycję chrześcijańską, poruszając problematykę Antychrysta, odmiennych obrazów diabła we współczesnych religiach, oraz demonologię i czarownictwo Zachodu. Nie mogło zabraknąć oczywiście zdań dotyczących opętania czy egzorcyzmów.
Jednak najciekawsze wydają się być przedstawienia demonów nam najbliższych, wierzeń ludowych, czartów, diabelskich zwierząt, takich „wsiowych” strachów. Jako iż di Nola badał w szczególności demonologię w Islamie (jest autorem książki: „Il diavolo e l’Islam” 1985), jej poświęcił osobny dział. Dosyć wnikliwie pozycja bada też nasze współczesne postrzeganie diabła. Ruchy satanistyczne, czy też wiarę w to, iż AIDS – to właśnie jego dzieło.
Książka Alfonso M. di Noli to przyjemna lektura. Spisana językiem prostym, choć nie abstrahująca od słownictwa, które wielu odeśle do słownika. Przesycona rycinami, które wzbudzają więcej śmiechu, niż przerażenia... Czyżbyśmy naprawdę przestali się bać? Nawet nocą, gdy każdy kształt może się okazać koszmarem? Ale czy w rzeczywistości DIABEŁ istnieje? Czy tylko tym słowem określamy zło i strach. Pierwiastki, które są właściwe człowiekowi tak samo jak radość i bezpieczeństwo.
Jednak pozostaje po niej jakiś niedosyt. A może to wszystko sprawka czarta, który nigdy tak naprawdę nie pokaże swego prawdziwego oblicza?