Portrety to mocny punkt tej książki. Czternaście czarno-białych fotografii, na nich trzynaście kobiet w rozkwicie młodości i urody, owianych mgiełką tajemnicy. Nawet Bożena Dykiel jako Goplana na motocyklu też jest tajemnicza. I tylko Grażyna Szapołowska wygląda (przewrotnie!) jak ciocia Grażynka na wakacjach.
Drugi już zbiór wywiadów, których wielkie damy polskiej sceny i ekranu udzieliły Łukaszowi Maciejewskiemu, zawiera czternaście rozmów – uroczych spotkań przy kawie. Autor należy do tych miłych i dobrze wychowanych ludzi, których podejmuje się domowym ciastem albo i własnoręcznie ugotowaną zupą, bo przecież to taki sympatyczny człowiek, zawsze świetnie przygotowany i nieodmiennie zafascynowany teatrem, kinem i obiektem swojej rozmowy… Żaden paparazzo łowiący niewygodne fakty, żaden autor wywiadu-rzeki, oskrobujący życiorys do kości.
W „Aktorkach. Portretach” znalazło się czternaście rozmów, i nie da się ukryć, że ich głównym bohaterem jest młodziutki chłopiec z Tarnowa, który przed laty, gdy ledwie skończył podstawówkę, już zaczął pisać do lokalnych gazet, jeździć na festiwale filmowe, pasją i młodzieńczą nieporadnością wzruszać dojrzałe gwiazdy, bez problemu udzielające mu wywiadów. Gwiazdy i teraz, przez sentyment do przeszłości, chętnie spotkają się po latach…
Oczywiście, wielkie damy polskiej sceny to nietuzinkowe osobowości, nie dające się łatwo wpasować w ramki grzecznego obrazka, zaczynającego się od wspomnień z dzieciństwa (najlepszy przepis na divę: jedynaczka zapracowanych rodziców, wychowywana przez wyrazistą babcię), przez egzamin do szkoły teatralnej (miejska legenda nr 1: tylko dla towarzystwa koleżance z klasy), po siedliskowo-domowe klimaty à la „Panny z Wilka”. Bohaterki to silne osobowości. Jeśli komuś się wydaje, że do zrobienia kariery wystarczy uroda, łut szczęścia i temperament skandalistki, to… może ma rację, ale dopiero od niedawna.
Kariery wielkich aktorek średniego pokolenia dowodzą, że ich sukces i sława zbudowane są na uczeniu się od mistrzów, tytanicznej pracy (także nad sobą) i wyrazistej osobowości. Uroda i łut szczęścia nie zaszkodzą, co do skandali – lepiej trzymać się z daleka.
„Aktorki. Portrety” to paręset stron przyjemnej i nie bulwersującej lektury o spełnionym życiu x 14. Kto widział przytoczone w tekście teatralne premiery sprzed lat – z radością je sobie przypomni. Kto nie widział całej masy filmów z lat 60-80, z dobrymi rolami naszych bohaterek (i nie tylko), ten może jedynie przekląć z cicha i kulturalnie, bo najpewniej już ich nie zobaczy, pomimo dziesiątek kanałów TV, bo mielą w kółko te same tytuły.
A to, co było tajemnicą, tajemnicą pozostało. Tak właśnie miało być, prawda?