To miała być jedna z tych książek z serii poradników, które się czyta, bo mają chwytliwy tytuł, która jednocześnie nie zmusza do podejmowania konkretnych działań, bo właściwie czytelnik ma wolną wolę i zrobi z radami autora, co zechce, czyli zwykle bardzo niewiele. Niestety, to nie jest poradnik dla zagorzałych feministek. Zaczyna się dosyć niewinnie od tego, że właściwie wszystko na świecie ma dwie formy – męską i żeńską, nawet w baterii jest + i – i głównie chodzi o to, żeby te dwie wzajemnie uzupełniające się frakcje mogły żyć obok siebie, ale jednocześnie ze sobą i mają się uzupełniać, a nie zwalczać.
Autorka nie daje wytycznych, ona sugeruje, co należy przemyśleć, o czym porozmawiać i co zmienić, ale jej słowa skierowane są głównie do kobiet, których poczucie godności osobistej i chęć rozwoju są zwykle znikome. Pora to zmienić, choćby dlatego, że „dziewięć akapitów dzieli w Biblii powstanie kobiety od chwili zjedzenia jabłka z drzewa wiadomości dobrego i złego. Kobieta bardzo szybko zatęskniła do wiedzy, zapragnęła zgłębić mądrość dla niej niedostępną.”
Główne przesłanie książki jest bardzo proste: należy żyć w zgodzie ze sobą, z tym, co się swoją osobą reprezentuje, a przede wszystkim należy „oswoić” swoje życie pod kątem własnej płci. Z doświadczeń trenerskich autorki wypływa mało przyjemny wizerunek kobiet, zwłaszcza tej części, która z założenia czepia się mężczyzn bez podejmowania próby zrozumienia motywów ich postępowania. Jesteśmy święte i doskonałe, a mężczyźni – nie robią, nie kochają, nie mówią, nie..., brak nam pokory i chęci zrozumienia płci przeciwnej.
Ale z drugiej strony autorka sugeruje, że życie kobiety to nie tylko codzienne obowiązki w domu, szkole, pracy. Mamy się nauczyć „brania oddechu” od codzienności, a chwil wyciszenia i samotności powinnyśmy poszukać choćby w kuchni. Zmusza nas do podjęcia najważniejszej decyzji życiowej – mamy się nauczyć niezależności. Jako kobieta i jako człowiek. Nawet w związkach chodzi o coś więcej niż tylko swego rodzaju uwieszenie się na partnerze, jednak sama obecność partnera powoduje, że jesteśmy wspierane i czujemy wypływającą ze środka życiową energię. Najważniejsze to odkryć siebie, swoje potrzeby i nie powinnyśmy oczekiwać zrozumienia na wszystkich płaszczyznach życia, bo to niewykonalne. Z założenia mamy być inne niż mężczyźni i nie powinnyśmy za wszelką cenę upodabniać się do nich.
Czas kobiet to taki cichutki głosik, który twierdzi, że warto być kobietą i warto tę cechę podkreślać i wykorzystywać, bo nawet w drapieżnym świecie biznesu coraz chętniej wita się kobiety na strategicznych stanowiskach. Być może, ale oznacza to zmianę wprowadzić w czyn, zaczynając od własnego mieszkania.