Kiedy ma się pięć czy sześć lat, to jest jeszcze wiele rzeczy, których się nie rozumie, oraz czynności, których się jeszcze nie opanowało. Młodzi czytelnicy doskonale więc rozumieją uczucia tytułowej bohaterki książeczki „Basia i narty”, patrzącej z podziwem i zazdrością na starszego brata, który potrafi już doskonale szusować na stoku. W dodatku wysłuchiwanie docinków ze strony Janka nie jest niczym przyjemnym dla dziewczynki, a wkrótce okazuje się jeszcze, że nauka jazdy na nartach pod okiem taty wcale nie przebiega bezstresowo...
Na szczęście Basia przekonuje się, że nawet w tak beznadziejnej sytuacji można liczyć na to, że ktoś wyciągnie pomocną dłoń. Młodzi czytelnicy mogą z radością obserwować, że przy odpowiednim nastawieniu bohaterki (żelki obiecane jako nagroda to dla niej pokusa trudna do odparcia) i wsparciu udzielonym jej przez życzliwego dorosłego możliwe jest pokonanie wszelkich trudności, a wyjazd zimą w góry może być naprawdę aktywny i atrakcyjny.
W zupełnie innej roli widzimy tę samą dziewczynkę w „Wielkiej księdze Basi i Franka”. Tutaj to ona jest osobą, na którą z uwielbieniem spogląda młodszy brat Franek, kiedy pomaga mu w różnych codziennych sytuacjach albo po prostu się z nim bawi. W oczach malucha starsza siostra jest przecież taka mądra – zna mnóstwo zwierząt i pojazdów, odróżnia kolory i kształty, a nawet potrafi liczyć do pięciu. Mali czytelnicy mogą się przekonać, że Basia zawsze wspiera Franka, więc nie ma nic dziwnego w tym, że chłopczyk ma zły humor, kiedy chociaż na moment zabraknie przy nim starszej siostry.
W „Wielkiej księdze Basi i Franka” zebrano aż dwanaście historyjek, których większość ukazała się wcześniej w serii kartonowych książeczek adresowanej do nieco młodszych dzieci niż cykl „Basia i...”. Zarówno tematyka, jak i prosty, krótki tekst sprawiają, że jest to pozycja, która zaciekawi raczej dzieci w wieku Franka niż Basi. Jednak dla rówieśniczek bohaterki także „Wielka księga Basi i Franka” może okazać się interesującą lekturą. Rodzice mogą bowiem upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, jeżeli podsuną tę książeczkę dziecku, które właśnie stawia pierwsze kroki w samodzielnym czytaniu, aby przeczytało ją młodszemu braciszkowi czy siostrzyczce. Umiejętność czytania to wszak dla kilkulatka wyznacznik prawdziwej dojrzałości, a takie wspólne spędzanie czasu nad książką z pewnością może też wzmocnić więzi łączące rodzeństwo. Starszemu dziecku w tym momencie łatwiej też zaakceptować, że nie jest ono zawsze w centrum uwagi dorosłych – samo widzi, że w porównaniu z maluchem naprawdę dużo więcej wie i potrafi.
Niewątpliwie zarówno w przypadku książki „Basia i narty”, jak i „Wielkiej księgi Basi i Franka” kluczową rolę w przyciągnięciu uwagi młodych czytelników odgrywają kolorowe, wyraziste ilustracje Marianny Oklejak. Przede wszystkim znacznie ułatwiają one śledzenie historyjek dzieciom, które jeszcze nie potrafią czytać, a dodatkowo zdobywają sympatię maluchów dla wszystkich członków rodziny Basi.