Trwa ładowanie...
recenzja
26 kwietnia 2010, 16:05

Czas pożegnań

Czas pożegnańŹródło: Inne
d32a5sj
d32a5sj

„Doktorze Waterhouse, co łączy alchemię, Apokalipsę i eliptyczne orbity ciał niebieskich? Poza faktem, że Newton ma obsesję na punkcie wszystkich trzech?” No właśnie, doktorze Warterhouse? Jaka będzie pana odpowiedź po tylu latach, w obliczu konającego władcy? Czy w ogóle ma nam pan coś jeszcze do powiedzenia; czy głębie pańskiego umysłu skrywają jeszcze jakieś tajemnice? A może jednak opróżnił pan już wszelkie naczynia, z których pan czerpał? Stał się pan pustym narzędziem autora – niemym obserwatorem? Minęło dwanaście lat od ostatnich wydarzeń, a my znowu jesteśmy w Londynie. Znowu stajemy obok Daniela Waterhouse’a, znanego już nam świadka wielu odkryć, towarzysza bujnej, barokowej historii. Obecnie doktora w Cambridge, wciąż jednak z napięciem i respektem obserwującego Isaaka Newtona oraz jego rtęć filozoficzną. Znowu wpadamy w ramy konfliktów Towarzystwa Królewskiego, ale przede wszystkim w barwny świat politycznych i dworskich intryg. Intryg, które śmiało i w pełni swej kobiecej intuicji, podsyca
inna bohaterka, poznana tak dobrze w poprzednim tomie. Była niewolnica, Eliza. Mata Hari epoki baroku.

Trzecia cześć pierwszego tomu Trylogii barokowej to kwintesencja odpowiedzi, barwny opis geograficznego świata, obrazu nauki, politycznych zawirowań oraz filozofii naturalizmu. W narracji to cudowny mariaż opowieści, wspomnień oraz sztuki epistolarnej. Powolne pożegnanie, ale przeprowadzone ze smakiem, do jakiego przyzwyczaił nas już ten autor. Dzięki jego obrazowi baroku, zaklętym w trzech tomach, my poznajemy barwność tej epoki. Barwność, która tak naprawdę tylko pozornie była nam znana, którą często kojarzyliśmy wyłączne z bogactwem zdobień i z tłustymi bobasami. Ta ułożona w nas przez nauczycieli mozaika tej epoki, nagle wzbogaca się o fakty, które pominięto, tylko dlaczego? Bo były zbytnio niewyobrażalne, a może zbyt fantastyczne? Przecież to tak, jakbyśmy pozbawiali naszych przodków nawet tej „odrobiny” wyobraźni? Jakbyśmy nie posądzali ich – wielkich, o takie „rozpasanie”?

W swoim dziele, Neal Stephenson nie tylko oddał hołd barokowi, nie tylko nie zapomniał o jego przedstawicielach, ale przede wszystkim ukazał nam ten świat nieco inaczej. Trzeba mu przyznać, iż wraz z kolejnymi tomami stawał się doskonalszy, jeszcze bardziej intrygujący. Tylko ci, których przeraziła „historyczność”, czy też lekka monotonność treści pierwszej części nie wiedzą, co stracili, nie dając szansy całości. A naprawdę warto. Nie tylko po to, by poznać barok, ale przede wszystkim, by odkryć w tych „wielkich” zwykłych ludzi. Targanych emocjami, a jednak genialnych. Fantastycznych i na pewno nie bojących się tego określenia.

d32a5sj
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d32a5sj

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj