Czas na nowe ''Miasteczko Twin Peaks'' - z Blakiem Crouchem rozmawia Karolina Redutko
W zeszłym tygodniu telewizja FOX wyemitowała pierwszy odcinek serialu Wayward Pines. Optymiści twierdzą, że ta produkcja będzie nowym Twin Peaks. Scenariusz powstał na podstawie trylogii Blake’a Croucha. Z autorem spotkaliśmy się w Londynie.
W zeszłym tygodniu telewizja FOX wyemitowała pierwszy odcinek serialu Wayward Pines. Optymiści twierdzą, że ta produkcja będzie nowym Twin Peaks. Scenariusz powstał na podstawie trylogii Blake’a Croucha. Z autorem spotkaliśmy się w Londynie.
Karolina Redutko: Pierwszy tom, „Szum”, to częściowo kryminał, częściowo thriller, a częściowo science fiction. Który z tych gatunków jest ci najbliższy?
Blake Crouch:Najbardziej lubię science fiction. Nie mówię tego w kontekście serialu. „Wayward Pines” jest naprawdę interesującą mieszanką wielu gatunków, ale ja głęboko w sercu jestem fanem science fiction.
Dlaczego?
Bo kocham kiedy mechanizm dobrej literatury łączy się dodatkowo z nauką, tak jak u Michaela Crichtona. To zawsze wciągało mnie w tego rodzaju historie.
Jaka jest główna różnica między twoimi książkami a scenariuszem?
Serial jest bardzo wierny książkom. Tak naprawdę premierowy odcinek bardzo dokładnie odzwierciedla pierwszą połowę książki. Produkcja telewizyjna odwzorowuje wszystkie trzy książki. Powiedziałbym, że główną różnicą są bohaterowie, którzy nie wyglądają tak jak wyobrażają sobie czytelnicy. W książce jest postać nauczycielki, potraktowana bardzo ogólnie. W serialu do tej roli zaangażowaliśmy Hope Davis, to był świetny wybór, co pozwoliło nam na rozbudowanie wątku szkoły w Wayward Pines.
(img|569295|center)
Obsada naprawdę robi wrażenie. Jak wyobrażałeś sobie aktorów i aktorki kiedy tworzyłeś te postaci? Czy są dobrze dopasowani?
Tak, generalnie kiedy piszę książkę to próbuję nie myśleć o obsadzie, bo kiedy myślę o głosie jakim mówi dana postać i kiedy usłyszę go w głowie, to potem trudno ten głos wyłączyć. Próbuję sobie tego nie wizualizować. To oczywiście nie było możliwe, bo kiedy pisałem drugą książkę, byliśmy po castingu do serialu i wtedy musiałem wykonać świadomy wysiłek, żeby nie myśleć o Macie, Melissie, Tobym i Terrensie jako o moich postaciach.
Wizualnie serial jest zabawą gatunkiem, jakim jest amerykański gotyk – małe miasteczko, las, kawiarnia. Niektóre ujęcia są prawie jak obrazy Normana Rockwella. Czy książki też mają ten klimat?
To dosłownie zdanie z książki (śmiech) – wygląda jak obraz Normana Rockwella. To było celowe, o ten klimat nam chodziło. Mieszkam w Kolorado na zachodnim wybrzeżu i Wayward Pines było wzorowane na tych małych górskich miasteczkach, gdzie są stare wiktoriańskie domy z czasów kolonialnych, jest też kawiarnia i sklep z zabawkami i małe sklepiki, które zgodnie z prawami ekonomii nie powinny istnieć, bo nikt ich nie wspiera. To jest tak czarujące, że aż boli.
Czy to miasto naprawdę istnieje?
Wayward Pines? Nie, ale jest wzorowane na mieście, w którym bywam podczas wakacji i które naprawdę istnieje. Moja rodzina i ja jeździmy tam raz lub dwa razy w roku. Nazywa się Erie, leży w Kolorado. Jak poszukają Państwo w Google Images, to tak właśnie w mojej głowie wygląda Wayward Pines - otoczone przez góry i pełne małych domków. Kiedyś wieczorem spacerowałem tam i nagle po plecach przeszły mi ciarki – zadzwonił telefon, a w mojej głowie pojawiły się pytania, to był moment inspiracji: jeden człowiek i to całe miasto.
M. Night Shyamalan mówił o zwrocie akcji w środku tej historii, czy to było w książce?
W pewien sposób tak. Zwrot akcji w trylogii książek pojawia się pod koniec pierwszej części, to jest coś co stawia wszystko na głowie, więc zdecydowaliśmy się umieścić go w środkowej części serialu, bo kiedy podczas oglądania nagle taki zwrot pojawia się w ostatnich pięciu minutach ostatniego aktu, zostaje mało czasu aby to wszystko rozwikłać i wyjaśnić. Ten zwrot akcji jest tak wielki, że stawia na głowie wszystko co do tej pory widzieliśmy i ustawia wszystkie postaci w inny sposób, patrzy się na to wówczas inaczej. Nagle rozumie się całe to szaleństwo, a dziwne zachowania nagle zyskują sens. Szkoda byłoby to ujawniać w okolicach dziesiątego odcinka, bo tyle świetnych nowych wątków pojawia się w wyniku tego odkrycia.
(img|569299|center)
Jak powiedziałeś, ta historia czerpie ze wszystkich trzech książek. Myślisz, że jest szansa na drugą serię?
Tak, myślę, że jest taka możliwość. Co prawda zakończenie dziesiątego odcinka jest dosyć definitywne, ale to nie jest całkowite zatrzaśnięcie drzwi, na pewno można pociągnąć tę historię.
Czy otrzymałeś inne oferty adaptacji książek?
Tak, moją kolejną książkę, która nazywa się „Dark Matter” (Ciemna materia) sprzedaliśmy Sony. Zrobiliśmy to zeszłej jesieni, więc mam nadzieję, że po skończeniu książki powstanie film, który też będzie dobry.