Trwa ładowanie...
recenzja
16-09-2014 12:08

Cygańska modlitwa o deszcz

Cygańska modlitwa o deszczŹródło: Inne
dgexzmz
dgexzmz

Debiutancka powieść Martina Šmausa pojawiła się w polskich księgarniach w bardzo fortunnym momencie. Oto na naszych oczach ścierają się dwie europejskie rzeczywistości: jedna z lubością przeglądająca się w kolorycie multikulti i druga, z coraz śmielszymi dowodami niechęci wobec mniejszych grup etnicznych. Wypada mówić o tolerancji dla inności, by za chwilę, już dużo ciszej dodać: "...byle z dala od mojego poletka". W końcu nic nie jest w stanie tak rozdrażnić Europejczyka, oddającego państwu i na "socjal" jedną trzecią dochodu, jak uczynienie z bycia biednym sposobu na życie.

Od paru lat w literaturze obserwujemy rosnące zainteresowanie motywem Romów w przestrzeni wschodnioeuropejskiej. "Papusza" Angeliki Kuźniak i Cygan to Cygan Lidii Ostałowskiej to czołowe przykłady literatury – w obu przypadkach non-fiction - podejmującej próbę obiektywnego przedstawienia świata Romów siłą osadzonego w sztywnych ramach, jakie narzuciło im społeczeństwo. "Dziewczynko..." to nowa jakość w tym doborowym towarzystwie, choćby dlatego iż stanowi fikcję literacką opartą o solidną obserwację dokonaną przez autora, który dorastał w kamienicy zamieszkałej przez Cyganów. Mały Martin musiał być bardzo wrażliwym chłopcem, bo mimo iż obrał drogę inżyniera, "po godzinach" przelewał na papier to, co zakiełkowało kiedyś w dzieciństwie i narastało w dorosłym życiu, nie pozwalając na przejście obojętnie obok zjawiska tak niechętnie zauważanego przez ogół.

I tak oto powstał Andrejko - cygańskie dziecię, duma rodziców i reszty wielopokoleniowej rodziny Dunków, z dziada pradziada zamieszkujących osadę pod Wyżną Polaną, czechosłowacką wsią, gdzie życie toczy się zgodnie z rytmem pór roku. Zręczny i szybki, jak żaden inny chłopiec Andrejko bezszelestnie potrafi zdobyć złotą biżuterię i pieniądze niczego nie spodziewających się "gadziów". Zachwycony talentem chłopca wujek Fero zabiera go do Pragi, gdzie czeka go szkoła życia, a dokładniej rzecz ujmując regularne okradanie obywateli stolicy pod obstawą co silniejszych członków rodziny.

I w Polanie i w Pradze Cyganom żyje się ciężko. To, co odróżnia wieś od miasta, to przede wszystkim symbioza z przyrodą i tradycją przodków, którą udaje się kultywować tylko w małej osadzie. W Polanie Romowie grywają na weselach i kują konie. Z biegiem czasu ich usługi stają się coraz mniej potrzebne i następuje proces migracji do miasta "za chlebem". W stolicy chłopcy szybko zostają gangsterami, a dopiero co zakwitłym dziewczynkom z łatwością przychodzi dzielenie się swoim ciałem z tymi, którzy dobrze za to zapłacą.Skazują się tym samym na wieczne potępienie, a co za tym idzie - odrzucenie przez resztę społeczeństwa. W tym momencie czujemy, że autor powieści otwarcie stawia to pytanie: czy rzeczywiście Romowie sami sobie zgotowali ten los?

dgexzmz

Šmaus z jednej strony pisze o Cyganach wszystko to, o czym już dawno wiemy - że najważniejsze są dla nich dzieci, że kochają taniec i śpiew, i że czarne błyszczące oczy świecą im się jeszcze bardziej na widok złota. I dodaje za chwilę parę obserwacji, pod wpływem których wstydliwie spuszczamy wzrok. W usta dyrektora szkoły, do której trafia Andrejko, wkłada słowa, które stają się wyrzutem sumienia kolejnych pokoleń: "To jest trudne. Wtedy chcieliśmy wyciągnąć was z błota, przerobić. Być może powinniśmy byli zostawić was tam, gdzieście się urodzili, kto wie, czy tam nie byłoby wam lepiej. Tutaj ludzie was nie lubią. Nie lubią nikogo, kto jest inny. Zawsze będzie wam z nimi trudno... Z nami. Ale i nam z wami też. Nie idzie wam w szkole, nie chce się wam uczyć, a z muzyki nie wyżyjecie. Szkoła nie jest potrzebna do tego, żeby potem kopać rowy. Ale ja takiego życia nie potrafię sobie wyobrazić".

Smutna historia, której w swojej wypowiedzi dotyka dyrektor, miała miejsce po II wojnie światowej, kiedy to całe rodziny cygańskie na polecenie władz przenosiły się do miast, gdzie obiecywano im pracę i zakwaterowanie. Ten swoisty eksperyment społeczny nie powiódł się. Po tym, jak dziadkowie stracili życie lub zdrowie w nazistowskich obozach zagłady, ich dzieci powoli zionęły ducha w oparach alkoholu i brudu. Šmaus stara się przekonać swoich rodaków, że "Cygan to Cygan" i się nie zmieni.

Problem sztucznej asymilacji stanowi ważną warstwę powieści, jednak to nie ten motyw przesądza o sile jej przekazu. To, co najbardziej zachwyca, to bogaty, barwny język, który wybucha przede wszystkim w opisach idyllicznego zespolenia Romów z rytmem przyrody i poszanowaniem tradycji przodków. Šmaus-debiutant od początku posiadł moc uwodzenia słowem. Andrejko trafia do poprawczaka, potem do szpitala psychiatrycznego, wreszcie do więzienia. Nawet tam nie chcą go na dłużej, toteż chłopak wciąż krąży między obiecującą dostatek Pragą, a ukochaną wioską, Polaną. Kiedy tylko zbliża się do osady, tekst zaczyna przemawiać do nas obrazami, niczym spod pędzla najlepszego pejzażysty. W duszy Andrejka radośnie gra melodia zjednoczenia ducha z przyrodą - i my z kolejnymi zdaniami słyszymy tę przejmującą pieśń, dając się jej porwać, by poczuć cygańską tęsknotę za siłą odebranym porządkiem świata.

A że akcja od początku zatacza coraz mniejsze kręgi, toteż szybko sprowadzają nas na ziemię naturalistyczne opisy wrogiego miasta, pełnego przemocy wobec najsłabszych, głodu, smrodu i niewinnej krwi. Ten wrzący tygiel niejednemu czytelnikowi zamąci w głowie, ale dobrze wiemy, że przyjemny stan literackiego upojenia możemy przeżywać tylko przy obcowaniu z literaturą na najwyższym poziomie. Šmaus zasługuje na pozycję w jednym rzędzie z najlepszymi czeskimi prozaikami.

dgexzmz
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dgexzmz