- Chciałem powrócić do motta towarzyszącego niegdyś oryginalnej serii z X-Men: 'Najdziwniejsze nastolatki na świecie!' Ale przede wszystkim chciałem się dobrze bawić – czytamy w posłowiu Jasona Aarona, scenarzysty serii „Wolverine i X-men”, która zakończył się na czwartym albumie zatytułowanym „Starzy kumple, nowi wrogowie”. Rzeczona seria wyróżniała się oryginalnym, humorystycznym charakterem i chociaż cykl miał mniej więcej tyle samo wzlotów, co upadków, to ostatnia część robi naprawdę dużo dobrego.
**Na wstępie warto podkreślić, że „Starzy kumple, nowi wrogowie” to nie tylko zwieńczenie serii „Wolverine i X-Men”, ale także komiks mocno nawiązujący do wydanych jakiś czas temu na polskim rynku albumów „Nieskończoność” oraz „X-Men: Bitwa Atomu”. W praktyce oznacza to, że Aaron na kartach swojego komiksu odwołuje się do wątków Kid Gladiatora i podróży w czasie, które poznaliśmy za sprawą fabularnych pomysłów Hickmana i Bendisa, a przy okazji zamyka ważny rozdział w historii uczniów Akademii im. Jean Grey pod dyrekcją Logana.
W albumie „Starzy kumple, nowi wrogowie” mocno przegadane plansze kontrastują ze stronami pełnymi akcji – tempo zmienia się jak w kalejdoskopie i wrzuca do akcji nie tylko nastoletnich mutantów ze szkoły Wolverine'a, ale także wspomnianego wcześniej Kid Gladiatora, który po powrocie do Shi'ar odczuwa tęsknotę za Ziemią, agentów S.H.I.E.L.D., Hulk czy stronnictwo Cyclopsa. Jakby tego było mało, w Akademii dla mutantów pojawia się dwójka nowych (mocno pokręconych) uczniów, którzy starają się realizować własny, podejrzany plan.
Największą zaletą „Wolverine i X-Men” był dla mnie od samego początku humor, przekomiczne dialogi i rozmaite gagi. Jason Aaron, który ma w swoim dorobku mnóstwo poważnych i mrocznych historii (również z udziałem X-Menów), w serii z dyrektorem Loganem obrał zupełnie nowy kierunek i miejscami wyszło mu to naprawdę dobrze. Miejscami, gdyż niektóre zeszyty były pod tym względem mocno nierówne i czasami nie potrafiłem zrozumieć intencji autora, który mieszał nastroje i był niekonsekwentny. „Starzy kumple, nowi wrogowie” są w tej materii bardzo udanym komiksem, pokazującym talent Aarona do pisania zabawnych dialogów i komicznych sytuacji, nawet jeśli ogólny zarys historii nie jest komediowy.
Na plus należy również zaliczyć współpracę z rysownikami Nickiem Bradshawem i Pepe Larazzem oraz kolorystami. Ich praca świetnie koresponduje ze stylem Aarona, który potrafi rozpisać całostronicowe, dynamiczne sceny akcji, jak i bardziej stonowane i spokojniejsze kadry.
„Wolverine i X-Men” nie był moją ulubioną serią z Marvel Now (poprzednie tomy oceniałem w granicach 5-6/10), jednak „Starych kumpli, nowych wrogów” uznaję za udane zwieńczenie tego cyklu. Aaron zamyka w nim pewien ważny i dla wielu zaskakujący rozdział w historii X-Menów, gdyż jak sami pisał w posłowiu: „obsadzenie Logana w roli dyrektora tej nowej szkoły zdawało się nieuniknione (…), a jednak krok ten był śmiały i stwarzał mnóstwo możliwości fabularnych.” Pomimo wszelkich zastrzeżeń pod adresem „Wolverine i X-Men”, cieszę się, że Aaron zdecydował się postawić ten krok.