Trwa ładowanie...
d2ehif7
recenzja
02-04-2014 14:50

Chaotyczne, upojne, słodkie miasto

d2ehif7
d2ehif7

Wybuch zachwytu: autor dosłownie napada na nas swoim entuzjazmem co do Stambułu. Tak sugestywnie, że ma się ochotę natychmiast pojechać tam, do tego miasta wielu nazw, cudownych widoków połyskującego w nocy Bosforu, delfinów fikających koziołki, kulinarnych rozkoszy, keyf – przyjemnego stanu odprężonego nicnierobienia – i ogólnej błogości. W Stambule rozbiją się w pył stereotypy dotyczące Turcji, kształtowane na wyobrażeniach o zacofanej wschodniej Anatolii. Stambuł chwyci cię, oszołomi i już nie wypuści.

Jeśli jednak to miasto jest wyspą szczęśliwości, to dlaczego jednocześnie Turcy zostali uznani za najnieszczęśliwszy z narodów europejskich? Czemu stambulczycy cierpią na depresję?

Na przykład dlatego: Turcy nie potrafią jednocześnie bawić się i pozostawiać innych przy życiu. Tak właśnie: zwycięstwa ulubionej drużyny piłkarskiej – w Stambule mamy ich trzy, a piłka nożna jest narodową obsesją – fetowane są wystrzałami z karabinów, przez co często giną przypadkowi ludzie. Broń mają ze sobą też często kierowcy samochodów, dlatego należy powstrzymać się od obraźliwych gestów, gdy ktoś zajedzie nam drogę (a zrobi to na pewno, jak i wiele innych rzeczy, które w innych krajach oznaczałyby soczysty mandat lub utratę prawa jazdy). Ta i różne inne rodzaje przemocy, nierówności społeczne, brak pracy, beton wypierający zieleń, brak wody – w Stambule te bolączki są skoncentrowane w stopniu silniejszym niż gdziekolwiek indziej w Turcji. I jeszcze jeden, dużo głębiej zakorzeniony problem: wyparcie się przeszłości, przemilczanie narodowych grzechów, odcięcie się od dziedzictwa przodków. Udawanie, że warstwy czasu, z których składa się miasto nad Bosforem, nie istnieją.

Kai Strittmatter pieczołowicie odkrywa te warstwy, jedną po drugiej: pod obecnym silnym wpływem islamu kryje się laicka Republika, która z kolei wyrugowała wcześniejszą wielonarodowość i wielokulturowość Stambułu. Grecy, Ormianie, Żydzi sefardyjscy nie pasowali do wyobrażeń ojca narodu – Atatürka – o nowej Turcji tak samo jak fezy i turbany. Te ostatnie zostały wyrugowane przepisami nakazującymi noszenie kapeluszy, obowiązującymi do dzisiaj. Rzeź Ormian, przepędzenie Greków, dyskryminacja Kurdów uczyniły z Turcji państwo bardziej jednolite etnicznie, ale przy tym schizofreniczne, odcięte od przeszłości. Tę przeszłość, sześćset lat potęgi imperium osmańskiego, Republika Atatürka określiła dwoma stwierdzeniami: dekadencja i upadek. Strittmatter tropi w Stambule ślady przebogatej historii, o której Turcy dopiero muszą sobie przypomnieć. Nawet przyzwyczajenia spożywcze kryją w sobie informację o gwałtownych przemianach, które w krótkim czasie wymiotły dotychczasowe nawyki: wbrew rozpowszechnionym wyobrażeniom
Turcy nie piją litrami smolistej kawy, tylko tańszą w uprawie herbatę, narzuconą ludowi przez rządzących, a podejście do alkoholu zmieniało się w ciągu ubiegłego stulecia kilkakrotnie – zależnie od ideałów wyznawanych przez ludzi u władzy.

d2ehif7

Stambuł ma tysiące oblicz, są wśród nich ponure i wystraszone, są też szczęśliwe, spełnione, rozmarzone. Strittmatter, choć szczegółowo maluje upiory i strachy stambulczyków, wyraźnie kocha ich miasto, w którym mieszka z rodziną od lat. To uczucie pozwala mu widzieć urok i humor w tych aspektach stambulskiego życia, które ktoś mniej cierpliwy uznałby za mocno denerwujące. Chaos na drogach, brak zmysłu orientacji, biurokracja, kompleksy, teorie spiskowe, podejrzliwość wszystkich wobec wszystkich… Czymże są te drobne wady i niedogodności wobec możliwości doświadczenia yakamoz – uznanego przez niektórych za najpiękniejsze słowo świata – czyli wspomnianej już nocnej poświaty pojawiającej się nagle na Bosforze? A jeśli jeszcze są przy nas w tej pięknej chwili przyjaciele, a są na pewno, bo Turcy zostali uznani w badaniach OECD za najbardziej towarzyski naród Europy – wówczas poczucie szczęścia jest absolutne. Albo gdy objadamy się pysznościami, a cayci – herbaciarz – wbiega z tacą pełną parujących szklanek
boskiego napoju… wówczas wszystkie smutki tego miasta blakną. Tak, jak Stambuł oszołomił i rozkochał w sobie autora tej książki, tak też on sam, nie uznając ewentualnego sprzeciwu i nie pozostawiając miejsca na oddech, daje upust swej fascynacji turecką metropolią, namacalnie chcąc zarazić nią też czytających. I to mu się udaje.

d2ehif7
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2ehif7