Cartaventura Lhasa i Winlandia – recenzja interaktywnych gier karcianych wyd. Muduko
Niewielkie kwadratowe pudełko kryje w sobie 70 pięknie ilustrowanych kart. To wystarczy, by przeżyć fascynujące przygody, a przy okazji poszerzyć swoją wiedzę o mitach i wyprawach wikingów czy pierwszej kobiecie z Europy, która dotarła do Tybetu.
Wiosna 1916. Jesteś dziennikarzem wojennym, który właśnie uciekł z piekła okopów. By zapomnieć o traumatycznych wydarzeniach, pod wpływem książki Alexandry David-Néel wyruszasz w podróż śladami jej autorki. Sri Lanka, Indie, Tybet... kto wie, może nawet uda Ci się nawet dotrzeć do tajemniczego miasta Lhasa, by oświecić swoich czytelników?
Tak zaczyna się wielka przygoda, która skrywa się w niepozornej grze karcianej pt. "Cartaventura: Lhasa". To jedna z dwóch, obok "Cartaventura: Winlandia", takich gier wydanych na polskim rynku przez Muduko, które zdobyły zasłużone uznanie w rodzimej Francji.
"Cartaventura: Lhasa" jest inspirowana prawdziwą historią wspomnianej Alexandry David-Néel. Francuskiej podróżniczki i odkrywczyni, która pod koniec XIX w. i w pierwszej połowie XX w. przemierzyła Europę, Afrykę i wiele krajów Azji. Jednym z jej największych osiągnięć były wyprawy w Himalaje i przedostanie się w stroju żebraczki do Lhasy, zamkniętej stolicy Tybetu.
"Cartaventura: Winlandia" również opowiada o wielkim podróżniku - Leifie Eriksonie, o którym było ostatnio głośno za sprawą serialu Netfliksa "Vikings: Valhalla". W tej historii przenosimy się do Skandynawii w roku 998, gdy syn słynnego Eryka Rudego wybiera się do Althing, wielkiego zgromadzenia klanów. Tam musi udowodnić niewinność swojego ojca, wygnanego na Islandię za morderstwo, którego nie popełnił. A dalej czeka go wielka wyprawa i zdobywanie przychylności nordyckich bogów.
Gry z serii "Cartaventura" są reklamowane jako "interaktywne gry karciane". Co to oznacza? W niewielkim pudełku znajdujemy 70 kwadratowych, dwustronnie zadrukowanych kart. Na jednych znajduje się więcej tekstu, inne przykuwają oko pięknymi ilustracjami. Gra polega na odkrywaniu i czytaniu kolejnych kart, które układają się w różne ścieżki przygody. Niektóre karty tworzą swoistą mapę i odsyłają nas do kolejnych miejsc i zadań. Inne opisują zdarzenia, napotkane postacie, znalezione przedmioty. Wszystko jest bardzo przejrzyste i zrozumiałe bez konieczności zgłębiania instrukcji... której de facto nie ma. Po przeczytaniu 1-2 wprowadzających kart, od razu przechodzimy do działania i nie musimy się zatrzymywać aż do finału.
Co najciekawsze, każda "Cartaventura" prowadzi gracza różnymi ścieżkami, dzięki czemu można poznawać tę samą historię z różnych perspektyw. I dotrzeć do jednego z kilku odmiennych zakończeń. Gra pod żadnym pozorem nie jest jednorazowa, a wybieranie różnych ścieżek naprawdę mocno wpływa na dalszy kształt opowieści.
"Cartaventura: Lhasa" i "Cartaventura: Windlandia" to świetne propozycje dla miłośników nie tylko gier, ale i książek przygodowych/podróżniczych. Brak tradycyjnej instrukcji i proste zasady sprawiają, że od razu możemy zacząć nową przygodę i nie musimy się przejmować, że coś zrobimy źle. Pierwsze podejście niekoniecznie doprowadzi do happy endu, ale kolejne próby i wybieranie innych wariantów sprawi dużą satysfakcję.