Magowie w krainie Lengorchii często rodzą się w jakiś sposób upośledzeni fizycznie. Te ułomności, często bardzo dokuczliwe, stanowią niejako przeciwwagę dla ich magicznych talentów, dających im oczywistą przewagę nad pozostałymi, „normalnymi” ludźmi. W życiu niejednego młodego maga są jednak momenty, kiedy oddałby wszystko, aby zamiast posiadać magiczny talent być zupełnie zwykłym, akceptowanym przez rówieśników dzieciakiem. Zresztą samo dysponowanie talentem nie wystarczy, aby zyskać w życiu poważanie i powodzenie. Taki talent, nie poddany dyscyplinie i szkoleniu, rzucony na pastwę niegodnych instynktów, może się wyrodzić i stać narzędziem czynienia zła. Dlatego Krąg Magów powołał specjalną szkołę przeznaczoną dla adeptów magii. Nastoletni Kamyk ma potężny talent Tkacza Iluzji – potrafi stwarzać doskonałe złudne obrazy przedmiotów i różnych istot, wprawiać je w ruch i nadawać im pozór życia. Urodził się jednak głuchy, co przez wiele lat odczuwał jako wielkie ograniczenie. Dopiero spotkanie i przyjaźń ze
smokiem – Pożeraczem Chmur – pozwoliły mu przezwyciężyć i zaakceptować swoją ułomność. Po licznych przygodach Kamyk w końcu trafia do szkoły magów w Zamku Dłoni. Szybko jednak okazuje się, jak daleka jest ona od jego oczekiwań. Kamyk przybył tutaj prosto ze Smoczego Archipelagu, gdzie z rodziną maga Słonego zgłębiał wciągające i – co najważniejsze – praktyczne zagadnienia związane z magią. Teraz zaś przeżywa szok. Zamiast pasjonującego poznawania świata i drzemiących w magii możliwości, młodzi adepci zmuszani są wkuwania martwych zapisów ze starych ksiąg i poniżani przez sfrustrowanego nauczyciela. Muszą także być bezwzględnie posłuszni starszyźnie Kręgu Magów. Nic więc dziwnego, że w młodzieńcach rodzi się bunt. Zawiązują konkurencyjny wobec oficjalnego Drugi Krąg Magów i sami zaczynają się troszczyć o swoja edukację. Pierwszym krokiem w tym kierunku jest wykradanie ksiąg z tajnej biblioteki. Konfrontacja nadchodzi wielkimi krokami...
Druga odsłona poetyckiej opowieści Ewy Białołęckiej traktuje o trudnym dojrzewaniu, poznawaniu przez młodych ludzi siebie, własnych potrzeb i możliwości. A także o braniu odpowiedzialności za siebie i innych oraz o dokonywaniu trudnych wyborów. Choć historia napisana jest przez kobietę, to trafnie i przekonująco oddaje przeżycia wkraczających w dorosłość chłopców. Dobrze to świadczy mnie tylko o talencie (w tym aspekcie niemal magicznym) autorki, ale też o dużej empatii i umiejętności rozumienia drugiego człowieka. Zresztą nie od dziś walory poetyckiej prozy Ewy Białołęckiej doceniają czytelnicy. Świadczy o tym choćby przyznanie pisarce dwukrotnie Nagrody im. Janusza A. Zajdla (zresztą za opowiadania, których rozwinięciem są Naznaczeni błękitem) oraz czterech nominacji do niej.
Opowieści Białołęckiej dotykają problemów istotnych – nie tylko dla młodych ludzi – w każdym miejscu i czasie. Mówią o konieczności zachowania samego siebie w bezwzględnej machinie edukacyjnej.* Przekonują, że można być dobrym i szczęśliwym, niezależnie od tego skąd przychodzimy, jakie obciążenia w sobie nosimy, kim obecnie jesteśmy.* Dają nadzieję, że dzień dzisiejszy nie jest końcem drogi; podważają przekonanie, że wszystko, co najlepsze na pewno już za nami. Bo przecież jeżeli dziś czegoś nie wiemy, nie potrafimy czy nie rozumiemy, to już jutro możemy się tego nauczyć, możemy się rozwinąć i dojrzeć, możemy się zmienić. Tak zmieniają się bohaterowie książki: Kamyk z zamkniętego w sobie i stroniącego od innych wyrasta na lidera grupy; Nocny Śpiewak z utracjusza i wagabundy staje się przyjacielem, na którym można polegać; Zwycięski Promień Świtu z rozpieszczonego paniczyka przeistacza się w dobrego kompana i niezawodną część zespołu; w końcu Jodłowy zwany Myszką –z zahukanego i bojaźliwego cienia samego
siebie, staje się człowiekiem świadomym własnej wartości. Wystarczy trochę pracy nad sobą, czyjaś drobna pomoc, bezinteresownie okazane uczucie, odczucie ducha wspólnoty, aby nie poddać się i uruchomić mechanizm psychicznej przemiany. W tych metamorfozach każdy z czytelników dostrzeże zapewne jakąś część własnych przeżyć. Choć opisywany przez Białołęcką świat pełen jest magii i smoków, to zadziwiająco przypomina nasz świat. Zaludniają go bowiem ludzie z krwi i kości, targani zupełnie niemagicznymi namiętnościami i pragnieniami. Dlatego tak łatwo się w tym świecie odnaleźć i tak łatwo się w nim zapomnieć.