*" Irlandia. Celtycki splot " to nowa książka Małgorzty Goraj-Bryll i Ernesta Brylla , w której wspminają okres, gdy tworzyli na Zielonej Wyspie pierwszą polską ambasadę na początku lat 90. *
Książka Małgorzaty Goraj-Bryll i Ernesta Brylla " Irlandia. Celtycki splot " ma w sobie elementy reportażu, zapisu wspomnień ale też przewodnika po Zielonej Wyspie. Polski poeta Ernest Bryll w 1991 roku pojechał do Irlandii razem z rodziną, żeby założyć pierwszą w historii Polską ambasadę w tym kraju. Bryllowie "brylowali" na wyspie przez cztery lata, ale fascynacja tym celtyckim krajem została im na zawsze, jak deklarowali na środowej promocji książki w Warszawie.
Irlandia Bryllów to kraj z początku lat 90., który jeszcze nie wkroczył w fazę bycia "celtyckim tygrysem" i nie został jeszcze zalany polskimi emigrantami szukającymi pracy. Bryllów, którzy dzięki swoim dyplomatycznym stosunkom spotykali w Irlandii osoby z pierwszych stron gazet jak prezydent Mary Robinson, Ronnie Wood z Rolling Stonesów, czy Bono z U2, najbardziej interesowała jednak kultura Zielonej Wyspy. Jeszcze przed wyjazdem na placówkę przeżyli fascynację wczesnośredniowieczną historią Irlandii, gdzie rozwijały się klasztory i wielka poezja, gdy kontynent pogrążył się w chaosie najazdów koczowników.
Bryllowie przyznają, że w Irlandii często podążali śladami wielkiej literatury tego kraju. Najdokładniej opisują Dublin proponując czytelnikowi spacer po mieście trasami z " Ulissesa " Jamesa Joyce'a. Kontrapunktem dla rozdziałów o dublińskiej aglomeracji są opisy zachodniej części wyspy, tej, gdzie najdłużej zachowały sę celtyckie tradycje. Te regiony, najbiedniejsze z całego kraju, wystawione na oceaniczne sztormy, coraz bardziej wyludniają się. Wraz z ich mieszkańcami odchodzą ostatnie ślady żywej kultury języka irlandzkiego.
"Od paru lat jest moda na kochanie Irlandii. Wielu Polaków kocha tę Zieloną Wyspę z jej starymi pieśniami, poezją.Polacy wierzą, że pomiędzy nami a Irlandczykami istnieje tajemna więź, którą tworzy podobieństwo dziejów, wielowiekowego zniewolenia, walki o wolność. Trochę tak jest" - mówił na środowym spotkaniu Ernest Bryll .
Poeta wskazuje jednak na znaczącą różnicę - olbrzymia większość Irlandczyków, dumnych ze swojej kultury i tradycji, nie zna języka irlandzkiego. Po odzyskaniu niepodległości przez Irlandię, w latach dwudziestych XX wieku, starano się nawet administracyjną drogą skłonić ludzi do mówienia po irlandzku. Wszystkie te starania nie przyniosły efektu - irlandzki umiera, a Irlandczycy poznają perły swej literatury w przekładach na angielski, język niedawnych okupantów.
"W Irlandii mamy więc do czynienia z klęską tych, którzy wiązali odrębność kraju z językiem. Wydaje się, że zwycięstwo angielszczyzny jest już dokonane" - mówił Bryll , wskazując jednak na obszar, gdzie do dziś dnia wpływ języka irlandzkiego jest silny - literaturę tworzoną przez Irlandczyków w języku angielskim. Zdaniem Brylla ten nurt, który wydał Jamesa Joyce'a i Samuela Becketta , jest nadal bardzo znaczący, a w metaforach irlandzkich poetów piszących po angielsku kwitnie stara struktura irlandzkiej mowy, ich składnia jest inna niż anglosaska. Irlandczycy stracili więc własny język, ale wypracowali sobie własne, znaczące miejsce w angielszczyźnie.
* Książka "Irlandia. Celtycki splot *" ukazała się nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka.
Na wasze komentarze i uwagi czekamy nie tylko tutaj, ale także na naszej stronie internetowej na Facebooku: tutaj !