Brylanty, powieść i śledztwo
Skarby przeszłości to książka podzielona przez samą autorkę na dwie części. Jak wszystkie rzeczy typu „dwa w jednym”, nie jest, stwierdzam to z całą odpowiedzialnością, zbyt dobra. Pierwsza część i owszem, w sam raz dla kobiet, czyta się niebywale lekko, fabuła pociąga za sobą czytelnika, który odkrywa stopniowo całą tajemnicę zaginionych diamentów o wielkiej wartości. Bohaterką tej części jest Laine, właścicielka małego sklepu z antykami, mieszkanka spokojnego, maleńkiego miasteczka, przyjaciółka policjanta, a jednocześnie córka sławnego oszusta i złodzieja. To ona poszukuje skradzionych przez ojca i jego wspólników brylantów. Kłopot w tym, że nie jest jedyną osoba, której na nich zależy. Pomaga jej pewien detektyw, z którym połączy ją gorące uczucie. Przeszkadza i zagraża życiu wspólnik ojca, człowiek żądny pieniędzy, z tych, co to nie cofną się przed niczym.
Akcja kolejnej części toczy się około pięćdziesiąt lat później. Młoda dziewczyna, wnuczka Laine i wspomnianego wcześniej detektywa, Maxa, pisze książkę, opisującą historię życia dziadków, historię skarbu sprzed lat, który nie został odnaleziony w całości. Książka odnosi niebywały sukces i ponownie nadaje rozgłosu sprawie sprzed pół wieku. Okazuje się , że i tym razem nie obejdzie się bez zbrodni. Po latach, ktoś zaczyna znowu szukać zaginionego bogactwa, jest gotów na wszystko, by osiągnąć cel, gotów nawet popełnić morderstwo z zimna krwią. Do akcji wkracza więc porucznik Eve Dallas, twarda kobieta, która świetnie sobie radzi z tropieniem przestępców. Jakkolwiek pierwsza część historii jest bardzo zajmująca i ciekawa, zaryzykuję stwierdzenie, ze równie dobrze mógłby ją przeczytać mężczyzna, a nie tylko kobieta, tak z drugą częścią jest zupełnie inaczej. Jest to historia śledztwa dotyczącego najpierw tylko jednego, tajemniczego morderstwa. Śledztwa, które z czasem nabierze rozmachu. Z panią porucznik
zajrzymy nawet do prosektorium. Obejrzymy wszystkie ślady na ciałach ofiar, poznamy poszlaki i dowody w sprawie. Wreszcie odnajdziemy, bo jakżeby inaczej, prawdziwego zabójcę.
Jeśli miałabym ja komukolwiek polecić w całości (jako dwa w jednym) to zachęcam wszystkich panów do przeczytania Skarbów przeszłości jako książki z bardzo małym romansikiem w tle, ale bez wątpienia sensacyjnej, bo wbrew wszystkiemu, akcja jest tu niebywale wartka. Paniom pozostaje tylko część pierwsza, jako ta zdecydowanie lżejsza od partii opisujących oględziny denatek w kostnicy. Może pomysłem chybionym było wydanie tego w takiej formie, zamiast dwóch małych książeczek: część pierwsza DLA NIEJ, a cześć druga DLA NIEGO?