"Bowie w Warszawie". Bowie w PRL-u. Polska autorka zrobiła niesłychaną rzecz
Najpierw była sztuka, potem książka, a na końcu audiobook. "Bowie w Warszawie" Doroty Masłowskiej zwłaszcza w tym ostatnim wydaniu to rzecz niezwykła - słuchowisko, które tylko zmacnia tragifarsę autorki o gierkowskich latach PRL-u.
W 1976 r. David Bowie podróżując z Moskwy do Berlina, zatrzymał się na krótką chwilę w Warszawie. Muzyk przeszedł się po Żoliborzu i w księgarni przy dzisiejszym Placu Wilsona kupił kilka płyt, w tym jedną z nagraniami ludowego zespołu "Śląsk". Stolica Polski zrobiła na Bowim takie wrażenie, że potem napisał wraz z Brianem Eno genialną i przy tym dojmująco smutną kompozycję "Warszawa".
Te fakty sprawiły, że po latach kilku godzinny pobyt muzyka w Warszawie obrósł prawdziwą legendą. Stąd grzechem byłoby nie wykorzystać tego w jakiś literacki sposób. Przyszło nam czekać na to do 2021 r., gdy Dorota Masłowska wpadła na genialny chwyt marketingowy przy tworzeniu swojego dramatu "Bowie w Warszawie". W utworze posłużyła się artystą jako punktem wyjścia, by zderzyć pełnego blasku i koloru kameleona muzyki rockowej, otwartego seksualnie człowieka z Zachodu, z szarzyzną polskiej rzeczywistości lat 70.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz: "To autoklątwa". Dorota Masłowska o tym, co dręczy Polaków
Kryminał i opowieść o kobietach
Już sam początek z monologiem Bowiego, który nie kryje zaskoczenia po wjeździe do Polski, mocno łapie naszą uwagę. Jednak gdy muzyk nagle znika w Warszawie, akcja przenosi się do dusznego i ciasnego mieszkania, w którym plutonowy Wojciech Krętek ma problemy z zaśnięciem. Milicjant zamęcza się próbą rozwikłania sprawy dusidamka z Mokotowa. Masłowska w interesujący sposób flirtuje z konwencją kryminału, ale ewidentnie w komicznym wymiarze, bo spostrzeżenia Krętka, które ten wypisuje w swoim dzienniku, są jakby parodią literatury socrealistycznej.
Za sprawą retrospekcji dowiadujemy się, że milicjant uratował życie młodej kobiety o imieniu Regina, która chciała popełnić samobójstwo. Mniej więcej w tym momencie Masłowska robi kolejny zwrot, sprytnie spychając sprawę dusidamka na boczny tor, choć unosi się on nad fabułą dramatu jak złowieszcza chmura - nigdy nie wiadomo, kiedy znowu zaatakuje.
Autorka skupia się na Reginie, jej matce i ciotce, których rozmowy oraz monologi są istnym zderzeniem dwóch różnych epok. Jedno pokolenie pamięta drugą wojnę światową i żyje traumami z nią związanymi, a drugie próbuje czerpać świeże powietrze gierkowskiej niby nowoczesności.
Mnóstwo w tych momentach absurdu i zabawnej komedii (powtarzane tu stwierdzenie, że pieczarki to nowe mięso, jest szczególnie dobrze wykorzystane). Kłótnia sióstr o to, która z nich niosła tuż po wojnie nachtkastlik albo rozmowa Reginy z dyrektorem księgarni bawią niezmiernie.
W tej części dramatu wyłania się jeden z dwóch głównych motywów dramatu, czyli opowieść o kobietach zduszonych przez patriarchat. Widać to zwłaszcza w trzecim głównym wątku, czyli lesbijskim romansie, złamanym sercu i życiu przetrąconym przez to, że pewne uczucia i zdarzenia były w tamtej rzeczywistości niedopuszczalne obyczajowo, ale zarazem nieopowiedziane i nienazwane.
Słuchowisko jedyne w swoim rodzaju
Jeśli ktoś nie widział sztuki w reżyserii Marcina Libery, albo nie miał okazji przeczytać książkowego wydania, to ma świetną okazją zapoznać się z nią za sprawą audiobooka Audioteki, który jest doświadczeniem nawet ciekawszym w tej formie, bo słuchowiskiem ożywiającym PRL w rzadko spotykany sposób. Nie tylko za sprawą samej aury dźwiękowej w rodzaju piosenek wzorowanych na tamtych czasach, czy muzyce elektronicznej przypominającej Bowiego oraz styl Andrzeja Korzyńskiego, ale nawet sposobie czytania tekstu przez aktorów.
- Wymyślaliśmy to wspólnie z reżyserem całości Pawłem Świątkiem. Dużo o tym rozmawialiśmy, ale też szukaliśmy inspiracji w programach kryminalnych. Bardzo intensywnie oglądaliśmy program "997". Tam jest dokładnie ten specyficzny ton, jaki przybiera zwykły człowiek, gdy chce brzmieć uczenie, mądrze i profesjonalnie - zdradziła autorka.
W obsadzie słuchowiska znalazły się takie nazwiska jak Marek Kalita, Justyna Wasilewska, Magdalena Lamparska, Maria Maj, Tomasz Karolak oraz Janusz Chabior. Kalita jako Plutonowy ma idealnie dobrany głos - jest głęboki, ale znużony. Wasilewska jako Regina jest rewelacją. Aktorce udało się oddać całe skonfliktowanie wewnętrzne swojej bohaterki. Kroku dotrzymuje jej Maj, która jako matka Reginy brzmi jakby przeżyła przynajmniej dwa ciężkie życia.
Z kolei Karolak i Chabior mają wybornie komiczne role - ten pierwszy jako wspomniany wyżej dyrektor księgarni, który wyzłośliwia się nad niejakim Wojciechem Krempińskim, pisarzem aktualnie popularnym. Można usłyszeć w tym krytykę wobec literackich mód. Z kolei Chabior wcielił się w pana Kozełko, mężczyznę chcącego wejść w związek z Reginą. Chabior jest odpowiednio prześmiewczy w swoim tonie, choć da się też wyczuć pewne współczucie dla postaci.
Audiobooka "Bowiego w Warszawie" warto już posłuchać dla kapitalnego i zaskakującego zakończenia. Dramat jest zresztą niedługi, więc będzie w sam raz na spokojny wieczór czy krótszą podróż.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" pochylamy się nad "Mocnym tematem" Netfliksa, załamujemy ręce nad szokującą decyzją Disney+, rzucamy okiem na "Nową konstelację" i jedziemy do Włoch z "Ripleyem". Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: